- Nie rozumiem.
- Nie ma tu nic do rozumienia - oparł się o framugę drzwi.
- Czego chcesz? - zapytałem sfrustrowany.
- Porozmawiać - wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu, co spowodowało, że kolczyk w jego wardze zmienił położenie. Prychnąłem pod nosem.
- Nie ma o czym.
- Jesteś pewien? Myślisz, że tak po prostu możesz rządzić każdym człowiekiem? Że wszyscy ludzie są podporządkowani tobie? - zmierzyłem go wzrokiem. Niektóre części ciała miał w bliznach, w wielu miejscach można było dostrzec siniaki oraz rozcięcia. Najwięcej ich było na jego twarzy, lecz nie były one duże. Wyglądał lepiej niż ostatnio.
- Co ty pierdolisz?
- Już ty dobrze wiesz i nie zgrywaj głupka. Nie chodzi mi już o ostatnią imprezę, to zostawmy na koniec. Wciąż masz szansę mnie odzyskać.*
- Uwierz mi, nie mam zamiaru. Bez twojej obecności jest o wiele lepiej.
- Czyżby? Nie wydaje mi się. Ostatnio słyszałem, że masz małe problemy z dłużnikami. Ze mną nie było takich konfliktów.
-Wcale nie, masz nieaktualne źródło informacji. Poza tym, naprawdę myślisz, że po tym co się stało zechcę cię znów w moim gangu?
- Jesteś zbyt pewny siebie Styles, zbyt pewny siebie. - przeczesał dłonią swoje włosy. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że mam bardzo dobre źródło. Któryś z członków twojego gangu nie jest taki poufny jak myślisz.
- Śmieszny jesteś - parsknąłem.
- Mów co chcesz... Ja tylko cię informuję.
- Kto niby? - zapytałem. Ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu.
Zaśmiał się.
Zaśmiał się.
- Już niedługo coś się stanie. Może się to źle dla ciebie, a przepraszam, dla was skończyć.
- Co ma się stać? Skąd to wiesz?
- Żeby uzyskać takie informacje, potrzeba zapłaty.
- Zapłaty? Ty mówisz poważnie?
- Nie chodzi mi o kasę. Coś innego, cenniejszego - oparł głowę o framugę. Wywróciłem oczami.
- Mógłbyś dokładniej?
- Nie wiem jeszcze co jest tak cennego. Pomyślę. Wpuścisz mnie?
- Nie.
- Dlaczego?-wyprostował się.
- Bo nie.
- Mówisz jak dzieciak.
- Podaj mi powód, dla którego miałbym cię wpuścić.
- A dlaczego byś nie miał?
- Wiesz co, spieprzaj Luke.
- Jesteś sam?
- Nie twój interes.-mruknąłem.
- A więc ktoś jest w środku. - zrobił krok w moją stronę. - Dziewczyna, jak mniemam.
- Nawet gdyby, nie powinno cię to interesować.
- A może to ta.. Jak jej było.. Alex? - kącik jego ust podniósł się do góry.
- Może tak, może nie. Idź sobie.
- Nie chcę.
- Ale ja ci każę.
- I widzisz, już chcesz mną rządzić.
- Wynocha. - splunąłem.
- Jesteś żałosny, myśląc, że jest twoja. Byłem pierwszy.
- Ona nie jest moja.
- To na chuja ją tu trzymasz?
- Nie trzymam.
- Ale tu jest..-włożył ręce do tylnych kieszeni spodni.
- Nie ma.
- Sam sobie zaprzeczasz.
- Wypierdalaj Hemmo -zaśmiał się. - Co jest takiego zabawnego?
- Ty.
- Do widzenia.
- Jest twoją dziwką, co? - dostał cios w twarz. Zachwiał się lekko, lecz nie upadł, podtrzymał się o ścianę.
- Czy ty nie rozumiesz, że masz sobie iść?
- Pożałujesz tego. Jeszcze zobaczysz.
- Żegnam - zamknąłem drzwi dokładnie na klucz.
*
- Skręć w lewo - od piętnastu minut Alex instruuje mnie, jak mam dojechać do jej domu. Dość opornie jej to idzie. Mam ogromną nadzieję, że szybko pójdzie zabranie wszystkich rzeczy.
Coś dziwnego wczoraj we mnie wstąpiło. Byłem miły. Ja. Miły. Niedorzeczne. Dziś też nie jestem wielce wredny i upierdliwy w stosunku do niej. Tak nie może być. Muszę się zmienić, stać się normalny. A jeśli przestanie się mnie bać? Jeżeli stwierdzi, że nie jestem taki zły, jak jej się wydawało? Nie dramatyzuj Harry. Jest przecież za głupia.
O co dokładniej chodziło Luke'owi? Ktoś z MOJEGO gang podaje mu informacje? Niemożliwe. Ufam każdemu i każdy ufa mi. A może ta osoba wykorzystuje moje zaufanie.. Tylko kto? I po co? Jeśli się dowiem.. Od razu zapierdolę. Nie ma człowiek szans.
Jest też możliwość, że Luke kłamie. Nie chce mi się w to wierzyć. Moi ludzie są dobrze wyszkoleni, pasuje im wypłata, jaką dostają. Może czasami jestem denerwujący, czasami, czyli bardzo często, ale tak to nie wydaje mi się, żebym nie był okay. W takim razie nie miałoby sensu być przeciwko mnie. A po za tym, dlaczego miałbym mu wierzyć? Jest zwykłym chujem.
- Teraz prosto, druga ulica w prawo, następnie czwarta w lewo, pierwsza też w lewo i już.
- Co? Ja pierdolę, jeszcze raz. Mów wolniej, gdzie teraz?
- Prosto - mruknęła niezadowolona.
- Coś nie pasuje? - spojrzałem na nią.
- Mówię wyraźnie, po prostu jesteś głuchy. - chyba się przesłyszałem. Skończyło się dobro, nie ma bata.
- Jesteś pewna, że to chciałaś powiedzieć? - nie odezwała się.
- Mówię do ciebie.
- Wiem...
- To czemu nie odpowiadasz? Kiedy mam skręcić?
- Teraz w prawo - gwałtownie skręciłem w podanym kierunku, przez co uderzyła głową w szybę.
- Dobrze ci tak.
- Co?
- Mówię wyraźnie. Po prostu jesteś głucha - przedrzeźniałem ją.
- Musisz znowu być taki upierdliwy?
- Zawsze taki jestem. Powinnaś się już przyzwyczaić - prychnęła. - Słyszałaś kiedyś o takim czymś jak pasy? - masowała ręką bolące miejsce.
- Za tą ulicą w lewo - powiedziała.
- Głupotę to ty masz zdecydowanie po matce -powiedziałem. Uwielbiam ją denerwować.
- Dzięki.
- Nie uznałbym tego za komplement, ale nie ma za co.
- Możemy przestać rozmawiać?
- A jak chcesz dojechać?
- Jezus.
- Nie Jezus, tylko Harry.
- Fajnie masz - wywróciła oczami. Kiedyś jej je wydłubię. - I teraz w lewo, i jesteśmy.
Po chwili moim oczom ukazał się luksusowy dom, wielkości mojego.
Będzie ciekawie.
***
* NIE, NIE CHODZI O TO, ŻE ONI BYLI RAZEM, LMAO
fajny rozdział czekam na
OdpowiedzUsuńRozdzial taki hdjajshw boski *_*. Czekam na nastepny, a co do zakladki to chetnie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział masz taki wielki talent sama chciałabym tak pisać, nigdy nie przestawaj pisać. :)
OdpowiedzUsuńRozdzial super jak zawsze, szkoda ze z opoznieniem.. ale to nic. co do zakladki to bardzo chetnie. czekam na nn. xx
OdpowiedzUsuńRozdział super :) chciałam cię prosić o dodanie zakładki bohaterowie ale widać że zostałam wyprzedzona xD - DynaHope1DEF
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Myślę, że taka zakładka by się przydała :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
@luvmydonuts
Nie Jezus, tylko Harry.
OdpowiedzUsuńHAHA XD