wtorek, 15 lipca 2014

Twenty - Four

Luke's POV

Siedziałem rozłożony w wygodnym, skórzanym fotelu, mając założoną jedną nogę na drugą. Kończyny opierałem o róg ławy, stojącej koło mnie. Ze znudzeniem oglądałem wszystko co działo się wokół. Banda dwóch idiotów latała w tą i z powrotem z niewiadomych powodów, wrzeszcząc przy tym niemiłosiernie. Czasem wydawało mi się, że jako jedyny jestem normalny. Oboje byli w samych bokserkach. Nie dało się stwierdzić czy oni po prostu biegali jakby mieli ADHD, czy wykonywali jakiś taniec voodoo, czy też trzeba z nimi było iść do zakładu psychiatrycznego, ponieważ mieli coś nie tak z głową. Godzinę temu Michael powiedział, że zamierzają z Ashtonem zrobić sernik, co bardzo mnie zdziwiło, bo to do nich niepodobne. Tak jak sądziłem, ich wielki plan skończył się na tym, że zaczęli się kłócić o to, kto co ma robić i aby ten problem rozwiązać, zaczęli się rzucać mąką. I tak do teraz biegają, uciekając przed sobą.
- Jak dzieci - mruknąłem pod nosem.
Czasem miałem ich serdecznie dosyć, chciałem się ich pozbyć, aby mieć święty spokój. Ale patrząc na to z innej strony, wychodziło na to, że jednak ich potrzebowałem. Każdy przecież potrzebuje przyjaciół. Mieszkaliśmy razem i gdyby ich tu nie było, to wszystko wyglądałoby inaczej. Byłoby po prostu nudno. 
Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi frontowych.
- Wróciłem - krzyknął Calum, a po chwili znalazł się w tym samym pomieszczeniu co nasza trójka. - Co do cholery się tu wyprawia?!
- Pieczemy sernik - zielonowłosy chłopak uśmiechnął się do Cala. Ten zaś złapał się tylko za głowę, kręcąc nią. 
- Zrobiłeś wszystko, o co prosiłem? - spytałem.
- Ta, - rzekł - tylko wiesz, trochę żal mi było, bo ten kot był serio ładny. Ale przy rozwalaniu domu był niezły ubaw i-
- I? Masz jeszcze coś do powiedzenia? Ludzie, dlaczego wy zawsze musicie mieć jakieś ale do tego, co wam zadam? Przecież to nie jest żadne przeniesienie Mount Everest, czy coś. Ogarnijcie się trochę. 
Nastała cisza. Ashton, Michael i Calum patrzyli po kolei na siebie. Wyglądali na lekko zdenerwowanych. Uwielbiałem te momenty, kiedy po nawet jedno zdanie, które wypowiedziałem, gasiło ich kompletnie i nie wiedzieli co powiedzieć.
- Ja zawsze wszystko robię idealnie - odezwał się Mike. 
- Ty to akurat masz najmniej do robienia, więc powinieneś w ogóle nie zabierać głosu - powiedziałem.
Prychnął. Wywróciłem oczami; Michael był typem człowieka, który nigdy nie daje za wygraną, nawet jeśli wie, że masz rację, on i tak będzie się kłócił. Często było to bardzo denerwujące, uprzykrzało mi życie, ale nie dało się z tym nic zrobić, tylko spróbować nie zwracać uwagi. Tak też zrobiłem.
- Dobra, - podniosłem się z pozycji półleżącej na siedzącą i klasnąłem dłońmi - wy dwoje to posprzątacie i skończycie ten wasz Mashtonowy sernik, a ja z Calem pójdę ogarnąć to, co mamy do ogarnięcia. Pasi?
Kiwnęli twierdząco głowami. Chłopaki praktycznie zawsze zgadzali się z tym co miałem im do powiedzenia, albo z poleceniami, jakie wydawałem. Nigdy nie mogłem pojąć czy robili to dlatego, bo bali się co mogłoby się stać, jeśli sprzeciwiliby się, czy też po prostu nie mieli nic do zarzucenia temu. 
Razem z Calumem ruszyłem do pokoju naszych wszystkich spotkań, obrad i tym podobnych, czyli biura. Wszedł pierwszy, ja zaraz za nim, zamykając drzwi. Tym razem on usiadł w fotelu, a ja na sofie, znajdującej się naprzeciwko niego. 
- Opowiadaj - rzekłem.
- Szczerze, nie ma za bardzo o czym. Wszystko poszło gładko, jak zwykle zresztą. 
- Czyli, że nie było żadnych problemów, nic? 
Przytaknął. To było z lekka wręcz niemożliwe, aby wszystko działo się idealnie. Prawie zawsze musieli coś popsuć, nie zrobić czegoś jak mieliśmy w planach. Chociaż zdarzały się przypadki, takie jak najprawdopodobniej ten, kiedy wszystko się udało po mojej myśli. 
- To dobrze - kącik moich ust uniósł się ku górze. - Cieszę się, że chociaż ty niczego nie zjebałeś. 
- Bo ja jestem Cal Pal, a Cal Pal robi wszystko zawsze jak najlepiej i mu to wychodzi - powiedział z wyższością.
- Niech Cal Pal się tak nie podnieca -zaśmiałem się. 
Od dawna wydawało mi się, że z nim rozmawiało mi się najlepiej. Zawsze robił to co mu kazałem, słuchał mnie, najbardziej starał się podczas wykonywania swoich obowiązków. Nie mogłem powiedzieć, że Ash i Mike byli kompletną klęską, ponieważ również bardzo dobrze sobie radzili w robocie, robili to co im powiedziałem, jednak często mieli mi coś do zarzucenia podczas tego, a ja tego nienawidziłem. 
- Ale serio, sam aż się dziwiłem, że wyszło tak dobrze - powiedział Calum.
- Wiem, wierzę ci. Ze spokojem. 
Uśmiechnął się. 
- Luke, mogę o coś spytać?
- Jasne.
- Do czego ci te wszystkie akcje z Harrym i w ogóle? 
- Umm.. Jak na razie nie mogę powiedzieć, sorry. Taka mała tajemnica. Okay?
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Tak, tak oczywiście - uniósł kąciki ust.
Przez moment nie miałem pomysłu na temat naszej konwersacji. Cal wyjął telefon z kieszeni i coś w nim robił, a ja oglądałem pokój, w którym się znajdowaliśmy. Popielate ściany bardzo dobrze komponowały się wraz z białymi meblami. Dwie prostokątne szafy z półkami, na których poustawiane były rzędy książek. Biurko stało przy końcu pokoju, naprzeciwko drzwi. Na nim stała srebrna, metalowa lampa oraz leżał laptop. Po lewej stronie od drzwi stały dwie sofy oraz dwa fotele, również białe. Na środku pokoju leżał prostokątny, szaro-popielaty dywan. Pomimo tego, iż jestem facetem, potrafiłem dostrzec takie detale. Szczególnie wtedy, kiedy mi się nudziło.
- Och, właśnie, ważna sprawa. Kiedy będzie dziewczyna? - spytałem.
- Niedługo, chyba. Szła pieszo, czyli jakieś pół godziny drogi stąd. Masz jeszcze trochę czasu. 
- Okay, dzięki - wstałem z sofy, podszedłem do bruneta i klepnąłem go w ramię, a następnie wyszedłem z pomieszczenia, aby sprawdzić co się działo w kuchni. 
Wszystko było pięknie wysprzątane, w ogóle nie można było dostrzec śladów obecności mąki, która była tu chwilę temu. Był to jeden z powodów, dla których nie było warto wyprowadzać się od chłopaków. Oni sprzątali, gotowali, robili praktycznie wszystko, a ja nic. To było idealne. 
W momencie, kiedy znalazłem się w kuchni, Ashton wkładał blachę z ciastem do piekarnika. Mike ścierał cały bałagan z blatu kuchennego. Usłyszałem za sobą kroki Hooda, który powędrował do salonu, aby pooglądać telewizję. Nagle usłyszałem krzyk.
- Daniel!
Odwróciłem się w stronę, z której pochodził dany odgłos i zobaczyłem Michaela, który machał rękoma w panice, rozglądając się nerwowo na boki.
- Co? - spytałem.
-  Daniel! Daniel zniknął!
Spojrzałem pytająco na Ashtona.
- Daniel to maskotka, którą Mikey przyniósł przedwczoraj. Wiesz, ten lew - wytłumaczył.
- Aaa, faktycznie. Kojarzę go.
- Gdzie jest Daniel?! - zielonowłosy panikował. - Przed chwilą tu był!
- Uspokój się Mike, będzie dobrze - pocieszał go brązowooki blondyn. 
Rozejrzałem się wokół siebie, szukając wzrokiem danej maskotki. Moją uwagę przykuło coś w kolorze ciemnego kremu, leżące pod jedną z komód. Podszedłem do mebla, schylając się, aby dostrzec przedmiot. Niestety mój wzrost nie pozwalał mi na to. Musiałem się położyć, żeby zobaczyć co to. Wykonałem to. Tak jak sądziłem, znalazłem zgubę. Wyciągnąłem ją, potrząsnąłem, aby otrzepać z kurzu i wróciłem na swoje poprzednie miejsce. 
- Mike? - chłopak spojrzał na mnie, a ja pokazałem mu pluszowego lwa.
- Daniel! - wrzasnął i podbiegł do mnie, wyrywając mi z ręki maskotkę. Przytulił ją mocno. 
- Gdzieś ty był głuptasie? Wiesz jak się martwiłem? Nigdy więcej mi tak nie rób - mówił do lwa. 
Wywróciłem oczami. 
- Luke? - uniosłem swój wzrok. - Gdzie ty go znalazłeś?
- Pod komodą - rzekłem. 
- O Jezu, tak ci dziękuję, bardzo bardzo - przytulił mnie mocno, skacząc w kółko. 
- Michael, puść mnie - zrobił to co kazałem. 
Odwrócił się i poszedł do Caluma, prowadząc monolog z Danielem. W tamtym momencie nie wiedziałem za bardzo co ze sobą zrobić. Prawdopodobnie usiadłbym na ziemi i siedział na Twitterze w moim telefonie, gdyby nie upragniony dzwonek do drzwi. 
- To do mnie - oznajmiłem, udając się, aby otworzyć drzwi. Po wykonanej czynności ujrzałem zapłakaną Alessandrę, która na mój widok rzuciła mi się na szyję. Głaskałem ją delikatnie wzdłuż pleców, kiedy ona wypłakiwała się w moje ramię. 
- Co się stało? - spytałem.
- Mogę tu zostać? - pociągnęła nosem, patrząc na mnie wyczekująco.
- Jasne - odparłem. - Proszę, wejdź.
Otworzyłem szerzej drzwi, robiąc dziewczynie przejście. Weszła niepewnie do środka, rozglądając się. 
- Zdejmuj z siebie buty, płaszcz i chodź do salonu - uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie. Pokiwała głową. 
Poczekałem, aż dziewczyna zrobi to, o co prosiłem. Kiedy tak się stało, udaliśmy się w stronę salonu. Trzymałem rękę na dole jej pleców, zataczając nią powolne kółka. Kiedy weszliśmy, wzrok chłopaków spoczął na mojej towarzyszce. Uśmiechnęła się do nich słabo. Pokazałem jej gdzie może usiąść, po czym sam zająłem miejsce niedaleko.
- Chcesz coś do picia? - spytałem. 
- Jeśli to nie problem - rzekła cicho.
- Ash? - zwróciłem się do chłopaka. - Mógłbyś zrobić jej kakao, proszę?
- Ta - wstał, udając się do kuchni. 
Podczas gdy Irwin przygotowywał napój, reszta chłopaków przedstawiła się dziewczynie oraz zadawała jej przeróżne pytania. Nazywali ją Alessandra, lecz dziewczyna prosiła, aby mówić na nią Alex. Starałem się, żeby czuła się jak najlepiej w naszym towarzystwie. Po chwili Ashton przyniósł Alex kakao, które wypiła ochoczo. Następnie Michael zapragnął pokazać jej Daniela, opowiedział jak to się stało, że mieszka z nami oraz różne bezsensowne historie z 'życia' maskotki. Wydawało mi się, że Alex przez to polepszył się humor.
- Chciałabyś teraz nam opowiedzieć co się stało, czy wolisz-
- Teraz - przerwała mi. 
Podczas jej opowieści starałem się okazać jej jak największe współczucie, zdziwienie oraz zrozumienie. Wszyscy tak robiliśmy. Po skończeniu przytuliłem ją do siebie, całując w czubek głowy.
- Jak dobrze, że cię mam - rzekła.
- Nas - poprawił ją Calum.
- Was - zaśmiała się.
- Odprowadzić cię do pokoju? - spytałem.
- Jakbyś mógł. 
- Luke? - odezwał się Ashton.
- Hmm?
- Mamy cztery pokoje, a pięć osób w domu. Jak to rozwiążemy. 
- Będziesz spać u Caluma - uśmiechnąłem się zwycięsko.
- Ale - odezwał się wspomniany chłopak.
Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem, a ten natychmiastowo zamilkł. 
- I dla zrozumienia. Będziesz u niego nie dlatego, że nie chcę ci odstąpić mojego pokoju, tylko po prostu on ma tam czysto, w porównaniu do pozostałych. 
- Okay, rozumiem - uśmiechnęła się. 
Udaliśmy się w stronę sypialni. Po drodze prowadziliśmy konwersację, podczas której Alex często chwaliła wnętrze domu.
- Harry to kompletny chuj, zawsze taki był. Współczuję ci, że musiałaś z nim mieszkać. To musiało być okropne - powiedziałem.
- Jakoś to zniosłam. Nie było aż tak źle - wzruszyła ramionami. Dostrzegłem cienką ranę na jej policzku. 
- Co ci się stało? - spytałem. 
- N-nic takiego.
- On ci to zrobił? - zaczęła się jąkać, nie wiedząc co odpowiedzieć. - Nie wierzę, jak można być tak podłym. Ale to Harry, po nim można się wszystkiego spodziewać. Mam nadzieję, że nie zaciągnął cię do łóżka.
- Nie, a dlaczego? Poza tym, dla mnie był miły, naprawdę. Może to dziwne, ale dało się go nawet polubić. Aż do dziś.
- To dobrze, że nic więcej ci nie zrobił. Zawsze tak jest, najpierw chce się zaprzyjaźnić i w ogóle, wszystko jakby w bajce, a potem rani dziewczynę i ją porzuca. Miałaś szczęście, że nie zdążył. 
- Och... Nie wiedziałam.
- Skąd mogłaś? - uśmiechnąłem się. 
Dotarliśmy pod pokój. 
- Dasz radę teraz sama się rozpakować i tak dalej? - spytałem.
- Tak, jasne - odparła.
- Okay. Jakby co, będę w salonie. 
Odwróciłem się na pięcie, wracając do pomieszczenia, w którym znajdowali się chłopcy. Po drodze spojrzałem na zegar ścienny, na którym widniała godzina dwudziesta pierwsza. Jak na tą porę, na zewnątrz było dosyć jasno. Nagle poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem go, odblokowując ekran, aby przeczytać wiadomość. Nie była ona zadowalająca. Oczywiście nie miałem najmniejszego zamiaru odpisywać prawdę, szczególnie ze względu na nadawcę.

 
**
Jakby ktoś nie zczaił to ten sms od Harry'ego jest xd. Rozdział z lekka nudnawy, ale po prostu musiał taki być. Wiem, mówiłam, że Stylesa nie będzie, a trochę jest. Stęskniłam się za nim po prostu.
To jest Daniel:
 

Miałam to już napisać w poprzednim rozdziale. Powiedzmy, że 5SOS mieszkają w Londynie, gdzie dzieje się cała akcja. Nie martwcie się więc, Alex nie biegła do nich z Londynu do Australii xd.

http://vine.co/v/MXbrJ9v60QI Alex i Luke ze sobą gadają. Oni coś knują, ja wam mówię..

15 komentarzy:

  1. wlasnie przeczytalam. rozdzial w porzadku, ale wolalabym, zeby harry sie pojawil :)

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział wcale nie jest nudny,no coś ty,wszystko jest jak trzeba,ja myślę,że daniel jeszcze dużo wniesie do tego ff,podejrzany typ,alex i luke,może się do siebie zbliżą,ja bym nie jadła tego sernika,znając ich mogli coś popsuć,a no i jeszcze jak luke ma fajnie zapisanego herriego,aw haha,nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału,oj będzie się działo

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego, ponieważ internet w telefonie nie działa tak jak powinien :(
    Rozdział genialny tak jak poprzedni. Nie wiem jak możesz myśleć , że to jest nudne.. Puknij się czasami w głowę. C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuu świetny rozdział!!! Nie jest nudny. Ale nie ogarniam Luke'a i wg. ;//
    Dzieki
    Next!!!! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. za dużo 5sos, za mało Alex i Harrego ale i tak spoko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. pierwszy komentarz należał do mnie, ale chcę coś jeszcze dodać.
    Piszesz na tt, że to ff z harrym w roli głównej więc powinno być tu go więcej. jego i alex :)

    OdpowiedzUsuń
  7. JEZU ROZDZIAŁ >>>>>>>>>>>>>. LUKE AND ALEX W JEDNYM BED HVGDCHJG :) /Z

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy pojawi sie nastepny rozdzial?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może jutro, a jeśli się nie wyrobię to w weekend :)

      Usuń
  9. Zostałaś nominowana do Liebster Award ;) http://mr-darkness-fanfiction-hazz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyno jak możesz uważać że jest nudny?? Ahh jest idealny.. czekam na jest
    Boże, boże człowiek bez rozdziałów żyć nie może xddd
    Pozdrawia @ILoveR5AndRoss

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałoby być 'czekam na next' haha xdd

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział super, ale już mi brakuje Harry'ego :(
    Czekam nn :)
    @luvmydonuts

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem na wakacjach i wyobraź sobie że leciałam specjalnie do jakieś restauracji i zamówiłam paluszki rybne żeby korzystać z ich wi-fi specjalnie po to aby przeczytać ten rozdział poświęciłam się co nie ? ^^
    A co do rozdziału to bardzo mi sie podoba i nie moge sie doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Hahaha śmiechowy ten rozdział trochę xD w pozytywnym znaczeniu oczywiście :D pokochałam to ff bardzo!

    OdpowiedzUsuń