czwartek, 10 lipca 2014

Twenty - Three

*następnego dnia*

Sprawa z samochodami oraz całym tym wczorajszym wydarzeniem została bardzo szybko ogarnięta przez Nialla wraz z jego 'załogą'. Przed domem praktycznie nie było żadnego śladu po tym wszystkim, jakby to całe szkło, inne odłamki samochodu i bruzdy na podjeździe wyparowały. Bardzo ciekawiło mnie to, czy Harry zdecyduje się na podanie sprawy na policję, czy też to wszystko zatuszuje, jak to miał w zwyczaju zresztą. Oczywiście w większości stawiałam na tą drugą opcję. 
Pomimo kilkugodzinnego snu byłam zmęczona. Nie poświęciłam na niego dużo czasu, było zbyt dużo rzeczy do przemyślenia. Z tego powodu od rana chodziłam jakby nieprzytomna, co strasznie denerwowało Harry'ego. Za to brunet był kompletnym przeciwieństwem. Chodził bardzo radosny, nie mógł się doczekać aż w końcu wyruszymy. Wyglądał na podnieconego faktem, że niedługo kupi sobie nowy samochód. Nie miałam ochoty z nim jechać, ale dla własnego bezpieczeństwa wolałam mu się nie sprzeciwiać w tej sprawie. 

Przemierzaliśmy już któryś z kolei salon samochodowy, poszukując auta, które w jakimś stopniu spodobałoby się Harry'emu. Spędziliśmy już na tym około cztery godziny, a on wciąż nic nie wybrał. Gorzej z nim jak z babą na zakupach. Nogi powoli zaczynały mnie boleć. Chodziłam za Harrym jak cień, patrząc jedynie pod nogi, aby się nie przewrócić. Chłopak natomiast wodził oczami od lewej do prawej, lustrując każde napotkane auto. Co jakiś czas pytał się o któryś z samochodów stojących nieopodal pracowników, którzy wiedzieli o nim zadziwiająco dużo. Niektórzy z nich rozgadywali się na pięć minut, co denerwowało Harry'ego, ponieważ do jego głowy docierała za duża ilość informacji, w dodatku w większości kompletnie mu niepotrzebnych. Wtedy przerywał im niezbyt grzecznie, mówiąc, że wystarczy oraz, że wie już tyle, ile potrzebował. Po ominięciu takiego człowieka wywracał teatralnie oczami. Harry szedł przede mną; co klika minut odwracał się, patrząc czy nadążam za nim. Bardzo często zatrzymywał się gwałtownie, przez co wpadałam na niego. Śmiał się ze mnie, nazywając niezdarą. Z biegiem czasu, kiedy ilość zderzeń z Harrym rosła, zauważyłam kilka małych ran na jego ramionach. Wydawało mi się, że wcześniej ich nie było. 
- Co ci się stało? - zapytałam, wskazując na jedną z ran. 
Odwrócił się w moją stronę, przechylając głowę tak, aby dojrzeć to na co pokazywałam. Po zobaczeniu wydawał się być niewzruszony. 
- Wczoraj, kiedy był ten wypadek odłamki szyby się o mnie otarły i.. no. Tak to powstało. 
Spojrzałam na niego przerażona. 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Trzeba to zdezynfekować, bo zrobi się jeszcze gorzej.
- Spokojnie, już to zrobiłem. Uwierz mi, to nie jest aż takie trudne, jak może się wydawać. Nie potrzeba dwóch osób do takiego małego czegoś.
- To nie wygląda na małe..
- Ugh, nieważne. Nie mam ochoty się kłócić o takie gówno. 
Przytaknęłam lekko głową. Miał rację, taka kłótnia nie miałaby sensu. Ale patrząc na to z drugiej strony, to praktycznie wszystkie nasze przekomarzania nie miały sensu. 
Szliśmy powoli, rozglądając się. Nie rozumiałam Harry'ego, jak on mógł wciąż niczego nie wybrać. Mijaliśmy mnóstwo aut, żadne nie przypadło mu do gustu. Tak przynajmniej sądziłam, ponieważ nie pytałam go o to. Nawet nie zwracałam uwagi na to co robił, po mojej głowie chodziła jedynie chęć powrotu do domu. 
- Harry, dlaczego ty wciąż nic jeszcze nie wybrałeś? - zapytałam znużonym głosem. 
- Skąd możesz wiedzieć czy faktycznie nic nie wybrałem, skoro chodzisz jakbyś była naćpana i na wszystko wpadasz? Wiem przecież, że nie zwracasz uwagi na to co robię. Nie jestem ślepy, Darling. 
Wywróciłam oczami.
- Odpowiesz mi?
- Jesteś w błędzie, ponieważ wybrałem już.
Spojrzałam na niego, podnosząc jednocześnie brwi. 
- Serio? To dlaczego tego jeszcze nie kupiłeś? - zapytałam radosnym głosem. 
- Bo może mi się coś innego spodobać, dlatego wciąż idziemy, a nie jesteśmy w trakcie kupowania - cała moja radość przeminęła.
- Nie musisz mi wszystkiego tak dokładnie tłumaczyć, nie jestem dzieckiem.
- Nie byłbym tego taki pewien - zaśmiał się. 
Minęło jeszcze około piętnaście minut, zanim obeszliśmy cały salon samochodowy i Harry w końcu zdecydował się na jedno auto. Było z lekka podobne do tego, które miał, ale bardziej usportowione. Mnie również się podobało, więc nie robiłam mu żadnych wyrzutów, jeśli chodziło o moje odczucia co do tego samochodu. 
Po zakupie brunet postanowił, iż wyśle kogoś, kto odbierze to auto z salonu i przywiezie mu je pod dom. 
Wyszliśmy z budynku, kierując się w stronę samochodu, którym przyjechaliśmy. 
- Zabrałem cię tu głównie z jednego powodu - zaczął.
- Jakiego? - spytałam, podchodząc do drzwi auta. Harry otworzył mi je, czekając, aż wsiądę. Kiedy to zrobiłam popchnął lekko metalową powłokę, a ta zamknęła się. Obszedł auto wokół, otwierając drzwi kierowcy.
- No bo.. Jesteś dziewczyną, a dziewczyny lubią zakupy, więc pomyślałem, że moglibyśmy pojechać do jakiegoś centrum handlowego na zakupy - podrapał się po ramieniu i wsiadł do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. 
- Och, to bardzo miło z twojej strony, ale-
- Jeśli chodzi o sprawę pieniędzy, to się nie martw. Za wszystko zapłacę - uśmiechnął się w moją stronę, odpalając silnik. 
- Nie chodzi mi o pieniądze. Mam przecież swoje. 
- Jak to?
- No.. Normalnie. Nie jesteś jedynym człowiekiem na świecie, który posiada kasę. 
- Ugh, chodziło mi.. Wiesz sama. 
- Mam własną kartę kredytową, na którą rodzice wpłacają mi co miesiąc po tysiaka. Uwierz mi, biedna nie jestem. 
- Ach, to w takim razie nie obraziłbym się, jakbyś mi pomogła w utrzymaniu domu. 
- W jaki sposób? - spytałam.
- Będziesz spłacać rachunki. 
- Ej! - zaśmiał się. 
- No co? Teraz nie przyjmuję odmowy. Trzeba było nie mówić o własnych pieniądzach. Twoja strata. 
Skrzyżowałam ręce na piersi, podciągając nogi do góry i kładąc je na końcu fotela. Udawałam obrażoną, co bardzo bawiło Harry'ego. 
- Ostatnio przyszło sześć stów za wodę - spojrzał na mnie, śmiejąc się.
- Wcale nie poprawiasz sytuacji - mruknęłam. 
- To w końcu dlaczego nie chcesz jechać na zakupy?
- Jestem po prostu zmęczona. Ale kiedy indziej z przyjemnością - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. 
- Okay. 
Podczas dalszej drogi nie rozmawialiśmy. Co chwilę czułam na sobie wzrok Harry'ego, ale starałam się choć trochę nie zwracać na to uwagi. Po dojechaniu chłopak rzucił mi klucze, z prośbą otworzenia domu. Wysiadłam z samochodu, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę domu. Podeszłam do drzwi i spojrzałam na pęk kluczy, który dał mi Harry. Westchnęłam. Przywieszonych do niego było jakoś piętnaście różnych rozmiarów kluczy, a że nie wiedziałam który to ten właściwy, należało próbować włożyć każdy po kolei. Robiłam to jak najwolniej, mając nadzieję, że Harry przyjdzie i sam otworzy te drzwi. 
- Daj to - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam wyczekiwanego Harry'ego, który stał i patrzył na mnie z rozbawieniem. 
- Co cię tak śmieszy? - spytałam. 
- Nic, nic..
Podałam mu pęk kluczy. Niestety nie trafiłam w jego dłoń i klucze spadły na wycieraczkę. Momentalnie schyliłam się, aby je podnieść, nie zauważając, że chłopak robi to samo. Złapaliśmy go z różnych stron. W momencie, kiedy zauważyłam jego rękę, puściłam pęk, spoglądając na niego. Harry złapał go zwinnie w dłoń, również spoglądając na mnie. Patrzył się przez krótką chwilę, przekładając każdy klucz od jednego palca do drugiego. Poczułam się trochę niezręcznie, czując na sobie jego wzrok, więc podniosłam się do pozycji stojącej, otrzepując delikatnie kurz z kolan. Po moim czynie Harry jakby obudził się z transu. Wstał, patrząc na mnie zakłopotanym wzrokiem. Zaczął otwierać drzwi. Nie miałam pojęcia jak, ale od razu włożył ten właściwy klucz, którego ja nie potrafiłam nawet odnaleźć. Zamki kliknęły, oznaczając otwarty dom. Lecz Harry nie miał zamiaru jeszcze otworzyć drzwi. 
- Wchodzisz? - spytałam zdziwiona. 
- Przepraszam.
- Za c-
W momencie, kiedy kończyłam pytanie, przyciągnął mnie do siebie, składając na moich ustach delikatny pocałunek. Muskał lekko swoimi wargami moje, czekając na jakikolwiek ruch z mojej strony. Stanęłam na palcach, aby osiągnąć wysokość równą Harry'emu. Oddałam pocałunek, chwytając delikatnie jego palce u wolnej ręki. Pocałował mnie raz jeszcze, tym razem mocniej i oderwał się od moich ust, rozplatając nasze ręce.
- Za to - rzekł, otwierając drzwi i wszedł do środka domu, zostawiając mnie trochę zdezorientowaną. Weszłam za nim, zamykając za sobą drewniany prostokąt. Ściągnęłam z siebie buty, a następnie poszłam szukać chłopaka, który już dawno zniknął pośród ścian. Jeśli chodziło o szukanie czegoś lub kogoś w tym domu, to była jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogła być. Dom był ogromny, pełen pokoi oraz wciąż nieodkrytych przeze mnie zakamarków. Ruszyłam przed siebie, rozglądając się się na lewo i prawo. Szukałam brązowej, kręconej czupryny, która mogłaby gdzieś wystawać. Znalazłam ją w kuchni. Harry stał tyłem do mnie, opierając ręce na brzegach zlewu. Podeszłam do niego, kładąc rękę na jego ramieniu. Zanim zdążyłam zadać pytanie, chłopak mnie wyprzedził.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytał oschło. 
- Nie, dzięki.. 
Harry to typ człowieka, który jest bardzo bipolarny. To powoduje, że bardzo trudno go czasem zrozumieć. Postanowiłam nie angażować się w dalszą rozmowę, dlatego wyszłam z kuchni, chcąc poleniuchować w salonie. Przeszłam przez miejsce, gdzie rozpoczynał się salon i stanęłam jak wryta. 
- O mój Boże... Harry! - krzyknęłam.
- Co?! - usłyszałam jego stłumiony głos.
- Chodź tu!
Po chwili kątem oka zobaczyłam posturę Harry'ego za sobą. 
- Ja pierdole, - mruknął - co tu się stało?
- Nie wiem...
Przed nami panował kompletny bałagan. Wszystkie poduszki były porozrywane, na podłodze leżała przewrócona kuweta Cocoa, a jej zawartość rozrzucona. Na środku pokoju siedział mój kot, patrząc na nas z zaciekawieniem.
- Alex, co ten twój pierdolony kot zrobił? - warknął. 
- Co? To nie ona, niemożliwe. 
- A kto niby? 
- Nie wiem. 
- Jak mi chcesz kurwa wytłumaczyć te podarte poduszki? Tylko kot by takie coś zrobił. 
- Harry-
- Mam go serdecznie dosyć. Mały, zasrany pierdoleniec. Psuje mi całe kurwa życie. 
- Ale posłucha-
Ruszył do Cocoa, łapiąc ją za boki. Podniósł ją, włożył sobie pod pachę i poszedł w stronę drzwi frontowych. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po kilku chwilach kliknięcie, oznaczające zamknięcie. Zanim zdążyłam się obejrzeć, Harry wrócił do pokoju. Był wkurwiony. 
- Co ty zrobiłeś? - spytałam.
- Wypierdoliłem go.
- Co?!
- Powiedz swojemu kotu pa pa. 
Chciałam pobiec na zewnątrz, aby wziąć Cocoa z powrotem, ale Harry mi przeszkodził, łapiąc mnie za ramiona. 
- Puść mnie - warknęłam. 
Parsknął szyderczym śmiechem.
- Harry, proszę.
Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny. Oczy zaszły mi łzami na myśl o tym, co mogło się stać. 
- Harry - zaskomlałam. - To boli. 
Puścił mnie momentalnie. Pobiegłam do drzwi, chwyciłam za klamkę, ale ani drgnęła. Przekręciłam dolny zamek. Nic. 
- Nie jestem głupi - Harry stał, opierając się o framugę. Przyglądał się całemu zdarzeniu z szyderczym uśmiechem. 
- Otwórz to, błagam.
- Chyba śnisz - zakpił.
- Harry, ja ją kocham. Proszę cię.
- Też kochałem moją siostrę i wiesz co? To nic nie dało, bo i tak ją zabił. 
- Kto? - nie odpowiedział.
Zaczęłam szarpać za klamkę, płacząc przy tym z bezsilności. 
- Otwórz te drzwi.
- Za chwilę.
- Jesteś okropny.
- Wiem o tym, Darling. 
Podbiegłam do najbliższego okna, z którego można było dojrzeć ulicę naprzeciwko domu. Chwilę później usłyszałam pisk opon auta, które akurat przejeżdżało. Kierowca wychylił się zza szyby, patrząc na coś umieszczonego przed maską. Jego mina nie była zadowalająca. Usiadł na swoim miejscu i ruszył, wymijając szybko rzecz, na którą chwilę temu patrzył. Zniknął z mojego pola widzenia. Wiedziałam co to oznaczało, z tego powodu załamałam się. Podeszłam do Harry'ego ze spuszczoną głową. 
- Dokonałeś tego, czego chciałeś. Teraz otwórz te cholerne drzwi, proszę - powiedziałam zapłakanym głosem. 
- Są otwarte.
Spiorunowałam go wzrokiem. Otworzyłam drzwi, biegnąc na ulicę. Widok mnie jeszcze bardziej załamał. Cocoa leżała na środku ulicy. Podeszłam bliżej, kucając. Nie ruszała się, ani nie oddychała. Zaczęłam płakać. Wzięłam ją na ręce, nie zwracając uwagi na to, że kot był zdechły. Usiadłam na chodniku, kładąc jej ciało obok siebie. Schowałam twarz w dłonie, wciąż płacząc. Siedziałam tak jakieś pół godziny, rozpaczając. Nie obchodziło mnie to, że ludzie, którzy mnie mijali dziwnie się patrzyli. W końcu skończyły mi się łzy. Wytarłam oczy dłonią, podnosząc się z ziemi. Wzięłam Cocoa na ręce, weszłam na parcelę Harry'ego i odłożyłam kota z boku, chowając w krzakach. Niech spoczywa w spokoju. Pociągnęłam nosem, wracając do domu. Weszłam do niego żwawym krokiem. 
- Już wróciłaś? - usłyszałam głos bruneta, kiedy mijałam jeden z jego salonów. Miał ich kilka. 
- Jesteś kompletnym chujem - warknęłam w jego stronę. Zaśmiał się. Palant. 
Poszłam na górę. Udałam się do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą torbę i zaczęłam pakować do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Po skończonej czynności zeszłam z powrotem na dół, minęłam ponownie Harry'ego. 
- Co ty robisz? - spytał zdziwiony. 
- Nie widać? Wyprowadzam się. 
- Niby gdzie?
- Nie twój zasrany interes - mruknęłam zła. 
- Alex-
- Nienawidzę cię. Jesteś najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Mam cię dosyć. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakim jesteś skurwysynem.
- Uważaj na słowa, Darling. 
- Jezu, ugh! 
Poszłam do drzwi, otwierając je. 
- Alex! 
- Co?
- Myślałem, że żartujesz - Harry stanął przede mną, marszcząc brwi. 
- To źle myślałeś - wyszłam z domu, zostawiając Harry'ego samego. Usłyszałam jeszcze jego głos za sobą.
- I tak wrócisz. Wszystkie wracają.
Wiedziałam, że podczas mówienia tego miał ten swój pierdolony uśmieszek. 
Trzasnęłam furtką i ruszyłam jak najszybciej przed siebie. Po moich policzkach spływały łzy, które zdążyły się podczas tego krótkiego czasu zebrać. Gdzie szłam? Do domu Luke'a, oczywiście. 
***
Hello :)
Na wstępie chcę bardzo przeprosić za długi odstęp pomiędzy rozdziałami. Te dwa tygodnie minęły tak szybko, nawet nie wiem kiedy. Postaram się teraz dodawać rozdziały częściej, ze względu na wakacje.
TAK, WIEM, SĄ BŁĘDY. Najczęściej na pewno interpunkcyjne, ale nic na to jak na razie nie poradzę, ja się wciąż uczę, jak każdy praktycznie. Nawet w takim Darku są błędy, osobiście kilka wyłapałam, więc...
Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podobał i nie jakiś wielce był nudny. Harry taki mały kutas, haha. Cieszcie się swoim upragnionym pocałunkiem na trzeźwo. Teraz będzie trochę więcej Luke'a, nareszcie. W następnym rozdziale chyba w ogóle nie przewiduję Stylesa.. Taka nowość xd
Jeśli chodzi o koncert to idk co wam opowiadać kxjxjsjssh. Idealnie było.
Jestem pewna, że coś jeszcze miałam napisać, ale oczywiście zapomniałam, ugh. 
Adios x

20 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.

    Hazz ughh!
    Ale czemu go nie BD?????????????????hymmmmmm
    No
    ;(
    Dzięki
    Next!!! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział
    Harry jaki kutas "zabił" kotka :(((
    Alex idzie do Luka uuuuu.... czekałam na ten rozdział i czekałam aż sie doczekałam !!! (:
    Weny ;)
    @2002_dosia

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko ten rozdział jezu dnsjncskjdcnksdj czekam na Luka boże ja chce żeby Alex i Luke ten teges hahahha czekam na następny kvdkdckdl /zgredek

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg pocalowali sie*_* Harry taki bez serca, zabil kota:c Mam nadzieje ze Alex wróci do Harrego i zrobią małe bobaski xd Czekam na następny rozdział:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo tęskniłam za tym ff
    Omg pocałowali się omg kocham to
    przecież luke zgwałci alex haha
    jejka Proszę dodawaj częściej rozdziały, bardzo kocham to ff

    OdpowiedzUsuń
  6. gdzie bylas na koncercie? w dusseldorf'ie?

    OdpowiedzUsuń
  7. pocałunek mmm jak słodko,a z kotem jaka niespodzianka,zupełnie nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji,jeju,luke w następnym rozdziale czyli będzie ostro,to jest genialne,a ty najlepsza,czekam na następny rozdział jsnzbz a na koncercie musiało być świetnie,już wyobrażam sobie te krzyki i atmosferę,tak jakbym tam była haha

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow Harry grrr
    A ten pocałunek awww
    @megatightening

    OdpowiedzUsuń
  9. omg pocalunek>>>>
    Szkoda ze nie bd Harrego ;(
    Czekam na nastepny
    @mydreamsisjerry

    OdpowiedzUsuń
  10. Nieeeeeeeee tylkooooooooooo nieeeeeeeeeee Lukeeeeeeeeeeeeeeee.......
    Biedny koteczek :( Będzie mi brakowało Stylesa :(
    Czekam na następny
    @luvmydonuts

    OdpowiedzUsuń
  11. ja cie pierdole... Jak to do Luke'a?! Kurwa! Myślę że to on zabił Gems.... Uważaj Alex. Hazza ty po pierdolony kutasie! Jak możesz ją najpierw całować ( co osobiście bardzo mi się podobało) a później mordować (nie tak dosłownie ale jednak) jej kotke (co mi siem mniej podobalo) pfff. czekam na nn Kochanie!
    Kocham cie i to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak on mogl zabic kota?Rozdzial swietny!-roxi :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  14. kiedy nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
  15. O ja pierdole! Jak Harry mogłeś?! Do końca cię pojebało?! Tak mi szkoda Alex... Cocoa. zdążyłam ją polubić... ale Harry najwyraźniej nie..
    Tylko nie do Lukea! Tylko nie do niego! O Boże! Co on z nią zrobi?! W ogóle się podjara, że sama do niego przyszła i że nie musiał o nią "walczyć". Ostatnie słowa Harrego wkurwily mnie. "Wszystkie wracają".. ta.. zanim się spostrzeszesz sam będziesz ratował Alex haha.. xd
    Świetny rozdział :D
    A ten pocałunek... mmmm same piękno!

    OdpowiedzUsuń