tag:blogger.com,1999:blog-59438596748974616262024-03-13T04:38:14.401+01:00Emotionless - Harry Styles Fanfictioncutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.comBlogger30125tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-30325007466108184922014-08-15T14:00:00.000+02:002015-04-26T15:44:07.393+02:00Thirty<div style="text-align: center;">
Otworzyłam ciężkie powieki, starając się oprzytomnieć. Chciałam się jakoś poruszyć, ponieważ pozycja, w jakiej aktualnie się znajdowałam, nie była wygodna. Lecz nie mogłam. Coś albo ktoś mnie przytrzymywało. Otworzyłam szerzej oczy, rozglądając się na boki. Byłam przywiązana grubymi sznurami do drewnianego krzesła. Owe sznury okropnie drapały moją skórę; miałam ochotę się podrapać, ale - jak już mówiłam - nie mogłam. Spojrzałam na teren przede mną. Nie miałam bladego pojęcia gdzie się znajduję. Było ciemno, zimno i trochę wilgotno. Prawdopodobnie nigdy wcześniej tu nie byłam. Jedyne, czego byłam pewna, to to, że nie było to w żadnym pomieszczeniu, a gdzieś na zewnątrz. </div>
<div>
- O, - odezwał się jakiś głos - w końcu się obudziłam.</div>
<div>
Spojrzałam na bok i zobaczyłam podchodzącego do mnie Luke'a. Wszystkie wspomnienia z wczorajszego wieczora zaczęły formować się w moim umyśle, przypominając sobie o tym, co się wydarzyło.</div>
<div>
- Idź sobie - powiedziałam drżącym głosem, na co ten się zaśmiał. </div>
<div>
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak ogromnego masz pecha, że spotkałaś Harry'ego - rzekł.</div>
<div>
- Dlaczego?</div>
<div>
- To przez niego tu jesteś. To wszystko jego wina.</div>
<div>
- Po co tu jestem? Nie rozumiem. Do czego ja ci jestem potrzebna? - spytałam. Mnóstwo pytań tworzyło się w mojej głowie, w dodatku bardzo miotały mną emocje. </div>
<div>
- Widzisz moja droga, Harry i ja nie jesteśmy w najlepszych stosunkach.</div>
<div>
- To akurat wiem - powiedziałam.</div>
<div>
- Nie przerywaj mi! - warknął, na co ja się wzdrygnęłam. - Chcemy dotrzeć do Harry'ego dzięki tobie. Wiem, że ty jesteś, jakby to powiedzieć, cenna dla Styles'a. Zabijając osobę, która, jak sądzę, jest najważniejsza w jego życiu, uderzę w jego najczulszy punkt. Punkt, który zaboli - uśmiechnął się cwaniacko.</div>
<div>
-Zamierzasz mnie z..zabić? - zapytałam, jąkając się. </div>
<div>
-Nie do końca. Widzisz... Mam, a może i mamy zamiar pobić cię do tego stopnia, że nie będziesz miała sił, aby się ruszyć, można rzec, że będziesz na skraju śmierci. W między czasie zadzwonimy do Harry'ego i powiemy gdzie jesteś. Zawiadomimy również policję. Potem my się ulotnimy, a ty zostaniesz sama. Kiedy będziesz umierać już powolną i bolesną śmiercią przy nim, przyjedzie policja i zobaczy, że Harry Styles z koszmarną przeszłością zabił cię – po raz kolejny uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach pojawił się błysk.</div>
<div>
- Jesteś okropny - pociągnęłam nosem. - Co on ci takiego zrobił?</div>
<div>
- Kiedyś zrobił coś, czego nie powinien i teraz musi za to żałować. Lepiej się dwa razy zastanowić, zanim się coś zrobi - wytłumaczył. </div>
<div>
- Nie zadzwonicie do niego - powiedziałam.</div>
<div>
- Masz rację.. Ty to zrobisz - rzekł, odwracając się. - Michael, podaj mi jej telefon. </div>
<div>
Chłopak wykonał jego polecenie. </div>
<div>
- Nie - zaprotestowałam. - Nie zadzwonię do niego! Nie ma mowy!</div>
<div>
W tamtym momencie od razu pożałowałam wypowiedzianych słów, ponieważ blondyn mocno uderzył mnie w twarz.</div>
<div>
- Im częściej będziesz się sprzeciwiać, tym gorzej dla ciebie - splunął.</div>
<div>
Gdzie podział się ten ciepły, miły i kochany Luke? Człowiek stojący przede mną był kompletnie kimś innym. </div>
<div>
- Weźcie ją rozwiążcie, bo nie będzie miała jak trzymać tego pierdolonego telefonu - zarządził, a oni zrobili co kazał. - Teraz ty - wskazał na Caluma - i Michael możecie sobie pójść. Nie wydaje mi się, żebym was potrzebował. Wszyscy od Stylesa gdzieś powyjeżdżali, a zostali tylko on i Ashton, który jest tutaj. </div>
<div>
Wstałam z niewygodnego krzesła, rozciągając się delikatnie. Spojrzałam na oddalających się chłopaków, a następnie spuściłam głowę, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Uciec nie miałam jak, byli zbyt silni. Nawet jeśli, to nie miałam pojęcia gdzie. Bałam się jak cholera.</div>
<div>
Nagle poczułam mocne pociągnięcie za włosy. Automatycznie podniosłam głowę do góry, krzywiąc się z bólu.</div>
<div>
- Patrz na mnie - warknął Luke, jeżdżąc palcem po ekranie mojego telefonu. Zapewne wybierał numer do Harry'ego. - Powiesz mu, że ma po ciebie przyjechać, że jesteś z nami oraz jesteś tam, gdzie ostatni raz widział swoją siostrę. </div>
<div>
Podał mi telefon, a ja trzęsącymi dłońmi odebrałam go. Przyłożyłam telefon do ucha, czekając, aż brunet odbierze. Tak się stało po czterech sygnałach.</div>
<div>
- Alex? - usłyszałam jego zdziwiony głos.</div>
<div>
- Harry.. Ja.. Musisz po mnie przyjechać - powiedziałam, co chwilę pociągając nosem. Luke bacznie mnie obserwował.</div>
<div>
- Ty płaczesz? - spytał.</div>
<div>
- Jestem z Luke'iem-</div>
<div>
- Gdzie jesteś? - głos Harry'ego stał się z lekka zdenerwowany.</div>
<div>
- Tam gdzie ostatni raz widziałeś swoją siostrę - mruknęłam, a chwilę potem rozmowa zakończyła się. Zgryzłam wargę ze zdenerwowania. Nie chciałam, żeby Harry'emu się coś stało. </div>
<div>
Luke wyrwał mi telefon z dłoni, rzucając nim o ziemię. </div>
<div>
- To już ci nie będzie potrzebne - rzekł. Uśmiechnął się do mnie, a następnie kopnął mnie w brzuch. Padłam na ziemię, zwijając się z bólu. Co ja takiego zrobiłam?</div>
<div>
- Ash, pilnuj terenu, okay? - spytał Luke, a ten tylko potaknął głową. </div>
<div>
Następnie co chwilę dostawałam ciosy od Luke'a. Byłam zrozpaczona. Kolejny raz kopnął mnie w brzuch, a po mojej twarzy spłynęły łzy. Kompletnie nie miał litości. Bolało mnie wszystko. Ciało, serce, dusza. Bolał mnie mój rozum. Nie mogłam zrozumieć jak mogłam być taka głupia, aby zaufać Hemmingsowi. Już to, że chciał mnie zgwałcić powinno spowodować moją niechęć do chłopaka. Czułam do siebie uraz, bardzo duży uraz. Przeze mnie Harry ma cierpieć. Gdybym nie wpakowała się w to wszystko, nie byłoby problemu. Tak bardzo żałowałam. </div>
<div>
- Odpierdol się od niej! - usłyszałam krzyk Harry'ego, który wybawił mnie od spotkania się pięści Luke'a z moją twarzą. </div>
<div>
Spojrzałam na Stylesa. Był wściekły, nawet bardzo. Miał mocno zaciśniętą szczękę oraz dłonie uformowane w pięści. W jednym momencie odciągnął blondyna ode mnie, rzucając go na ziemię. Ten szybko podniósł się, wymierzając Harry'emu cios w nos. Brunet jęknął, wycierając ręką krew spowodowaną przez Hemmingsa. Blondyn chciał ponownie zadać cios, ale Harry był szybszy. Złapał jego rękę, wykręcając ją. Luke jęknął z bólu. Rzucił nim ponownie o ziemię, a następnie wyciągnął pistolet, kierując go w stronę blondyna. Oczy miał ciemne jak nigdy. </div>
<div>
- Jak ty kurwa śmiesz? - splunął brunet.</div>
<div>
Nagle poczułam jak ktoś chwycił mocno moją rękę, przyciągając mnie do siebie i przystawił mi pistolet do głowy. Harry obrócił się w moją stronę. Skrzywił się, widząc mnie z przystawionym do skroni pistoletem.</div>
<div>
- Ashton? - zapytał, patrząc na chłopaka ze zdziwieniem - Co ty kurwa robisz?</div>
<div>
Mężczyzna przycisnął mnie mocniej, przełykając głośno ślinę.</div>
<div>
- Opuść broń! - powiedział drżącym głosem. Spojrzałam na bruneta z bólem w oczach.</div>
<div>
Harry widząc zaistniałą sytuację opuścił pistolet, wpatrując się ze złością w Ashtona.<br />
- A teraz rzuć tę broń - nakazał. Harry bardzo niechętnie zrobił jak kazał.</div>
<div>
- Jak ty mogłeś? - spytał Harry. - Nie wierzę. </div>
<div>
W tym samym momencie Luke uderzył Harry'ego, a ten upadł na ziemię. Hemmings zaczął go kopać z całej siły, jednocześnie uderzając rękoma.</div>
<div>
- Harry! - krzyknęłam, próbując wyrwać się z uścisku Ashtona. </div>
<div>
- I widzisz Harry, po co ci to było? - spytał Luke, kiedy Harry leżał przy ścianie, zwijając się z bólu.</div>
<div>
- Najpierw zabiłem ci siostrę, a teraz zabiję twoją ukochaną. Czyż to nie cudowne? - słowa Luke'a powoli docierały do mojej głowy. </div>
<div>
- Nie zabijaj jej - powiedział Harry, kaszląc przy tym. - To chodzi o mnie, zawsze chodziło. Ona nie jest z tym związana w żadnym stopniu. Przestań krzywdzić niewinnych ludzi i po prostu mnie zabij. Będziesz miał spokój.</div>
<div>
- Nie - szepnęłam zrozpaczona. </div>
<div>
Nagle Harry podniósł się, wstając. Ledwo trzymał się na nogach. </div>
<div>
- Tylko, że jeśli zabiję ją, to będziesz bardziej cierpiał - rzekł. Wyciągnął z kieszeni pistolet, naładował go, a następnie skierował broń w moją stronę.<br />
Wtedy wpadłam na pomysł. Kopnęłam Ashtona w krocze, a ten - jak przypuszczałam - puścił mnie. Odsunęłam się od niego, lecz nie mogłam podbiec do Harry'ego. Wiedziałam, że kiedy to zrobię, Luke będzie mógł zastrzelić Harry'ego. Nie chciałam umierać, ale jednocześnie nie chciałam, aby Harry zginął. Cholera.</div>
<div>
- Oszczędź ją, błagam - głos Harry'ego stawał się coraz bardziej bezradny. - Zabij mnie. </div>
<div>
Luke tylko się zaśmiał. </div>
<div>
- Jakieś ostatnie słowo? - spytał.<br />
- Jesteś potworem - splunęłam.</div>
<div>
Wydawało mi się, że byłam gotowa na śmierć. Może tak miało być? Może miałam umrzeć właśnie dziś, tutaj? Luke już miał strzelić, kiedy nagle niewiadomo skąd pojawił się tam Irwin, odpychając Luke'a. Ten i tak pociągnął za spust, ale kulka nie trafiła we mnie. Następnie wyrwał Luke'owi jego pistolet z ręki i wystrzelił go w pierś Hemmingsa. Ten upadł na ziemię, wydając z siebie cichy jęk. Leżał nieruchomo, jego klatka piersiowa nie poruszała się. Nie żył.</div>
<div>
- Czemu ty? - zapytałam, a Ashton tylko wskazał Harry'ego. </div>
<div>
Spojrzałam na bok i zobaczyłam bruneta, trzymającego się za brzuch. Sapał z bólu. Widocznie kulka, która miała trafić we mnie, trafiła w Harry'ego. Podbiegłam szybko do bruneta. Upadłam koło niego, z moich oczu zaczęły się lać łzy. Złapałam go za rękę. </div>
<div>
- Zadzwoń po karetkę! - wrzasnęłam zrozpaczona w stronę Ashtona. Ten wyciągnął telefon, patrząc na nas wzrokiem pełnym bólu.</div>
<div>
- Przepraszam - powiedział. - Nie wiedziałem, że to tak się potoczy. Luke nie powiedział mi, że zabił twoją siostrę, ja... Przepraszam. Zasłużył sobie, ten człowiek nie miał serca - spojrzał na nas ostatni raz, a następnie odszedł trochę dalej, przykładając swój telefon do ucha. Spojrzałam z powrotem na Harry'ego.</div>
<div>
- Wszystko będzie dobrze - pocieszałam go. - Wytrzymaj, proszę.</div>
<div>
- Alex?</div>
<div>
- Tak? - skanowałam jego twarz, czekając, aż w końcu otworzy oczy.</div>
<div>
- Przepraszam – wyszeptał, podnosząc powoli powieki.</div>
<div>
- Nie, nie, nie. Nie masz za co przepraszać – płakałam bez opamiętania głaszcząc jego dłoń. </div>
<div>
- To przeze mnie się to wszystko stało. Byłem idiotą - zaczął dusić się mocnym kaszlem, wypluwając przy tym trochę krwi. </div>
<div>
- Ashton?! - wrzasnęłam, a ten odwrócił się w moją stronę. - Kiedy przyjedzie ta cholerna karetka?! </div>
<div>
- Nie wiem! Powiedzieli, że będą najszybciej jak się da - odkrzyknął. Łzy spływały po mojej zrozpaczonej twarzy. </div>
<div>
- To nie twoja wina, Harry. Nie obwiniaj się, proszę. Moja wina i tyle. Gdybym cię posłuchała, nie byłoby tego wszystkiego. Poza tym, nie powinnam się była aż tak na ciebie gniewać. Działałeś pod wpływem emocji, ja... Powinnam cię była zrozumieć - powiedziałam.</div>
<div>
- Czyli mi wybaczasz? - spojrzał mi w oczy. Jego wzrok był pełen nadziei. </div>
<div>
- Tak, wybaczam - mimowolnie uśmiechnęłam się do niego. </div>
<div>
- Dziękuję - szepnął, a mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Wiesz.. Po tym, jak wyprowadziłaś się z mojego domu, przeżywałem lekkie załamanie - zaśmiał się cicho, ale zaraz potem złapał się ponownie za brzuch, krzywiąc się. - Nie chciałem o tym z nikim rozmawiać, chodziłem taki przymulony i w ogóle. Wtedy Louis zaproponował mi, żebym wszystko co czuję napisał gdzieś. Miałem to zrobić, tylko.. że nie umiem. To kompletnie bezsensu.</div>
<div>
Wpatrywałam się w jego twarz. To co mówił Harry było takie.. kochane? Tak mi się wydawało. </div>
<div>
- Możesz mi coś obiecać? - spytał.</div>
<div>
- Mhm, ale co?</div>
<div>
- Kiedy to wszystko się już skończy, weźmiesz moją kartę kredytową, - spojrzałam na niego zdziwiona - kod dostaniesz od Louisa, a następnie pójdziesz i zoperujesz sobie to - jednym palcem przejechał po moim policzku, na którym znajdowała się blizna. - Przepraszam, że ci ją zrobiłem. Boże, nie umiem sobie tego wybaczyć. Jestem takim okropnym człowiekiem. Ja powinienem ją mieć, nie ty. Tak bardzo przepraszam. </div>
<div>
- Harry, nie musi-</div>
<div>
- Obiecujesz? - spytał, przerywając mi. Jęknął ponownie z bólu. Ile ja bym dała, żeby chociaż połowę jego bólu zrzucić na siebie.</div>
<div>
- Obiecuję - rzekłam. </div>
<div>
- Dziękuję ci za to, że chciałaś zostać w moim domu. Te dni były chyba jednymi z najlepszych w moim życiu. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że cię spotkałem. Nie wiem jak, ale wprowadziłaś szczęście do mojego życia. Dziękuję.</div>
<div>
- Dlaczego to brzmi jak pożegnanie, Harry? Nie zostawiasz mnie! Pogotowie zaraz przyjedzie i wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie tak jak było – nadal nie potrafiłam powstrzymać płaczu. Harry ponownie wyciągnął swoją rękę do góry i resztką sił ułożył ją na moim policzku, tym razem gładząc go. Przyłożyłam swoją dłoń na jego, która spoczywała na mojej twarzy i ścisnęłam ją delikatnie. <br />
- Ja też ci dziękuję. Pozwoliłeś mi zostać, gdyby nie ty.. Nie wiem co by się stało. Spędziłam z tobą naprawdę miłe chwile w moim życiu, wiesz? Jesteś cudownym człowiekiem, Harry.<br />
- Nie jestem, uwierz mi. Nie ma gorszego człowieka niż ja, no chyba, że Luke.<br />
Zaśmiałam się cicho.<br />
- Przestań. Wcale aż taki zły nie jesteś.<br />
- Naprawdę tak myślisz?<br />
Pokiwałam twierdząco głową.<br />
- Alex?<br />
- Hmm?</div>
<div>
- Kocham cię – wymamrotał, kiedy jego oczy zaczęły opadać. </div>
<div>
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. </div>
<div>
- Harry, ja-</div>
<div>
- Wiem.</div>
<div>
- Nie potrafię cię kochać - załkałam. - Jesteś dla mnie bardzo ważny, ale po tym wszystkim co zrobiłeś na początku naszej znajomości, ja... Po prostu nie umiem. </div>
<div>
- Wiem, skarbie, wiem - Harry oddychał coraz ciężej. Widać było, że stawał się coraz słabszy. Moje łzy spływały po policzkach, lądując na piersi Harry'ego. - Jesteś chyba pierwsza dziewczyną, w której się zakochałem. Serio. To takie głupie. Nigdy bym nie pomyślał, że mógłbym się w kimś zakochać. Czuję się idiotycznie, ale co zrobić..</div>
<div>
- Proszę, nie zostawiaj mnie – Harry wziął moją dłoń przenosząc ją do swoich ust, po czym zaczął składać na niej delikatne pocałunki.</div>
<div>
- Postaram się przy tobie być, zawsze. Nie mam jeszcze pojęcia jak, ale wiedz, że się postaram - zakaszlnął głośno.<br />
- Harry.. - załkałam.<br />
- Możesz powiedzieć Louisowi, że był świetnym przyjacielem? Nie zdążyłem do niego zadzwonić ani nic. Reszcie też powiedz, proszę. Każ mu się tobą opiekować, okay?<br />
Przytaknęłam.</div>
<div>
- Harry, nie zostawiaj mnie..</div>
<div>
- Obiecaj mi – powiedział słabym głosem. - Obiecaj mi, że mnie nigdy nie zapomnisz.</div>
<div>
Patrzyłam na jego twarz z zamazaną wizją z powodu łez. Widziałam jak jego rysy twarzy co chwilę wykrzywiały się z powodu bólu. Nie mogłam patrzeć na niego, kiedy był w takim stanie.</div>
<div>
- Obiecuję - wymamrotałam. Przytuliłam się do niego, płacząc jak małe dziecko w jego koszulkę.</div>
<div>
Usłyszałam cichy sygnał karetki pogotowia, ale byłam pewna, że nie zdążą przyjechać tutaj na czas. Nawet gdyby tak było, nie uratowaliby Harry'ego. Stracił zbyt dużo krwi. </div>
<div>
Nagle uścisk Harry'ego poluzował się, a jego oczy zamknęły.</div>
<div>
- Na pewno? Będziesz ze mną na zawsze? - wyszeptał.</div>
<div>
Spojrzałam ponownie na jego twarz, gładząc delikatnie jego policzek.</div>
<div>
- Na zawsze - świeży zestaw łez spłynął po moich policzkach. Wielka bryła powietrza stanęła w moim gardle, a wizja się rozmyła.</div>
<div>
Oddech Harry'ego zaczął stopniowo zwalniać, aż nagle zatrzymał się. Dotknęłam dłonią jego serca, lecz nie wyczułam jego bicia. Harry odszedł. I już nie wróci.</div>
<div>
Już nie spojrzy na mnie swoimi cudownymi, zielonymi oczami. Nie ujrzę już jego dołeczków w policzkach. Nie usłyszę jego głosu, śmiechu. Nie zobaczę jak przeczesuje swoje rozwiane na wszystkie strony loki. Nie będę mogła się śmiać z tego, jak się denerwuje. Nie powie mi, że jestem wkurzająca. Nie przytuli mnie.</div>
<div>
Ale mam pewność, że Harry na zawsze pozostanie w mojej pamięci..</div>
<div>
W moim sercu.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
~ Koniec ~</div>
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
<br /></div>
<div>
*TAK WIEM CHCECIE MNIE ZABIĆ HAHA*</div>
<div>
<br /></div>
<div>
idk co powiedzieć, okay<br />
czuję się dziwnieeeeeeeeeeee</div>
<div>
<br /></div>
<div>
DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO, JEJU, NAPRAWDĘ. TAK BARDZO WAS WSZYSTKICH KOCHAM. DZIĘKUJĘ ZA TE WSZYSTKIE WYŚWIETLENIA, KOMENTARZE, ZA TO, ŻE W OGÓLE CHCIAŁO WAM SIĘ CZYTAĆ TO FANFICTION</div>
<div>
IDK CO POWIEDZIEĆ ZKDJSJS TAK BARDZO SIĘ Z WAMI ZWIĄZAŁAM I W OGÓLE</div>
TO MÓJ PIERWSZY BLOG JAKI ZAKOŃCZYŁAM (MIAŁAM JESZCZE JEDEN Z TAKIM TŁUMACZENIEM, ALE NIE WYRABIAŁAM SIĘ Z ROZDZIAŁAMI, WIĘC GO USUNĘŁĄM XD) I JA NIE WIERZĘ, ŻE WYTRWAŁAM DO KOŃCA LOL <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-2y8tww-3P8o/U-zovB_ts-I/AAAAAAAAAUM/falJ8P1MmbM/s1600/one-direction-thank-you-harry-styles-louis-tomlinson-niall-horan.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-2y8tww-3P8o/U-zovB_ts-I/AAAAAAAAAUM/falJ8P1MmbM/s1600/one-direction-thank-you-harry-styles-louis-tomlinson-niall-horan.gif" /></a></div>
<br />
<div>
teraz jak na to wszystko patrzę to to ff to jedna wielka masakra jest hahaha</div>
chyba najgorszy blog jaki kiedykolwiek powstał, ok<br />
<div>
<br />
wy tu się zamartwiacie, bo Styles umarł, a ja się zastanawiam co z Danielem hahah</div>
<div>
<br /></div>
<div>
JESZCZE RAZ BAAAAAAAAAAAARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO, JESTEŚCIE NAJLEPSI</div>
<div>
ILYSM<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-lmZS9tNk9wI/U-zpTxbl-aI/AAAAAAAAAUU/eaTEc3tp7WE/s1600/tumblr_mqgewdbqgC1swx9rdo1_250.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-lmZS9tNk9wI/U-zpTxbl-aI/AAAAAAAAAUU/eaTEc3tp7WE/s1600/tumblr_mqgewdbqgC1swx9rdo1_250.gif" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
macie tu naszych umarłych na zakończenie, huh</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-SgaFasKncB8/U-3zlfoLlMI/AAAAAAAAAUk/EmiK9KkFNcM/s1600/tumblr_n7bjheMqww1swrc91o1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-SgaFasKncB8/U-3zlfoLlMI/AAAAAAAAAUk/EmiK9KkFNcM/s1600/tumblr_n7bjheMqww1swrc91o1_500.gif" height="179" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-15550040647413892392014-08-12T20:35:00.002+02:002014-08-12T20:35:43.003+02:00Twenty - Nine<div>
Harry's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Stary, co jest? - spytał Louis, kiedy wyszliśmy z miejsca naszej pracy. </div>
<div>
Było po dwudziestej drugiej. W mieście panowała już ciemność. Staliśmy na środku pustej drogi, mając w zamiarze pójść do swoich domów. Nieliczne latarnie delikatnie oświetlały kawałki ziemi, nie dając i tak dobrej widoczności. Niebo było bezchmurne, widniało na nim tysiące jasnych gwiazd wraz z księżycem, który ten nocy miał kształt rogalika. Co jakiś czas słychać było głosy w oddali, które, jak sądziłem, należały do niewyżytych nastolatków, udających się na jakąś imprezę. Niekiedy nieopodal można było dosłyszeć dźwięk przejeżdżającego auta. W trawie, znajdującej się na poboczu, głośno cykały* świerszcze. </div>
<div>
- Nic. O co ci chodzi? - spytałem, marszcząc przy tym brwi. Jedyne, co ostatnio ze mną się działo, to ogromne przemęczenie. Nie byłem pewien, czy było widoczne; o co mu chodziło?</div>
<div>
- Wiesz bardzo dobrze o co mi chodzi-</div>
<div>
- No właśnie niezbyt - mruknąłem. Louis westchnął ciężko. </div>
<div>
- Chodzi mi o to.. Uh, widzę jak się czujesz, chodzisz taki przygaszony, czasem nieobecny. To wszystko cię męczy. </div>
<div>
Spojrzałem na niego z zaciekawieniem. Starałem się przypomnieć sobie momenty, które wymienił, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Myślałem, że nikt tego nie zauważył. </div>
<div>
- Skąd ty? - spytałem.</div>
<div>
- Jesteś moim przyjacielem, co nie? Po prostu widzę takie rzeczy. Zmieniłeś się.. Nawet bardzo. </div>
<div>
- Pod jakim względem? - jego wypowiedź stawała się coraz bardziej dziwna w moich oczach.</div>
<div>
Wzruszył ramionami.</div>
<div>
- Nie wiem dokładnie.. Nie umiem stwierdzić pod jakim względem, ale wiem, że jesteś inny. Nie wiem.</div>
<div>
- Bezsensu. </div>
<div>
Analizowałem powoli każde słowo Tomlinsona. Nie rozumiałem zbytnio tego.. Przecież ja się nie zmieniłem. Wciąż jestem tym samym człowiekiem, nie zmieniłem swojego wyglądu, stylu ubierania, fryzury.. Nic się praktycznie nie zmieniło. </div>
<div>
- Ale ja mówię serio. Oraz widzę, że coś cię trapi. Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał ze mną o tym rozmawiać i w ogóle, ale.. Daj sobie jakoś pomóc. </div>
<div>
Ostatnio Tomlinson obserwował mnie zaciekle. Nie rozumiałem sensu jego poczynań, ale wiadomość dlaczego to robi nie była mi do życia potrzebna, więc nie było sensu pytać. Może robił to, bo zauważył, że coś ze mną jest.. Zresztą, jego słowa mnie nie dziwiły. Sam zdawałem sobie sprawę z tego, że już nie daję rady, że muszę się komuś wyżalić, ale.. Nie chciałem tego robić. To było tak głupie.. Jeśli ktoś by się o tym dowiedział, uznałby mnie za idiotę. Kompletnie było to do mnie niepodobne, ja nigdy.. Nigdy takiego czegoś nie zaznałem i chyba nie chciałem nawet zaznawać. Nie było mi to w żadnym stopniu potrzebne. Potrzebowałem kogoś, a może i czegoś, co mogłoby mnie wysłuchać i jakoś pomóc. Ale nie planowałem prosić nikogo o pomoc. Samo przyszło, to samo odejdzie. </div>
<div>
- Ale jak? </div>
<div>
- Nie wiem.. Chcesz porozmawiać o tym? Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.</div>
<div>
- Nie - powiedziałem stanowczo. - Nie chcę o tym gadać. Nie. </div>
<div>
Louis przeczesał palcami swoje włosy, odgarniając przy tym kosmyki, które wpadały mu do oczu.</div>
<div>
- Skoro nie chcesz mówić, to może napisz. </div>
<div>
- Co? - spojrzałem na niego jak na idiotę. </div>
<div>
- No wiesz.. Weź jakąś kartkę i napisz na niej wszystko, co czujesz. Nikt nie zobaczy tego ani nie przeczyta. Nie musisz tego robić teraz, po prostu zrób to kiedyś. </div>
<div>
- Jaki to ma sens?</div>
<div>
- Ostatnio słyszałem gdzieś, że to pomaga. Nie wiem, spróbuj, a się przekonasz. </div>
<div>
Zastanawiałem się, czy to naprawdę miało jakikolwiek sens. Takie pisanie, głupia sprawa. Ale z drugiej strony, może to i mogłoby mi pomóc. Wyrzuciłbym z siebie to wszystko, wszystkie uczucia i w ogóle. Nie zaszkodziło spróbować.</div>
<div>
- Myślisz, że to dałoby mi coś?</div>
<div>
- Jak już mówiłem, Harry, nie wiem. Zobacz sam. </div>
<div>
Pokiwałem lekko głową. </div>
<div>
- Dobra, erm.. Dzięki - uśmiechnąłem się lekko do niego. Odwzajemnił czyn. </div>
<div>
- To do jutra?</div>
<div>
- Ta.. Do jutra - mruknąłem niezadowolony.</div>
<div>
- Pocieszę cię. Jutro może skończymy o szesnastej, nie ma aż tak dużo do robienia - poklepał mnie po ramieniu.</div>
<div>
- Serio? Ale jak to? - przeanalizowałem wszystko, co mieliśmy jutro do zrobienia i wyszło na to, że Louis faktycznie miał rację.</div>
<div>
- Jak to jak? Normalnie - zaśmiał się. </div>
<div>
- Jak dobrze - westchnąłem. - W końcu. Chłopak, stojący naprzeciwko mnie, podrapał się po ramieniu. Wydawało mi się, że nie było więcej tematów do omówienia tego dnia. </div>
<div>
- Do jutra - powiedziałem, poprawiając bandanę, znajdującą się na mojej głowie. Trzymała część moich włosów, głównie tych, które spadały mi na twarz i utrudniały funkcjonowanie. </div>
<div>
Louis kiwnął ręką w pożegnaniu, ruszając w stronę swojego samochodu. Ja zrobiłem to samo. </div>
<div>
Przybywając do domu stwierdziłem, iż dzisiaj nie mam siły na pisanie. Postanowiłem zająć się tym jutro, z uwagi na to, że miałem kończyć wcześniej pracę. Miałem nadzieję, że uda mi się jakoś zwalczyć mój problem. Niby nadzieja matką głupich, ale.. Warto było spróbować.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
*następnego dnia*</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Alex's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Siedziałam na kanapie z Luke'iem, oglądając jakiś serial w telewizji. Nie wiedziałam za bardzo o co w nim chodziło, ponieważ włączyłam go kilka minut temu, a był już w trakcie trwania akcji. Byliśmy w domu we troje - ja, Luke i Ashton, który krzątał się po domu, coś robiąc. </div>
<div>
Tego dnia Luke zachowywał się dziwnie, kompletnie inaczej niż zwykle. Co chwila patrzył na swój telefon, chodził jakiś taki nerwowy. Ewidentnie był nie w humorze. Nie widziałam już tej radości w jego oczach, iskierek. Pytałam mu się już kilka razy czy coś się stało, ale wciąż zaprzeczał. </div>
<div>
Michael i Calum musieli być dziś bardzo zajęci. Z samego rana wyjechali na kilka godzin, wrócili na chwilę, aby porozmawiać z blondynem posiadającym kolczyk w wardze, a potem znów wyjechali. Nie miałam czasu zamienić z nimi nawet słowa. </div>
<div>
- Chcesz to oglądać? - spytałam chłopaka po kilkunastu minutach, stwierdzając, iż serial jest nudny.</div>
<div>
- Obojętnie mi - mruknął. </div>
<div>
- Oglądasz to w ogóle?</div>
<div>
- Ale co? - spytał. Pokiwałam głową z dezaprobatą. Zachowywał się tak cały dzień. To było bardzo nienormalne jak na niego.</div>
<div>
- Jesteś dziś strasznie rozkojarzony - stwierdziłam.</div>
<div>
- Ta, wiem - westchnął. </div>
<div>
Chwilę później do domu wpadli Calum z Michaelem, śmiejąc się przy tym. Weszli do pokoju, w którym się znajdowaliśmy, wymieniając z Luke'iem spojrzenia. Niezbyt wiedziałam o co im chodziło, lecz nie przejęłam się tym. Zielonowłosy podszedł do mnie od tyłu, opierając brodę o czubek mojej głowy. Calum natomiast usiadł na ziemi naprzeciwko mnie. </div>
<div>
- Co tam? - spytał Hood. Wzruszyłam ramionami. </div>
<div>
- Nic takiego. Luke jest dziś dziwny, - Mike się zaśmiał, a blondyn spiorunował go wzrokiem - a ja się nudzę. A co u was? Zauważyłam, że strasznie zabiegani dziś jesteście. </div>
<div>
- Byliśmy - poprawił mnie brunet. - Mieliśmy dziś dużo do załatwienia. </div>
<div>
- Mhm - pokiwałam głową. </div>
<div>
Spojrzałam kątem oka na Luke'a, który wymieniał spojrzenia z Michaelem. Pokiwał delikatnie, prawie niewidocznie głową w przód, jak sądziłam, potwierdzając coś. Chwilę później poczułam, jak zielonowłosy odsuwa się z mojej głowy. </div>
<div>
- Alex? - zaczął Luke. Spojrzałam na niego.</div>
<div>
- Tak?</div>
<div>
- Nigdy nie sądziłem, że jesteś aż tak głupia - rzekł.</div>
<div>
- To znaczy? - spytałam zdezorientowana.</div>
<div>
W tym samym momencie poczułam lekkie, dosyć bolesne ukłucie w tył ramienia. Wzdrygnęłam się. Nagle zrobiłam się strasznie senna. </div>
<div>
- Harry cię ostrzegał, a ty go nie posłuchałaś. Jesteś taka naiwna - jego głos stawał się coraz mniej słyszalny dla mnie. Moje powieki robiły się cięższe z każdą sekundą.</div>
<div>
- Dobranoc - rzekł Hemmings, a przed moimi oczyma zapanowała kompletna ciemność. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
* patrzyłam w internecie co świerszcze robią, bo ja nie umiem tego określić hahaha i to mi wyskoczyło, idk</div>
<div>
<br /></div>
<div>
~*~</div>
<div>
nie martwcie się, ona jeszcze żyje<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-m3wHuexNWPQ/U-peNyerViI/AAAAAAAAAT8/nGCxjAtCfes/s1600/BuirGmqCMAEXEsG.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-m3wHuexNWPQ/U-peNyerViI/AAAAAAAAAT8/nGCxjAtCfes/s1600/BuirGmqCMAEXEsG.jpg" height="320" width="184" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-33743139840837996672014-08-08T15:56:00.003+02:002014-08-08T16:18:10.886+02:00Twenty - Eight<div>
WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM, SZCZEGÓLNIE DLA OSÓB, KTÓRE NIE PRZECZYTAŁY POPRZEDNIEJ</div>
<div>
<br></div>
<div>
Od momentu, kiedy ostatni raz widziałem się z Alex, dni mijały nie ubłagalnie szybko. Przez te kilka tygodni praktycznie wszystko zaczęło wracać do normy. Powoli przyzwyczajałem się do tego, że musiałem przestawić się z powrotem na tryb starego życia. Przez pierwszy tydzień czułem się trochę głupio, ale na szczęście mieliśmy mnóstwo rzeczy do roboty, więc nawet nie zauważyłem, kiedy stało się to dla mnie normą. Starałem się nie myśleć o dziewczynie, cokolwiek mogłoby się jej stać. Może i nie spędziliśmy ze sobą wiele czasu, bo zaledwie kilka miesięcy, ale mogłem stwierdzić, iż się z lekka przywiązałem. Bardzo dobrze wiem, jak to banalnie brzmi.. Ale nic nie poradzę. Czasami przypominałem sobie o sprawie z Hemmingsem, co z jednej strony mnie martwiło, ale z drugiej wiedziałem, że Alex jest pełnoletnia i sama wybrała to, co wybrała. Mówiąc krótko - jej problem. Miałem tylko nadzieję, że ten cały plan Luke'a to nie będzie to, czego się niby najbardziej, ale najmniej spodziewałem. Za cholerę przypuszczałem, że Hemmings będzie chciał coś podobnego do mojego wyobrażenia zrobić, ale bardzo nie chciałem dopuścić sobie tego do myśli. Najgorsze, a zarazem najbardziej prawdopodobne. Cokolwiek by zrobił, oby nie to. </div>
<div>
<br></div>
<div>
Siedziałem wraz z Louisem w pierwszej lepszej kawiarni, na którą natrafiliśmy. Nieczęsto odwiedzałem takie miejsca, sam nie wiem czemu. Chyba ze względu na tłok, jaki w nich panował. Nie jestem typem człowieka, który lubi być otoczony przez ludzi. Siedzą niepozornie na fotelach, pijąc kawę, rozmawiając. Obserwują wszystkich i dziwnym trafem zazwyczaj wydaje mi się, że patrzą na mnie. Myślę sobie wtedy 'człowieka nie widzieli?'. Najśmieszniejsze jest to, że gdy spojrzysz na nich, nagle odwracają wzrok jak gdyby nigdy nic i myślą, że osoba, na której zawiesili swój wzrok tego nie zauważyła. Idiotyczne. </div>
<div>
- Chcesz coś? - spytał Lou, wstając ze swojego miejsca. Pokiwałem przecząco głową. </div>
<div>
Odwrócił się, ruszając w kierunku kasy. Kolejka była nieduża, jakoś sześć osób przed Tomlinsonem, który był ostatni. Jak na tak obszerną kawiarnię, nie można było stwierdzić, iż dzisiejszy ruch w niej był duży. Zawsze wydawało mi się, że dosyć dużo osób ją odwiedza. </div>
<div>
Dziś zdecydowanie byłem nie w humorze. Wciąż na coś marudziłem, nic mi nie pasowało, na nic nie miałem ochoty. Najchętniej położyłbym się do łóżka i nie robił kompletnie nic. </div>
<div>
Przez ostatnie tygodnie praktycznie spałem po pięć lub sześć godzin, mając ogromne urwanie głowy. Moja robota wykańczała mnie kompletnie. W ostatnim czasie przybyło nam akcji, zleceń i tego typu rzeczy. Coraz częściej wracałem do domu po calutkim dniu pracy, zarządzania, brałem prysznic, kładłem się od razu do łóżka i na następny dzień z rana dostawałem telefon, informujący o problemach. Z chłopaków został mi tylko Louis, bo Niall, Liam i Zayn powyjeżdżali w sprawach służbowych za granicę. Z tego wynikało, że ich praca spoczywała na naszych barkach. Kolejnym problemem było to, że należało znaleźć kogoś, kto zastąpiłby Seana, co niestety szło nam kiepsko. Moment jak ten, kiedy mieliśmy trochę czasu wolnego, zdarzał się raz na dwa tygodnie. Okropność. Mieliśmy wtedy czas, aby trochę odpocząć od pracy, ale i tak to nic nie dawało, przynajmniej dla mnie. Myślałem o tym, co trzeba jeszcze wykonać i w ogóle. Bycie szefem nie jest fajne, jest do dupy. Wszystkim trzeba się zajmować. Miałem ochotę się z tego wyrwać, odejść, ale nie umiałem. To było moje życie, bez tego chyba nie funkcjonowałbym normalnie. </div>
<div>
Spojrzałem na Louisa, który usiadł z powrotem w fotelu, trzymając w rękach dwa kubki. </div>
<div>
- Po co ci dwa? - spytałem, podnosząc brew.</div>
<div>
- Masz - przysunął kubek w moją stronę. - Dobrze ci zdobi. Cały czas chodzisz niewyspany, postawi cię choć trochę na nogi. </div>
<div>
Złapałem za ucho od kubka, podnosząc go w górę. Wziąłem mały łyk napoju, który okazał się kawą. Odstawiłem kubek z powrotem na stolik, wykrzywiając usta w niezadowoleniu.</div>
<div>
- Kurwa, jakie to gorące - mruknąłem.</div>
<div>
- Nikt nie mówił, że będzie zimne.</div>
<div>
Wywróciłem oczami.</div>
<div>
- Co to? - kiwnąłem głową w stronę kubka.</div>
<div>
- Kawa - odparł Lou.</div>
<div>
- To wiem, ale jaka?</div>
<div>
- Nie wiem, wyglądała fajnie na obrazku, to wziąłem - wzruszył ramionami.</div>
<div>
- Boże, co za idiota - mruknąłem pod nosem.</div>
<div>
- Słyszałem. </div>
<div>
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Teraz wzrok większości osób co jakiś czas spoczywał na moim towarzyszu, patrząc na niego z zaciekawieniem, a niekiedy nawet z odrazą. Zaśmiałem się cicho.</div>
<div>
- Co? - spytał.</div>
<div>
- Wszyscy się na ciebie gapią - przejechał wzrokiem po ludziach, którzy mieścili się w kawiarni, a ci od razu odwracali od niego wzrok.</div>
<div>
- W dupie to mam - wzruszył ponownie ramionami.</div>
<div>
Jeśli mam być szczery, to zupełnie nie dziwiło mnie to, jak ludzie reagowali na Lou. Wyróżniał się wyglądem, szczególnie ze względu na liczne tatuaże i piercing. Może i ludność, która zamieszkiwała tereny Londynu była różnorodna, to ludzie tacy jak Tomlinson nie zdarzali się często, szczególnie w miejscach takich jak kawiarnia. </div>
<div>
- Urwanie głowy, co?</div>
<div>
- Aż za bardzo - mruknąłem, biorąc ponownie do ręki kubek z kawą, której temperatura trochę się już zmniejszyła. Po wzięciu łyka stwierdziłem, że teraz nadaje się ona do spożywania. </div>
<div>
Rozmawialiśmy z Louisem o różnych, zazwyczaj dotyczących pracy rzeczach. Nie było innych tematów, przynajmniej żaden z nas na nie nie wpadł. Okropnie mi się to nudziło, ale starałem się choć trochę czerpać z czasu wolnego korzyści. </div>
<div>
<br></div>
<div>
Alex's POV</div>
<div>
<br></div>
<div>
Przez te wszystkie tygodnie, które minęły wciąż mieszkałam z chłopakami. Miałam zamiar wyprowadzić się od nich kiedyś, ale zbytnio nie spieszyło mi się do tego. Luke powiedział, że mogę z nimi mieszkać tyle, ile zechcę, więc.. tak też robię. Ten człowiek jest tak cholernie miły, aż to jest niewyobrażalne. Ashton, Michael i Calum zresztą też. Byli bardzo przyjaźni w stosunku do mnie. Dni z nimi mijały tak szybko, nawet nie zauważałam. Wciąż coś się działo. Albo wyjechaliśmy na zakupy, nad jezioro, gdziekolwiek. W domu oglądaliśmy filmy, graliśmy w XBOX'A, gotowaliśmy. Robiliśmy tak głupie rzeczy, ale czyniły one te dni spędzone z nimi wyjątkowe. Każdy z chłopców był inny, mieli różne zainteresowania, słuchali różnych gatunków muzyki, ale to nie miało zbytnio znaczenia. Chyba mogłam nazwać ich moimi przyjaciółmi, bo tak się zachowywaliśmy. Ostatnio Michael opowiadał mi o swoich samochodach, na których punkcie ma fioła. Każde z jego aut miało własne imię, które mu nadał. Były takie zabawne. </div>
<div>
Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że z Luke'iem dogadywałam się najlepiej. Niby zazwyczaj spędzaliśmy czas wszyscy razem, w piątkę. Czasami trójka z nich miała coś do załatwienia, wtedy zostawałam w domu z jednym z nich. I właśnie wtedy, kiedy zostawałam z Hemmingsem, z nim najlepiej rozmawiało mi się i w ogóle. Chociaż.. Może było tak, ponieważ znałam go najdłużej? Sama już nie wiem.</div>
<div>
<br></div>
<div>
Luke's POV</div>
<div>
<br></div>
<div>
- Luke, to nie jest najlepszy pomysł - powiedział Michael, kontynuując naszą rozmowę telefoniczną.</div>
<div>
- Czemu niby?</div>
<div>
- Wiesz bardzo dobrze jacy są.. </div>
<div>
- Ale oni mają gdzieś to, co się z nią dzieje.</div>
<div>
- No właśnie.</div>
<div>
- Nie rozumiesz. Teraz mają mieć ją gdzieś. </div>
<div>
- I dlatego on nie przyjedzie - kontynuował Mike. - Albo przyjdzie, przyleci. Kto wie.</div>
<div>
- Uwierz mi, przybędzie tam, nie obchodzi mnie jak, ale będzie.</div>
<div>
- Skąd możesz mieć pewność?</div>
<div>
- Sam o to zadbam.</div>
<div>
- Ale dlaczego teraz? Tak nagle? - dopytywał się.</div>
<div>
- Bo tak chcę. Mam już dość, a teraz jest świetny moment, nikt nic nie podejrzewa.</div>
<div>
- A co, jeśli coś pójdzie nie tak i-</div>
<div>
- Uspokój się. Nie histeryzuj, wszystko pójdzie zgodnie z planem.</div>
<div>
- Po prostu lubię moje flaki w miejscu, w którym się aktualnie znajdują. Wolałbym ich nie oglądać wywieszonych na płocie przed domem moje matki. Serio – mruknął Michael. Prychnąłem zirytowany.</div>
<div>
- W dupie to mam! – warknąłem. – Widzimy się za pół godziny. I masz wziąć tego kretyna Hooda, razem z jego magicznymi gadżetami. I nie obchodzi mnie, czy w tym momencie ruchacie panny, lakierujecie starego grata czy dziergacie na drutach, bo odkryliście nowy fetysz. Wasze dupy mają być tam szybciej, niż wypowiem nazwę naszego kontynentu. </div>
<div>
Zakończyłem połączenie, wciskając ze złością czerwoną słuchawkę w telefonie z taką siłą, że niemal nie pękło szkiełko. </div>
<div>
<br></div>
<div>
~*~</div>
<div>
Wiem, rozdział jest nudny, znowu, ale nic nie umiem zrobić.. Miałam pomysł i w ogóle, a tu nagle budzę się i dupa, pomysł sobie poszedł. </div>
<div>
<br></div>
<div>
ROZDZIAŁY NIE BYŁY DODAWANE PRZEZ TE DWA TYGODNIE, PONIEWAŻ JESTEM NA WAKACJACH DO DZIŚ (haha). OD NASTĘPNEGO WTORKU BĘDĄ DODAWANE REGULARNIE. </div>
<div>
<br></div>
<div>
Wciąż brałam się za pisanie i nic z tego w końcu nie wychodziło, aż dzisiaj wzięłam się za siebie i macie ten rozdział,huh. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest najciekawszy i wgl, ale niezbyt mi się chciało,uh.<br></div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-77797526836790840182014-07-25T00:05:00.000+02:002014-08-10T12:09:23.513+02:00Twenty - Seven<div>
Harry's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Początek następnego dnia jest bardzo chaotyczny. Wciąż dostaję wiadomości lub telefony z informacjami, dotyczącymi poszukiwań. Całe przedpołudnie zajmują mi rozmowy z resztą gangu. Nie wszyscy jeszcze wykonali swoje zadania, co z lekka mnie niepokoi, ponieważ czasu mamy mało. </div>
<div>
Z Niallem umówiłem się na godzinę piętnastą, więc mam jeszcze ponad trzy godziny do spotkania. To bardzo dobrze, ponieważ ilość informacji, która z godziny na godzinę się zwiększa, jest ogromna i sam nie wiem, czy wyrobię się z tym wszystkim do ustalonej godziny. </div>
<div>
Jak na ten moment nie dostałem ani jednej pozytywnej wiadomości. Nie było to jakoś bardzo zadowalające, ze względu na to, że liczba miejsc, w których mogła być Alex zmniejszała się, a wciąż nie określiliśmy jej położenia. Najważniejsza i najbardziej prawdopodobna informacja nie została jeszcze dostarczona. Byłem prawie pewien, że dziewczyna udała się do swojego domu. Bo gdzie indziej? Ashton wraz z Seanem mieli się tym zająć. Nie dramatyzowałbym tak, gdyby nie fakt, że wzięli się za zadanie już wczoraj, a jeszcze żadna informacja do mnie nie dotarła. Trochę niepokojące. Starałem się być jak najbardziej spokojny, ale niestety nie wychodziło mi to dobrze. Strasznie się przejmowałem, czułem się za to wszystko odpowiedzialny. Z czasem stwierdziłem, że za bardzo się angażowałem. Pomimo tego i tak fakt, że ani Sean, ani Ash się nie odzywali nie dawał mi spokoju. W końcu postanowiłem zadzwonić do jednego z nich, stwierdzając, iż bez tego bym się nie doczekał. Spośród tej dwójki pierwszy w moich kontaktach był Ashton, więc wybrałem numer do niego. Odebrał po czterech sygnałach. </div>
<div>
- Halo? - odebrał zaspany głos.</div>
<div>
- Obudziłem cię?</div>
<div>
- Ta - mruknął.</div>
<div>
- Jest po dwunastej, a ty śpisz?</div>
<div>
- No wiesz, dla niektórych to jest jeszcze noc. Doba Ashtonowa zaczyna się od czternastej - ziewnął.</div>
<div>
- Dobra, nieważne. Masz dla mnie jakieś informacje? - spytałem.</div>
<div>
- Jakie znowu informacje? - jego głos wydawał się być zdziwiony.</div>
<div>
- Dotyczące Alex.</div>
<div>
- Aaa.. Nie ma jej w domu, musimy szukać dalej.</div>
<div>
- Och, okay..</div>
<div>
- Mogę iść dalej spać?</div>
<div>
- Tak - zaśmiałem się, po czym zakończyłem rozmowę.</div>
<div>
Westchnąłem z irytacją.</div>
<div>
- Dupa - powiedziałem do siebie.</div>
<div>
Nie było jej w miejscu, w którym się spodziewałem. Nie byłem z tego powodu zadowolony. Naprawdę miałem cichą nadzieję, że Alex się odnajdzie i będzie spokój. Ale jak zwykle wszystko musiało się zepsuć. </div>
<div>
Krążyłem bezcelowo po domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie miałem na nic ochoty, kompletnie. Nie byłem ani głodny, ani zmęczony, ani nie miałem chęci na jakąkolwiek rozrywkę. To było bezsensu. Wyszedłbym na papierosa, ale nie mogłem ze względu na astmę. Życie jest niesprawiedliwe. Usiadłem na wyspie kuchennej, patrząc pusto przed siebie. Siedziałem tak około pięć minut, aż w końcu dostałem wiadomość, która wyrwała mnie z bezczynnego transu. Odblokowałem ekran telefonu, czytając smsa. Niall pytał się w nim, czy moglibyśmy wyjechać za mniej więcej pół godziny, bo nie ma co robić. Ta wiadomość uratowała moje życie przez zginięciem z nudów. Szybko wystukałem zatwierdzenie pytania, pytając się, czy nie moglibyśmy wyjechać nawet teraz. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Po przeczytaniu krótkiego 'Ok', zeskoczyłem z miejsca, na którym siedziałem i poszedłem do przedpokoju, aby zabrać ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy. Po wykonaniu tej czynności byłem gotów do wyjazdu. Wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Droga do domu Nialla nie zajęła mi dużo czasu. Kiedy podjechałem pod jego parcelę, siedział na chodniku przed domem, kończąc papierosa. W momencie, kiedy mnie ujrzał, zgasił go, wstając. Otrzepał się lekko, a następnie wsiadł do auta. </div>
<div>
- Co tam? - rozpoczął rozmowę.</div>
<div>
- Źle.</div>
<div>
- Czemu? </div>
<div>
- Ash i Sean sprawdzili dom Alex i nie było jej tam.</div>
<div>
- Czyli musi być u Luke'a - mruknął.</div>
<div>
- Nie chcę nawet tak myśleć. </div>
<div>
- No ale nic nie poradzisz. Po prostu lubi go bardziej od ciebie i tyle.</div>
<div>
- Weź się zamknij.</div>
<div>
- Nie umiem. Ja jestem stworzony do mówienia i dobrze o tym wiesz. Gdyby nie ja, świat byłby nudny.</div>
<div>
Wywróciłem oczami. Niall faktycznie był bardzo, ale to bardzo rozmowny. Potrafił nawijać godzinami, nawet jeżeli wiedział, że nikt go nie słucha, to i tak mówił. Wtedy nie dało się ogarnąć, czy on mówi do osób, które znajdowały się w pobliżu niego, czy do siebie. </div>
<div>
- Ale nie przejmuj się tak. Kiedyś się odnajdzie. Żywa czy nie, znajdzie się.</div>
<div>
- Tak, wiem, tylko chodzi o to, że nie mamy dużo czasu. </div>
<div>
- Nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny odkąd uciekła, a ty panikujesz. Przystopuj chłopie - powiedział.</div>
<div>
Miał rację, popadłem w jakąś obsesję. Moim planem było mieć wyjebane, aż sama by wróciła, a tak naprawdę minęło kilka godzin, a ja byłem cały w nerwach. Westchnąłem głęboko.</div>
<div>
- Wiesz co, ty to jednak jesteś bardzo małomówny - odrzekł. </div>
<div>
- Wcale nie. </div>
<div>
- To niby dlaczego już po raz drugi mi nie odpowiedziałeś? - spytał poirytowany.</div>
<div>
- Bo nie było sensu. </div>
<div>
- Tak, na pewno. </div>
<div>
- Boże, Niall nie dramatyzuj.</div>
<div>
- Ja wcale nie dramatyzuję.</div>
<div>
- Wcale.</div>
<div>
- No i widzisz? Jak chcesz to umiesz być zgodny - uśmiechnął się w moją stronę.</div>
<div>
- Idiota. </div>
<div>
- I kto to mówi - wypuściłem głośno powietrze przez nozdrza, nie odpowiadając. </div>
<div>
Po kilku minutach byliśmy pod domem Hemmingsa. </div>
<div>
- Masz broń? - spytałem.</div>
<div>
- No mam, ale nie mam pojęcia po co nam ona.</div>
<div>
- Znasz Luke'a, on jest zdolny do wszystkiego - powiedziałem, po czym opuściłem samochód. Ruszyłem w stronę furtki, Niall podążał za mną. Stanąłem przed nią, naciskając guzik przy domofonie. Po chwili odezwał się z niego głos.</div>
<div>
- Słucham?</div>
<div>
- Pizza przyjechała - rzekłem.</div>
<div>
- Bardzo śmieszne. Jaki jest powód waszych odwiedzin? </div>
<div>
- Pytanie. </div>
<div>
- Nie, nie powiem ci kiedy mam urodziny, ale to urocze z twojej strony - Luke jest jednym z najbardziej irytujących osób jakie znam. </div>
<div>
- Nie o to mi chodzi, idioto.</div>
<div>
- Pff, jak tam chcesz. W takim razie zapraszam.</div>
<div>
Kilka sekund później usłyszałem charakterystyczny dźwięk, oznaczający możliwość wejścia na posiadłość Hemmingsa, poprzez furtkę. Popchnąłem ją, przepuszczając Nialla przed siebie.</div>
<div>
- Panie przodem - kącik moich ust poniósł się. </div>
<div>
Wszedł, a ja za nim, zatrzaskując metalową powłokę. </div>
<div>
- Skąd wiesz gdzie on mieszka? - spytał cicho Niall. Wzruszyłem ramionami.</div>
<div>
Podeszliśmy pod drzwi, czekając na ich otwarcie. Nie zajęło nam to długo, po kilkunastu sekundach drzwi się otworzyły i ujrzeliśmy w nich Luke'a.</div>
<div>
- W czym mogę wam pomóc? - spytał.</div>
<div>
- Alex tu jest, prawda? - zacząłem.</div>
<div>
- Może. A do czego wam ta informacja?</div>
<div>
- Daruj sobie, Luke. I tak wiemy, że tu jest - powiedział Niall.</div>
<div>
- Nawet jeśli, co z tego?</div>
<div>
- Chcemy z nią porozmawiać. </div>
<div>
- Wy może chcecie, ale ona nie - uśmiechnął się Hemmings. </div>
<div>
- Skąd możesz wiedzieć? Po prostu ją tu zawołaj - mruknąłem.</div>
<div>
- A co jeśli nie chcę?</div>
<div>
- Jezu, chcemy tylko się czegoś od niej dowiedzieć.<br />
- Skąd niby wiecie, że tu jest?<br />
- Ashton i Sean mieli poszukać jej w domu rodzinnym, a skoro jej tam nie było, to musi być tu - wyjaśnił Niall.<br />
- Och.. No tak. A tak w ogóle, to ten Sean jakiś dziwny był. <br />
- Był? - spytałem, marszcząc brwi.<br />
- A właśnie, bo wy nic nie wiecie. Wnerwił mnie, więc go zabiłem.<br />
- Że co?! - uniosłem się.<br />
- Ciszej, człowieku.. Teraz macie jednego mniej.. - zaśmiał się. - Jesteście coraz słabsi.<br />
W tamtym momencie miałem rzucić się na niego, lecz Niall mnie powstrzymał.<br />
- To nic nie da - szepnął.<br />
Buzowało we mnie. Luke mały pierdoleniec Hemmings zabił mi członka gangu. Nie mogłem uwierzyć.<br />
- To co? Zawołasz ją? - spytał Horan.</div>
<div>
Luke zagryzł dolną wargę, przez co jego kolczyk zmienił położenie. </div>
<div>
- Okay - powiedział w końcu.</div>
<div>
Niall westchnął z ulgą. </div>
<div>
- Ale! Co ja będę z tego miał?</div>
<div>
- Kupię ci prezent na urodziny.</div>
<div>
- Nawet nie wiesz kiedy one są.</div>
<div>
- Trudno.</div>
<div>
- Co mi kupisz? </div>
<div>
- Bombę, żeby cię w końcu coś zabiło - syknąłem.</div>
<div>
- Ojej, jakie to kochane. </div>
<div>
Odwrócił się na pięcie, wchodząc do środka domu. Wciąż byłem wściekły, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że nic to nie da i, że nie miało to sensu.</div>
<div>
- Jak myślisz? Wyda nas? - spytał Horan.</div>
<div>
- Nie wiem.. Miejmy nadzieje, że nie. </div>
<div>
Razem z Niallem patrzyliśmy w głąb domu Hemmo, oglądając go.</div>
<div>
- Alex, jakieś upośledzone dzieci chcą się z tobą widzieć - usłyszałem głos blondyna. Byłem pewien, że specjalnie powiedział to na tyle głośno, abyśmy usłyszeli. Reszta ich krótkiej rozmowy brzmiała o wiele ciszej, nie mogłem już usłyszeć co mówili. Po niedługiej chwili w miejscu, gdzie niedawno znajdował się Luke, stanęła Alex.</div>
<div>
- Czego chcecie? - spytała.</div>
<div>
- Mamy do ciebie pytanie - powiedział Niall.</div>
<div>
- Jakie?</div>
<div>
- No więc, to jest trochę skomplikowane, ale-</div>
<div>
- Nie zamierzam z tobą rozmawiać, tylko z nim - wskazała na Nialla. Zrobiłem się zły.</div>
<div>
W tle usłyszałem śmiech Luke'a. Wyminąłem Alex, złapałem za klamkę drzwi i pociągnąłem za nią tak, że powłoka się zamknęła.</div>
<div>
- Chodzi nam o to, że chcemy być pewni, iż nie wydasz nas policji - dokończył za mnie Niall. </div>
<div>
- Och.. Szczerze, to nawet o tym jeszcze nie myślałam. Ale spokojnie, was nie wydam. To znaczy.. Jeśli chodzi o ciebie, - spojrzała na mnie - to się jeszcze zastanowię, ale reszta może się czuć bezpieczna.</div>
<div>
- To świetnie - rzekł Niall. Wcale nie było świetnie. </div>
<div>
Spojrzałem jednoznacznie na Nialla. Na szczęście załapał o co chodzi. </div>
<div>
- To ja już pójdę - powiedział, po czym odwrócił się i poszedł do samochodu.</div>
<div>
- Jakieś jeszcze pytania? - spytała dziewczyna.</div>
<div>
- Nie, ale-</div>
<div>
- O, w takim razie żegnam - odwróciła się, chwytając za klamkę. Złapałem ją za nadgarstek, odwracając przodem do siebie.</div>
<div>
- Co jeszcze?</div>
<div>
- Wrócisz? - spytałem.</div>
<div>
- Dlaczego niby?</div>
<div>
- No bo.. Em..</div>
<div>
- Harry, po tym co się stało nie myśl, że zamierzam wrócić. Jesteś kompletnym chujem w moich oczach i nie chcę cię więcej znać. Wybacz.</div>
<div>
Przełknąłem ciężko ślinę. </div>
<div>
- Chociaż mnie jeszcze przez chwilę posłuchaj.</div>
<div>
- Ale nie chcę.</div>
<div>
- Proszę.. - westchnęła cicho.</div>
<div>
- Dobra.</div>
<div>
- Nie możesz tu mieszkać. Luke nie jest dobrym człowiekiem. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co on może ci zdobić. Wiem, że-</div>
<div>
- Jeśli tak ma wyglądać twoja wypowiedź, to sorry, ale ja podziękuję. Chyba sama wiem, co jest dla mnie dobre, więc..</div>
<div>
- Ale ja mówię na serio. Błagam, musisz mnie posłuchać.</div>
<div>
Prychnęła.</div>
<div>
- Nic nie muszę, Harry. Teraz wybacz, ale nie mam zamiaru dalej z tobą rozmawiać. Żegnaj - odwróciła się i weszła do domu. Patrzyłem smutnymi oczami, jak znika za drewnianą powłoką. </div>
<div>
Wróciłem do samochodu, wsiadając do niego bezemocjonalnie. </div>
<div>
- I jak? - spytał Niall.</div>
<div>
- Miałeś rację. Woli go ode mnie - mruknąłem. </div>
<div>
I to wszystko moja wina. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
~*~</div>
<div>
Więc tak, pierwsza sprawa - do końca zostały cztery rozdziały, wliczając w to ten. Czyli trzy xd. Ten oraz następny będą takie przejściowe, a dwa następne to będzie finał. Chociaż.. Może ten przedostatni to będzie bardziej wprowadzenie do finału.. Zobaczymy.</div>
<div>
Kolejna sprawa, to taka, że komentarzy znów jest coraz mniej. Ja nie wiem, czy moje ff wam się już nie podoba, czy jak :(</div>
<div>
I ostatnia, najważniejsza. Dziś wylatuję na wakacje na dwa tygodnie i nie mam pewności, że przez ten okres czasu rozdział się pojawi. Może będę miała jakiś wolny wieczór, czy coś i wtedy go opublikuję, ale naprawdę nie mam pewności. Musicie czuwać :)</div>
<div>
<br /></div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-68977657125779578302014-07-22T23:23:00.000+02:002014-07-22T23:23:26.398+02:00Twenty - Six<div>
Nie miałem nawet najmniejszej pewności, że mój plan mógłby wypalić. Przecież ona mogła być wszędzie. Starałem się być dobrej myśli, mając nadzieję, iż Alex się gdzieś odnajdzie. Pomimo tego, iż wiedziałem, że to jest bez sensu, chciałem rozpocząć poszukiwania. O ile można było to tak nazwać. Przecież to ona sama odeszła, a ja chciałem ją znaleźć. Chyba. Z czasem zacząłem zastanawiać się nad powodem, dla którego tak bardzo chcę odnaleźć tą dziewczynę. To było takie nienormalne, kompletnie nie w moim stylu. Ona była tylko zwykłą dziewczyną, która ze mną mieszkała, a może i mieszka, kto wie. Przynajmniej starałem sobie wpoić to do głowy. Nigdy wcześniej nie mieszkałem z dziewczyną, nie licząc mojej rodziny. Nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że ktoś był w domu razem ze mną. Do momentu, kiedy zdecydowałem się na 'wzięcie' jej do siebie, mieszkałem sam. Z początku nie czułem się najlepiej z tym, że ktoś kręci się po domu, ogólnie w nim przebywa. Było bardzo nieswojo, jak dla mnie. Obecność osoby drugiej, którą było widać, słyszeć, a nawet czuć, przez pierwsze dni była dla mnie okropną udręką. Największym problemem wtedy było co zrobić z Alex, kiedy musiałem gdzieś wyjechać. Nie umiałem jej zaufać, byłem pewien, że się wymknie, pójdzie na policję, oskarży mnie o porwanie i wszystko ległoby w gruzach. Dlatego zazwyczaj zabierałem ją ze sobą, co w większości przypadków nie wychodziło na dobre. Puszczały mi nerwy, gdy zrobiła coś, czego nie powinna. Z biegiem czasu powoli zacząłem się do tego przyzwyczajać, robiło się dla mnie normalne to, że byłem w domu razem z nią. Tak jakby stawała się częścią mojego życia, co w mojej głowie brzmiało przerażająco. Wnioskując - prawdopodobnie zależało mi tak bardzo na jej powrocie, ponieważ nie chciałem znów być sam. Czasami wydawało mi się, że jej przybycie zmieniło moje życie na trochę lepsze. Na pewno było weselej, nie czułem już tej przytłaczającej samotności. Następnie zacząłem zastanawiać się nad tym, czy przypadkiem ja po prostu nie boję się tego, że mógłbym zostać sam. To brzmiało tak bardzo gównianie, ale.. Może i tak było. Westchnąłem.</div>
<div>
- Hazz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Louisa.</div>
<div>
- No?</div>
<div>
- Czy ty jesteś pewien, że ten twój genialny plan wypali? </div>
<div>
- Co masz na myśli? - spytałem, marszcząc przy tym brwi.</div>
<div>
- No bo widzisz.. Co jeśli znajdziemy Alex, ale ona wcale nie będzie chciała wracać? Nie będzie nas słuchać i w ogóle? Wiesz, że wtedy będziemy musieli ją..</div>
<div>
- Wiem - warknąłem.</div>
<div>
Nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli. Ale niestety to było bardzo prawdopodobne i nie dziwiłbym się, gdyby tak się stało. Spójrzmy prawdzie w oczy, dlaczego Alex miałaby chcieć tu powrócić? Jestem chyba najgorszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek poznała. Po tym, co zrobiłem pewnie znienawidziła mnie jeszcze bardziej. Przez ten cały czas musiałem być dla niej ogromną udręką. Ale dlaczego ja się tak zamartwiałem? Najważniejsze było, aby znaleźć ją i przeszkodzić jej pójście na policję oraz zeznawanie na nas. Nie powinno mnie obchodzić to, co czuła Alex. Należało się zająć własnymi problemami.</div>
<div>
- I co zrobimy? - kontynuował rozmowę.</div>
<div>
- To co należy - powiedziałem.</div>
<div>
- Mógłbyś dokładniej? - Zayn spojrzał na mnie z irytacją.</div>
<div>
- Musimy zadbać o nasze bezpieczeństwo i nie obchodzi mnie to, czy ona będzie chciała wrócić czy nie. Trzeba upewnić się, że nas nie wyda. </div>
<div>
Pokiwali zgodnie głowami. W tym samym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi, obwieszczający gości.</div>
<div>
- Pójdę otworzyć - zadeklarował Niall.</div>
<div>
Wstał i poszedł w kierunku drzwi. Chwilę potem do salonu, gdzie się znajdowaliśmy, weszła reszta gangu, czyli aż trzy osoby. Razem było nas ośmiu. Rozsiedli się w fotelach lub sofach, a Niall wrócił na swoje poprzednie miejsce.</div>
<div>
- Przechodząc do sedna, jaki jest twój plan? - spytał Ashton. Chrząknąłem.</div>
<div>
- Więc wygląda to tak - zacząłem. - Zjebałem sprawę, Alex ode mnie, że tak powiem odeszła i musimy ją odszukać, ze względu na to, iż nie wiemy, czy możemy jej ufać i czy nas nie wyda. Chodzi mi głównie o to, że ona jest wszędzie i nie dam rady sam spróbować jej jakoś odszukać. </div>
<div>
- To jak to zrobimy? - spytał Liam.</div>
<div>
- Wydaje mi się, że możemy się podzielić na dwuosobowe grupy. Chyba, że ktoś chce być sam, to nie bronię - wyjaśniłem. </div>
<div>
W tym samym momencie telefon Ashtona zadzwonił. Chłopak przeprosił, wstał i poszedł w ustronne miejsce, aby kontynuować rozmowę telefoniczną. </div>
<div>
- Już mówię, że nie możemy tak sobie od razu wparowywać do domu obcych osób. Podajcie się za jakichś znajomych Alex czy coś, musicie zdobyć zaufanie ludzi, do których udacie się z poszukiwaniami. Ktoś jeszcze musi sprawdzić lotniska, czy przypadkiem nie wyleciała gdzieś. Zgoda?</div>
<div>
Po kolei pokiwali głowami.</div>
<div>
- Ty rozdzielisz kto ma być z kim czy jak? - spytał Zayn.</div>
<div>
- Nie, no bez przesady. Mi to jest obojętne, naprawdę. Rozdzielcie się sami. </div>
<div>
Moment później Ashton wrócił do pokoju, chowając telefon do kieszeni swoich jeansów. </div>
<div>
- Coś mnie ominęło? - spytał.</div>
<div>
Wyjaśniłem mu wszystko to, co ustaliliśmy. Nie miał żadnych sprzeciwień, ani uwag.</div>
<div>
- Mogę być z Seanem? - zwrócił się do mnie.</div>
<div>
- Tak, jasne - powiedziałem. Spojrzałem pytającym wzrokiem na Seana.</div>
<div>
- Mi pasuje - rzekł. </div>
<div>
- W takim razie wy pojedziecie do rodziców Alex, okay?</div>
<div>
- Ta - odparli zgodnie.</div>
<div>
- Ja z Niallem jutro udamy się do Luke'a. Mamy chyba najgorsze zadanie, ale nic nie poradzę. Ktoś musi - mruknąłem niezadowolony. </div>
<div>
- Możemy już jechać? - spytał Ash.</div>
<div>
- Chyba tak - powiedziałem. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ashton's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Po telefonie Luke'a opowiedziałem mu co się działo, o czym rozmawiamy i co ustaliliśmy. Blondyn powiedział mi co mam zrobić, aby jego plan poszedł zgodnie z oczekiwaniami. </div>
<div>
Wyszliśmy z Seanem, udając się do mojego auta. Wsiadłem do środka, zatrzasnąłem drzwi od strony kierowcy i czekałem, aż chłopak wsiądzie do środka. Nigdy jakoś mu się nie przyglądałem. Dwudziestodwulatek miał proste, ciemnobrązowe włosy, dosyć jasną karnację, na której znajdowały się pieprzyki. Jego zarys szczęki był mocny, usta pełne. Chłopak był dobrze zbudowany. Jego wzrost dorównywał mojemu, czyli można stwierdzić, że był wysoki. Sean w gangu zajmował się wszelkimi sprawami związanymi z narkotykami, czyli przemycaniem, handlem i tak dalej. </div>
<div>
Po usłyszeniu trzasku zamykanych drzwi odpaliłem silnik, wyjeżdżając z podjazdu Harry'ego. Według mnie jego plan był kompletnie bez sensu. Mieszkał razem z Alex, czasami to normalnie osrałby się za nią, a teraz nie wie czy możemy jej ufać. Niech sobie człowiek mózg kupi. </div>
<div>
Jechaliśmy niezbyt szybkim tempem, rozmawiając o różnych nieintrygujących błahostkach. Nie miałem ochoty na rozmowę, ale niestety Sean był człowiekiem towarzyskim i bardzo rozmownym, więc przez całą drogę nadawał non stop. </div>
<div>
- Wiesz jak tam dojechać? - spytał.</div>
<div>
- Tak, tak - mruknąłem. </div>
<div>
Po następnych dziesięciu minutach dojechaliśmy na wyznaczone miejsce. </div>
<div>
- Ash? - spojrzałem na niego - To chyba nie jest dom rodziców Alex - jego głos był bardzo niepewny. </div>
<div>
- Wiem, mam coś do załatwienia, a potem pojedziemy do nich. To nie zajmie dużo czasu. Chodź ze mną, po co masz tu tak siedzieć? - zachęciłem go ręką, po czym opuściłem auto, udając się do środka opuszczonych magazynów, w których Luke kiedyś spotkał się z Harrym. Odwróciłem się, sprawdzając, czy Sean na pewno podążał za mną. W środku śmierdziało stęchlizną oraz pleśnią. Poszedłem w głąb, do miejsca, w którym umówiłem się. Po drodze zgubiłem Seana, co było ustalone, więc kompletnie się tym nie przejąłem. </div>
<div>
- Jest tu? - odwróciłem się i ujrzałem przed sobą Luke'a. </div>
<div>
- Mhm - odpowiedziałem. </div>
<div>
- Świetnie. Możesz iść do auta, zaraz przyjdę - rzekł, a ja wykonałem jego polecenie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Luke's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Szedłem w stronę głosu Seana, który nawoływał Ashtona. W końcu ujrzałem go, stał na środku jakiegoś pomieszczenia w tych obślizgłych magazynach, kręcąc się. Stanąłem w cieniu, pozostając niezauważony. </div>
<div>
- Bu - mruknąłem, przerywając jego wołania.</div>
<div>
Podskoczył ze strachu, na co zaśmiałem się złowieszczo.</div>
<div>
- Ashton? - spytał.</div>
<div>
- Nope - wyszedłem z ciemnego miejsca, podchodząc do chłopaka. Na mój widok rozszerzyły mu się źrenice, prawdopodobnie ze strachu. Praktycznie każdy z tej ich bandy, bo gangiem tego nazwać nie mogę, się mnie bał. Oprócz Irwina i Harry'ego, oczywiście. Bardzo mnie to satysfakcjonowało. Mieli mnie za psychicznego człowieka, który jak najszybciej powinien być odesłany do lekarza czy gdzieś. Tak bardzo mnie to śmieszyło.</div>
<div>
- Luke? Czego ty chcesz? - spytał przerażony. </div>
<div>
- Ciebie, w pewnym sensie.</div>
<div>
- A do czego ja ci jestem potrzebny?</div>
<div>
- Powiedzmy, że chciałbym, abyś przeszedł na moją stronę. U Harry'ego jesteś nic nie warty, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo on wami pomiata. </div>
<div>
- Nie przekonasz mnie - zapewnił.</div>
<div>
- Styles myśli, że wszystko mu wolno. Mówi wam co macie robić, jakbyście nie mieli własnych rozumów. On nie jest fair, Sean. </div>
<div>
- To nic. I tak nie zamierzam dołączyć do ciebie. Nie myśl sobie. Gdzie jest Ashton? - rozejrzał się wokół siebie.</div>
<div>
- Poszedł sobie. </div>
<div>
- Co?</div>
<div>
- No poszedł sobie. On jest chyba najmądrzejszy z was wszystkich. Posłuchał mnie i co? Ma coś z życia, nie to co wy.</div>
<div>
- Jak to? To znaczy, że to, co mówiłeś Harry'emu, o tym-</div>
<div>
- Mhhhm...</div>
<div>
- Niemożliwe.</div>
<div>
- To co? Wchodzisz ze mną w układ?</div>
<div>
- Nigdy - powiedział. - Nawet w twoich snach. </div>
<div>
Zaśmiałem się. </div>
<div>
- Wiesz, że teraz Harry się o wszystkim dowie i nici z was będą? - spytał zadowolony.</div>
<div>
Sięgnąłem po przygotowany wcześniej na wszelki wypadek przyrząd, wyciągając go z kieszeni.</div>
<div>
- A wiesz, że umiem przepowiadać przyszłość?</div>
<div>
Prychnął.</div>
<div>
- Wow. Ale jesteś fajny. I co niby mi powiesz, skoro jesteś takim magikiem? </div>
<div>
- Że nie uda ci się go powiadomić - podszedłem bliżej niego, patrząc mu w oczy. Dzieliły nas jakieś dwa centymetry. Zaśmiał się.</div>
<div>
- Nie bądź tego taki pewien.</div>
<div>
- A wiesz co ci jeszcze powiem? - spytałem, przechylając lekko głowę w prawą stronę.</div>
<div>
- Co niby? - patrzył na mnie kpiąco.</div>
<div>
- Umrzesz - wyszeptałem, pochylając się w stronę jego ucha, po czym wbiłem ostre narzędzie trzymane w ręku prosto w serce chłopaka. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
~*~</div>
<div>
LUKAS CO TY ROBISZ DZIECKO<br />
Nie chce mi się dodawać do bohaterów Seana, no bo on jest tylko tu xd</div>
<div>
Wiem, wiem, krótki i za mało Alex. W następnym rozdziale będzie jej dużo, I PROMISE. </div>
<div>
Tak jak już pisałam - powoli zbliżamy się do końca. Do następnego rozdziału postaram się obliczyć ile jeszcze dokładnie zostało rozdziałów :) Niestety nie mogę zrobić drugiej części, przykro mi. Ja to sobie zaplanowałam tak jak będzie i nie ma tam part 2. W ostatnim rozdziale napiszę wam notkę, która będzie dotyczyła mojego kolejnego bloga, który MOŻE zaistnieje, więc się nie martwcie, możliwe, że będę tworzyć dalej x</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-38804679931083271642014-07-18T21:43:00.000+02:002014-07-19T14:03:52.707+02:00Twenty - Five<div>
Alex's POV</div>
<div>
<br></div>
<div>
Weszłam do pokoju, który wyznaczył mi Luke. Od razu poczułam zapach mocnych, męskich perfum. Na pierwszy rzut oka pokój wydawał się być schludny. Nawet bardzo. Pomieszczenie było równie wielkie, jak pokoje w domu Harry'ego. Dom chłopaków tak samo. Wciąż dziwiło mnie to, skąd ci wszyscy ludzie mają tyle pieniędzy, zważając na to, że mieszkają sami. Rozejrzałam się po pokoju, lustrując go wzrokiem. Ściany były koloru pomarańczowego, lecz gdzieniegdzie można było dostrzec także pasma jasnego popielatego. Bardzo dobrze dobrano te dwie farby, pokój przez to wyglądał jaśniej. Meble były metalowe, koloru jasnego bordo. Pokój był zdecydowanie w stylu nowoczesnym. Przy lewej ścianie w stosunku do drzwi stało łóżko. Pościel była popielata, jak niektóre odcinki ścian. Podłoga była wyłożona jasnymi panelami. Przy ścianie naprzeciwko mnie stała jedna, szeroka komoda, a przy prawej duża szafa. Obok łóżka znajdował się mały, zgrabny stoliczek nocny. Po wejściu w głąb pokoju przy ścianie, w której znajdowały się drzwi dostrzegłam biurko wraz z krzesłem, a na metalowej powłoce laptopa oraz kilka książek. Ogółem mówiąc, całe pomieszczenie wydawało się być bardzo przytulne. </div>
<div>
Chłopcy wydawali się być naprawdę mili i przyjaźni w stosunku do mnie, co bardzo moją osobę cieszyło. Wciąż nie byłam pewna co to tego, czy im nie przeszkadzam albo nie robię kłopotu, lecz Luke zapewniał mnie, że absolutnie nie. Starałam się nie myśleć o wydarzeniu w domu Harry'ego, pomimo tego, że było to bardzo trudne. </div>
<div>
- Było, minęło i należy o tym zapomnieć - powtarzałam sobie w myślach.</div>
<div>
Zaczęłam się powoli rozpakowywać, starając się nie zmienić miejsca położenia żadnego z rzeczy Caluma. Z poprzedniego domu nie zabrałam ze sobą wielu rzeczy, przez co byłam na siebie okropnie zła. Nie dawało mi spokoju to, czy Harry zacznie mnie szukać, czy też nie. Należało czekać, odpowiedź sama w końcu kiedyś się udzieli.</div>
<div>
<br></div>
<div>
Luke's POV</div>
<div>
<br></div>
<div>
Schowałem telefon z powrotem do kieszeni, ignorując tymczasowo wiadomość. Usiadłem pomiędzy Ashtonem i Calumem, którzy jedli sernik zrobiony przez Irwina i Mike'a. </div>
<div>
- Chcesz? - spytał Cal z pełną buzią, wziął talerz z ciastem, leżący na ławie przed nim i podał mi go. </div>
<div>
- Nie chcę, dzięki - powiedziałem. </div>
<div>
Przez następne kilkanaście minut żadne z nas nie odezwało się. Michael robił coś w swoim telefonie, a reszta wciąż jadła. Przybrałem poważny wyraz twarzy, starając się nie zwracać uwagi na to, co działo się wokół mnie. Wyciągnąłem telefon i postanowiłem odpisać Harry'emu, aby mieć to później z głowy. Następnie obmyślałem dalszy ciąg mojego planu, który musiał wyjść jak najlepiej. Wszystko należało zaplanować idealnie. Trzeba też było wymyśleć plan B, gdyby ten pierwszy nie wypalił. Było bardzo dużo do zrobienia.</div>
<div>
Czasem wydawało mi się, że wszystko musiałem robić ja, jeśli chodziło o sprawy gangu. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jako jego szef, będę mieć mnóstwo obowiązków. Ale żeby prawie wszystko? Reszta była zbyt leniwa, aby mi choć w małym stopniu pomóc. To takie wnerwiające. </div>
<div>
- Nad czym tak rozmyślasz? - spytał Mike.</div>
<div>
- Ustalam plan na najbliższe dni - mruknąłem. </div>
<div>
- Och..</div>
<div>
Nagle usłyszałem cichą, krótką melodię, która wydobyła się z telefonu Ashtona. Odblokował on swoją własność, skanując wzrokiem ekran smartfona. Wyglądało na to, że dostał sms'a. </div>
<div>
- Muszę iść - odparł z grymasem na twarzy. </div>
<div>
- Co jest? - spytałem. </div>
<div>
- Spotkanie służbowe - wywrócił oczami. Prychnąłem. Te ich spotkania to jedno wielkie gówno, nic praktycznie nie robią na nich. Bez sensu. Ale przynajmniej się czegoś znów dowiem, co może mi ułatwić wykonanie mojego planu. </div>
<div>
- Wiecie co, pójdę lepiej zobaczyć co u Alex - rzekł Michael.</div>
<div>
- Okay, idź - powiedziałem. </div>
<div>
Chłopak wstał, udając się do jej pokoju. Ashton wsunął telefon w tylną kieszeń i ruszył w stronę wyjścia. Po chwili w pokoju rozległ się dźwięk zamykanych drzwi.</div>
<div>
- Masz jakieś nowe pomysły? - do rozmowy powrócił Cal.</div>
<div>
- Szczerze mówiąc, to jeden. Mam ochotę pograć z nim w grę.</div>
<div>
- Grę? - spytał.</div>
<div>
- Tak, grę. Ale nie byłaby to zwykła gra, oczywiście. Taka jakby... Gra o życie. </div>
<div>
- Zapowiada się ciekawie... Ale o czyje życie? Jego?</div>
<div>
- Oczywiście, że nie. To byłoby zbyt proste. O kogoś bardziej... Wartościowego. </div>
<div>
Pokiwał głową.</div>
<div>
- Stwierdziłem, iż z lekka bez sensu jest powtarzać sytuację, wszystko praktycznie tak samo, no, prawie wszystko. Nuda. I do głowy przyszedł mi ten pomysł. Może się udać - wytłumaczyłem. - Nie jestem jeszcze do końca pewny, czy będzie mi się chciało tak bardzo wysilać. Dlatego zobaczymy, jak się uda - wykonamy ten plan, a jak nie - to ten stary. </div>
<div>
- Świetny pomysł - pochwalił Calum.</div>
<div>
- No wiem, bo mój - zaśmiałem się, a on wywrócił oczami. </div>
<div>
W tym samym momencie wrócił Mike. </div>
<div>
- I? - spytałem.</div>
<div>
- Prawie skończyła się rozpakowywać i w ogóle, zaraz tu przyjdzie. Myślałem, że może zamówili byśmy pizzę czy coś?</div>
<div>
- Okay, idź się spytać jaką lubi - rozkazałem.</div>
<div>
- Ale-</div>
<div>
- Idź.</div>
<div>
Michael pobiegł do pokoju wyznaczonego dla Alex, a ja i Calum powróciliśmy do rozmowy.</div>
<div>
- Nie sądzisz, że będzie to strasznie wredne w stosunku do niego? - spytał.</div>
<div>
- Nie, dlaczego? - zmarszczyłem brwi.</div>
<div>
- Nie wiem.. Jakoś tak pomyślałem - wzruszył ramionami. </div>
<div>
- Przecież wiesz jaki jestem. Dla mnie nic nie będzie przesadne, to chyba oczywiste. Według mnie on zasługuje na to, głównie przez to, co zrobił. Będzie cierpiał tyle, ile mi się podoba - rzekłem.</div>
<div>
<br></div>
<div>
Harry's POV</div>
<div>
<br></div>
<div>
Od godziny chodziłem w tą i z powrotem, jednocześnie rozmawiając z Zaynem, Louisem, Liamem i Niallem. Przez większość tego czasu mówili mi jakim to wielkim jestem idiotą, że jestem nieodpowiedzialny, samolubny i tak dalej. Z tego wszystkiego zdawałem sobie sprawę, nawet może za bardzo. Wolałbym nie martwić się tak bardzo, jak to robiłem.</div>
<div>
Nie wiedziałem zbytnio co mam myśleć o sobie oraz tej całej sprawie. Z jednej strony wiedziałem, że nie powinienem był dać jej uciec, bo przecież coś mogło się stać, ale z drugiej mogłem się też cieszyć, ponieważ nareszcie byłem wolny, miałem pustą chatę i znów mogłem tu robić co mi się podobało. Miałem okropne wyrzuty sumienia, które bardzo chciałem ukryć przed chłopakami. Lecz po tym, jak uświadomili mi co zrobiłem, było jeszcze gorzej. Zacząłem trochę panikować, co kompletnie nie było w moim stylu, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, co robiłem. Do czasu.</div>
<div>
- Harry, powiedz mi po raz kolejny, jak mogłeś zabić tego kota?! Przecież on był taki zajebisty! Trzeba było oddać go mnie! - unosił się Niall, machając przy tym rękoma.</div>
<div>
On jako jedyny przejmował się tym futrzakiem, prawiąc mi morały dotyczące tego, jaki to ja jestem zły dla zwierząt. Reszta za to opieprzała mnie za moją głupotę, według nich.</div>
<div>
- Boże, Harry, jesteś takim dzieckiem - powiedział Liam, łapiąc się za głowę. - Zawsze musisz coś spartolić, zawsze. </div>
<div>
- Jesteś bardzo nieodpowiedzialny - rzekł Zayn.</div>
<div>
- I bezmózgi - dorzucił Louis.</div>
<div>
Wywróciłem oczami na ich komentarze. To co mówili wcale nie podtrzymywało mnie na duchu. </div>
<div>
- Chłopaki, nie pomagacie - westchnąłem. </div>
<div>
- Jesteś po prostu głupi - powiedział Niall.</div>
<div>
- Dzięki - mruknąłem.</div>
<div>
- Ale to prawda. Musisz bardziej na siebie uważać, człowieku! Ona może pójść na policję i wszystko im wygadać, czy ty tego nie rozumiesz?! Przez twoją idiotyczną decyzję skończymy resztę życia za kratkami! Ja pierdolę.. - wybuchnął Zayn. </div>
<div>
Teraz zdałem sobie sprawę z tego, że im wcale nie chodziło o to, że Alex mogło się coś stać. Tylko mi. Poczułem się dziwnie i głupio. Powinienem był wcześniej faktycznie pomyśleć nad tym, co może się stać z perspektywy chłopaków oraz mojej. Jakkolwiek by na tą sprawę nie spojrzeć - było źle. </div>
<div>
- Jeśli stanie się tak jak mówi Zayn- </div>
<div>
- Wypluj to - przerwał Liamowi Louis.</div>
<div>
- Nie przerywaj mi - warknął. - Jeżeli to może faktycznie się wydarzyć, to wszystko będzie twoja wina i musisz zdawać sobie sprawę z tego, że dostaniesz najwyższy wyrok, bo to ty jesteś w tym całym nienormalnym gangu najgorszy.</div>
<div>
Spojrzał na mnie ostro. Nie wiedziałem już co ze sobą robić. </div>
<div>
- Wiecie co?! Po prostu nie przejmujmy się tą sprawą, hm?! Może nie poszła na policję, tylko gdzieś sobie uciekła, nie wiadomo gdzie?! Albo ktoś ją porwał, zabił i po sprawie, bo tak by było dla was najlepiej, co?! A może poszła na tą policję i będziemy siedzieć?! Chuj wie, kogo to przecież obchodzi! - nie wytrzymywałem już emocjonalnie. </div>
<div>
Wymienili spojrzenia. </div>
<div>
- Czekaj, czekaj, czekaj... A może... Zależy ci na niej. Dlatego tak bardzo się przejmujesz tym, gdzie jest.. - powiedział Louis.</div>
<div>
Zayn zagwizdał.</div>
<div>
- Harry się zakochał, Harry się zakochał - zaczął śpiewać Niall. </div>
<div>
- Przestańcie. Nie kocham jej, nie zależy mi na niej. Co was napadło? Po prostu także denerwuje mnie to, co ona może zrobić. Tyle. </div>
<div>
Nastała cisza. Każdy myślał nad tym, co powiedzieć, aby jego wypowiedź miała nawet najmniejszy sens oraz, żeby od razu nie została sprostowana przez kogoś z pozostałych. </div>
<div>
- Pomyślmy. Czy Alex ma tu rodzinę? Ma, nie? - zwrócił się do mnie Niall. Usiadłem na kanapie, nie mając już siły chodzić.</div>
<div>
- Wiem, że ma rodziców, którzy mieszkają nawet niedaleko, ale-</div>
<div>
- No to już wiemy gdzie jest - wyprostował się Liam.</div>
<div>
Spiorunowałem go wzrokiem.</div>
<div>
- Ale nie są w dobrych relacjach, wręcz się nienawidzą, więc nie sądzę, aby do nich poszła - dokończyłem.</div>
<div>
- A przyjaciele ze szkoły?</div>
<div>
- Nigdy nic o nich nie mówiła.. Kurwa. Niby wszystko o niej wiem, ale nic.</div>
<div>
- Czyli żadnych jej znajomych nie znasz?</div>
<div>
- Nie.. Chociaż.. Cholera, znam jednego. Mogła go uznać za przyjaciela, idealnie taką rolę udaje. </div>
<div>
- No? Kto to? - spytał Zayn.</div>
<div>
- Luke - mruknąłem. </div>
<div>
- Jezu, tylko nie on... Historia znowu się powtarza, świetnie - marudził Lou.</div>
<div>
- Myślisz, że może być u niego? </div>
<div>
- Możliwe, dlatego napisałem do niego sms'a, pytając się czy ją ma.</div>
<div>
- Co zrobiłeś?! Nie wierzę, ty naprawdę jesteś idiotą - powiedział Zayn.</div>
<div>
- Myślałem, że to jakoś pomoże...</div>
<div>
- Ty to już za bardzo nie myśl - mruknął Niall.</div>
<div>
- Kurwa, chłopaki! Przestańcie mi mówić co mam robić, a czego nie, bo to jest cholernie wkurzające! - krzyknąłem.</div>
<div>
- I co z tym Luke'iem? - spytał Liam.</div>
<div>
- Odpisał mi niedawno, że u niego jej nie ma oraz, że jestem pierdolnięty.</div>
<div>
- To ostatnie jest chyba pierwszą rzeczą, z którą mogę się zgodzić - powiedział Louis.</div>
<div>
- Zamknij się - skarciłem go.</div>
<div>
- I ty mu wierzysz? - spytał z kpiną Horan. </div>
<div>
- Nie wiem już sam w co wierzyć...</div>
<div>
- Słuchaj Luke'a, daleko zajdziesz - zadrwił Zayn. </div>
<div>
Ta sytuacja zaczęła mnie przerastać. Moje wyrzuty sumienia stawały się coraz większe, z każdą chwilą bardziej obwiniałem się o to wszystko. Postanowiłem, iż potrzebuję pomocy liczebnej.</div>
<div>
- I co zamierzasz zrobić? - spytał Liam.</div>
<div>
- Spotkanie gangu. Każdy dostanie inne miejsce do przeszukania, jakoś ją znajdziemy - powiedziałem. </div>
<div>
- Kiedy ono będzie?</div>
<div>
- Za pół godziny - odparłem, a następnie wyciągnąłem telefon, aby napisać do pozostałych członków ekipy o spotkaniu.<br>
<br>
~*~<br>
Moi kochani, muszę Was poinformować, iż powoli zbliżamy się do końca. Zostało jeszcze mniej więcej pięć rozdziałów.. Jak ja to przeżyję?<br>
Kolejne powiadomienie, to takie, że do końca bloga Alex będzie mieszkać u Luke'a, dlatego mam nadzieję, że odpowiada Wam forma, jaka jest teraz. Będzie i perspektywa osób, które mieszkają razem z Hemmingsem oraz tych, którzy są wokół Harry'ego. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszyscy lubią 5SOS, dlatego postaram się umieszczać jak najwięcej głównych bohaterów, ale może i dla niektórych niestety - Luke będzie aż do końca. </div><div>Trochę mi też smutno, ponieważ ilość komentarzy spadła prawie o połowę, ale co zrobić, eh :(<br>
Jestem strasznie ciekawa co sądzicie o planie Hemmo, więc możecie się swoimi odczuciami podzielić w komentarzach x<br>
Następnie pragnę powiedzieć, iż rozdziały będą pojawiać się w każdy wtorek i piątek, więc nie musicie już pytać się kiedy następny :)</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-74800391694601222742014-07-15T23:05:00.001+02:002014-07-15T23:05:20.776+02:00Twenty - Four<div>
Luke's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Siedziałem rozłożony w wygodnym, skórzanym fotelu, mając założoną jedną nogę na drugą. Kończyny opierałem o róg ławy, stojącej koło mnie. Ze znudzeniem oglądałem wszystko co działo się wokół. Banda dwóch idiotów latała w tą i z powrotem z niewiadomych powodów, wrzeszcząc przy tym niemiłosiernie. Czasem wydawało mi się, że jako jedyny jestem normalny. Oboje byli w samych bokserkach. Nie dało się stwierdzić czy oni po prostu biegali jakby mieli ADHD, czy wykonywali jakiś taniec voodoo, czy też trzeba z nimi było iść do zakładu psychiatrycznego, ponieważ mieli coś nie tak z głową. Godzinę temu Michael powiedział, że zamierzają z Ashtonem zrobić sernik, co bardzo mnie zdziwiło, bo to do nich niepodobne. Tak jak sądziłem, ich wielki plan skończył się na tym, że zaczęli się kłócić o to, kto co ma robić i aby ten problem rozwiązać, zaczęli się rzucać mąką. I tak do teraz biegają, uciekając przed sobą.</div>
<div>
- Jak dzieci - mruknąłem pod nosem.</div>
<div>
Czasem miałem ich serdecznie dosyć, chciałem się ich pozbyć, aby mieć święty spokój. Ale patrząc na to z innej strony, wychodziło na to, że jednak ich potrzebowałem. Każdy przecież potrzebuje przyjaciół. Mieszkaliśmy razem i gdyby ich tu nie było, to wszystko wyglądałoby inaczej. Byłoby po prostu nudno. </div>
<div>
Z zamyślenia wyrwał mnie trzask drzwi frontowych.</div>
<div>
- Wróciłem - krzyknął Calum, a po chwili znalazł się w tym samym pomieszczeniu co nasza trójka. - Co do cholery się tu wyprawia?!</div>
<div>
- Pieczemy sernik - zielonowłosy chłopak uśmiechnął się do Cala. Ten zaś złapał się tylko za głowę, kręcąc nią. </div>
<div>
- Zrobiłeś wszystko, o co prosiłem? - spytałem.</div>
<div>
- Ta, - rzekł - tylko wiesz, trochę żal mi było, bo ten kot był serio ładny. Ale przy rozwalaniu domu był niezły ubaw i-</div>
<div>
- I? Masz jeszcze coś do powiedzenia? Ludzie, dlaczego wy zawsze musicie mieć jakieś ale do tego, co wam zadam? Przecież to nie jest żadne przeniesienie Mount Everest, czy coś. Ogarnijcie się trochę. </div>
<div>
Nastała cisza. Ashton, Michael i Calum patrzyli po kolei na siebie. Wyglądali na lekko zdenerwowanych. Uwielbiałem te momenty, kiedy po nawet jedno zdanie, które wypowiedziałem, gasiło ich kompletnie i nie wiedzieli co powiedzieć.</div>
<div>
- Ja zawsze wszystko robię idealnie - odezwał się Mike. </div>
<div>
- Ty to akurat masz najmniej do robienia, więc powinieneś w ogóle nie zabierać głosu - powiedziałem.</div>
<div>
Prychnął. Wywróciłem oczami; Michael był typem człowieka, który nigdy nie daje za wygraną, nawet jeśli wie, że masz rację, on i tak będzie się kłócił. Często było to bardzo denerwujące, uprzykrzało mi życie, ale nie dało się z tym nic zrobić, tylko spróbować nie zwracać uwagi. Tak też zrobiłem.</div>
<div>
- Dobra, - podniosłem się z pozycji półleżącej na siedzącą i klasnąłem dłońmi - wy dwoje to posprzątacie i skończycie ten wasz Mashtonowy sernik, a ja z Calem pójdę ogarnąć to, co mamy do ogarnięcia. Pasi?</div>
<div>
Kiwnęli twierdząco głowami. Chłopaki praktycznie zawsze zgadzali się z tym co miałem im do powiedzenia, albo z poleceniami, jakie wydawałem. Nigdy nie mogłem pojąć czy robili to dlatego, bo bali się co mogłoby się stać, jeśli sprzeciwiliby się, czy też po prostu nie mieli nic do zarzucenia temu. </div>
<div>
Razem z Calumem ruszyłem do pokoju naszych wszystkich spotkań, obrad i tym podobnych, czyli biura. Wszedł pierwszy, ja zaraz za nim, zamykając drzwi. Tym razem on usiadł w fotelu, a ja na sofie, znajdującej się naprzeciwko niego. </div>
<div>
- Opowiadaj - rzekłem.</div>
<div>
- Szczerze, nie ma za bardzo o czym. Wszystko poszło gładko, jak zwykle zresztą. </div>
<div>
- Czyli, że nie było żadnych problemów, nic? </div>
<div>
Przytaknął. To było z lekka wręcz niemożliwe, aby wszystko działo się idealnie. Prawie zawsze musieli coś popsuć, nie zrobić czegoś jak mieliśmy w planach. Chociaż zdarzały się przypadki, takie jak najprawdopodobniej ten, kiedy wszystko się udało po mojej myśli. </div>
<div>
- To dobrze - kącik moich ust uniósł się ku górze. - Cieszę się, że chociaż ty niczego nie zjebałeś. </div>
<div>
- Bo ja jestem Cal Pal, a Cal Pal robi wszystko zawsze jak najlepiej i mu to wychodzi - powiedział z wyższością.</div>
<div>
- Niech Cal Pal się tak nie podnieca -zaśmiałem się. </div>
<div>
Od dawna wydawało mi się, że z nim rozmawiało mi się najlepiej. Zawsze robił to co mu kazałem, słuchał mnie, najbardziej starał się podczas wykonywania swoich obowiązków. Nie mogłem powiedzieć, że Ash i Mike byli kompletną klęską, ponieważ również bardzo dobrze sobie radzili w robocie, robili to co im powiedziałem, jednak często mieli mi coś do zarzucenia podczas tego, a ja tego nienawidziłem. </div>
<div>
- Ale serio, sam aż się dziwiłem, że wyszło tak dobrze - powiedział Calum.</div>
<div>
- Wiem, wierzę ci. Ze spokojem. </div>
<div>
Uśmiechnął się. </div>
<div>
- Luke, mogę o coś spytać?</div>
<div>
- Jasne.</div>
<div>
- Do czego ci te wszystkie akcje z Harrym i w ogóle? </div>
<div>
- Umm.. Jak na razie nie mogę powiedzieć, sorry. Taka mała tajemnica. Okay?</div>
<div>
Pokiwał głową ze zrozumieniem.</div>
<div>
- Tak, tak oczywiście - uniósł kąciki ust.</div>
<div>
Przez moment nie miałem pomysłu na temat naszej konwersacji. Cal wyjął telefon z kieszeni i coś w nim robił, a ja oglądałem pokój, w którym się znajdowaliśmy. Popielate ściany bardzo dobrze komponowały się wraz z białymi meblami. Dwie prostokątne szafy z półkami, na których poustawiane były rzędy książek. Biurko stało przy końcu pokoju, naprzeciwko drzwi. Na nim stała srebrna, metalowa lampa oraz leżał laptop. Po lewej stronie od drzwi stały dwie sofy oraz dwa fotele, również białe. Na środku pokoju leżał prostokątny, szaro-popielaty dywan. Pomimo tego, iż jestem facetem, potrafiłem dostrzec takie detale. Szczególnie wtedy, kiedy mi się nudziło.</div>
<div>
- Och, właśnie, ważna sprawa. Kiedy będzie dziewczyna? - spytałem.</div>
<div>
- Niedługo, chyba. Szła pieszo, czyli jakieś pół godziny drogi stąd. Masz jeszcze trochę czasu. </div>
<div>
- Okay, dzięki - wstałem z sofy, podszedłem do bruneta i klepnąłem go w ramię, a następnie wyszedłem z pomieszczenia, aby sprawdzić co się działo w kuchni. </div>
<div>
Wszystko było pięknie wysprzątane, w ogóle nie można było dostrzec śladów obecności mąki, która była tu chwilę temu. Był to jeden z powodów, dla których nie było warto wyprowadzać się od chłopaków. Oni sprzątali, gotowali, robili praktycznie wszystko, a ja nic. To było idealne. </div>
<div>
W momencie, kiedy znalazłem się w kuchni, Ashton wkładał blachę z ciastem do piekarnika. Mike ścierał cały bałagan z blatu kuchennego. Usłyszałem za sobą kroki Hooda, który powędrował do salonu, aby pooglądać telewizję. Nagle usłyszałem krzyk.</div>
<div>
- Daniel!</div>
<div>
Odwróciłem się w stronę, z której pochodził dany odgłos i zobaczyłem Michaela, który machał rękoma w panice, rozglądając się nerwowo na boki.</div>
<div>
- Co? - spytałem.</div>
<div>
- Daniel! Daniel zniknął!</div>
<div>
Spojrzałem pytająco na Ashtona.</div>
<div>
- Daniel to maskotka, którą Mikey przyniósł przedwczoraj. Wiesz, ten lew - wytłumaczył.</div>
<div>
- Aaa, faktycznie. Kojarzę go.</div>
<div>
- Gdzie jest Daniel?! - zielonowłosy panikował. - Przed chwilą tu był!</div>
<div>
- Uspokój się Mike, będzie dobrze - pocieszał go brązowooki blondyn. </div>
<div>
Rozejrzałem się wokół siebie, szukając wzrokiem danej maskotki. Moją uwagę przykuło coś w kolorze ciemnego kremu, leżące pod jedną z komód. Podszedłem do mebla, schylając się, aby dostrzec przedmiot. Niestety mój wzrost nie pozwalał mi na to. Musiałem się położyć, żeby zobaczyć co to. Wykonałem to. Tak jak sądziłem, znalazłem zgubę. Wyciągnąłem ją, potrząsnąłem, aby otrzepać z kurzu i wróciłem na swoje poprzednie miejsce. </div>
<div>
- Mike? - chłopak spojrzał na mnie, a ja pokazałem mu pluszowego lwa.</div>
<div>
- Daniel! - wrzasnął i podbiegł do mnie, wyrywając mi z ręki maskotkę. Przytulił ją mocno. </div>
<div>
- Gdzieś ty był głuptasie? Wiesz jak się martwiłem? Nigdy więcej mi tak nie rób - mówił do lwa. </div>
<div>
Wywróciłem oczami. </div>
<div>
- Luke? - uniosłem swój wzrok. - Gdzie ty go znalazłeś?</div>
<div>
- Pod komodą - rzekłem. </div>
<div>
- O Jezu, tak ci dziękuję, bardzo bardzo - przytulił mnie mocno, skacząc w kółko. </div>
<div>
- Michael, puść mnie - zrobił to co kazałem. </div>
<div>
Odwrócił się i poszedł do Caluma, prowadząc monolog z Danielem. W tamtym momencie nie wiedziałem za bardzo co ze sobą zrobić. Prawdopodobnie usiadłbym na ziemi i siedział na Twitterze w moim telefonie, gdyby nie upragniony dzwonek do drzwi. </div>
<div>
- To do mnie - oznajmiłem, udając się, aby otworzyć drzwi. Po wykonanej czynności ujrzałem zapłakaną Alessandrę, która na mój widok rzuciła mi się na szyję. Głaskałem ją delikatnie wzdłuż pleców, kiedy ona wypłakiwała się w moje ramię. </div>
<div>
- Co się stało? - spytałem.</div>
<div>
- Mogę tu zostać? - pociągnęła nosem, patrząc na mnie wyczekująco.</div>
<div>
- Jasne - odparłem. - Proszę, wejdź.</div>
<div>
Otworzyłem szerzej drzwi, robiąc dziewczynie przejście. Weszła niepewnie do środka, rozglądając się. </div>
<div>
- Zdejmuj z siebie buty, płaszcz i chodź do salonu - uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie. Pokiwała głową. </div>
<div>
Poczekałem, aż dziewczyna zrobi to, o co prosiłem. Kiedy tak się stało, udaliśmy się w stronę salonu. Trzymałem rękę na dole jej pleców, zataczając nią powolne kółka. Kiedy weszliśmy, wzrok chłopaków spoczął na mojej towarzyszce. Uśmiechnęła się do nich słabo. Pokazałem jej gdzie może usiąść, po czym sam zająłem miejsce niedaleko.</div>
<div>
- Chcesz coś do picia? - spytałem. </div>
<div>
- Jeśli to nie problem - rzekła cicho.</div>
<div>
- Ash? - zwróciłem się do chłopaka. - Mógłbyś zrobić jej kakao, proszę?</div>
<div>
- Ta - wstał, udając się do kuchni. </div>
<div>
Podczas gdy Irwin przygotowywał napój, reszta chłopaków przedstawiła się dziewczynie oraz zadawała jej przeróżne pytania. Nazywali ją Alessandra, lecz dziewczyna prosiła, aby mówić na nią Alex. Starałem się, żeby czuła się jak najlepiej w naszym towarzystwie. Po chwili Ashton przyniósł Alex kakao, które wypiła ochoczo. Następnie Michael zapragnął pokazać jej Daniela, opowiedział jak to się stało, że mieszka z nami oraz różne bezsensowne historie z 'życia' maskotki. Wydawało mi się, że Alex przez to polepszył się humor.</div>
<div>
- Chciałabyś teraz nam opowiedzieć co się stało, czy wolisz-</div>
<div>
- Teraz - przerwała mi. </div>
<div>
Podczas jej opowieści starałem się okazać jej jak największe współczucie, zdziwienie oraz zrozumienie. Wszyscy tak robiliśmy. Po skończeniu przytuliłem ją do siebie, całując w czubek głowy.</div>
<div>
- Jak dobrze, że cię mam - rzekła.</div>
<div>
- Nas - poprawił ją Calum.</div>
<div>
- Was - zaśmiała się.</div>
<div>
- Odprowadzić cię do pokoju? - spytałem.</div>
<div>
- Jakbyś mógł. </div>
<div>
- Luke? - odezwał się Ashton.</div>
<div>
- Hmm?</div>
<div>
- Mamy cztery pokoje, a pięć osób w domu. Jak to rozwiążemy. </div>
<div>
- Będziesz spać u Caluma - uśmiechnąłem się zwycięsko.</div>
<div>
- Ale - odezwał się wspomniany chłopak.</div>
<div>
Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem, a ten natychmiastowo zamilkł. </div>
<div>
- I dla zrozumienia. Będziesz u niego nie dlatego, że nie chcę ci odstąpić mojego pokoju, tylko po prostu on ma tam czysto, w porównaniu do pozostałych. </div>
<div>
- Okay, rozumiem - uśmiechnęła się. </div>
<div>
Udaliśmy się w stronę sypialni. Po drodze prowadziliśmy konwersację, podczas której Alex często chwaliła wnętrze domu.</div>
<div>
- Harry to kompletny chuj, zawsze taki był. Współczuję ci, że musiałaś z nim mieszkać. To musiało być okropne - powiedziałem.</div>
<div>
- Jakoś to zniosłam. Nie było aż tak źle - wzruszyła ramionami. Dostrzegłem cienką ranę na jej policzku. </div>
<div>
- Co ci się stało? - spytałem. </div>
<div>
- N-nic takiego.</div>
<div>
- On ci to zrobił? - zaczęła się jąkać, nie wiedząc co odpowiedzieć. - Nie wierzę, jak można być tak podłym. Ale to Harry, po nim można się wszystkiego spodziewać. Mam nadzieję, że nie zaciągnął cię do łóżka.</div>
<div>
- Nie, a dlaczego? Poza tym, dla mnie był miły, naprawdę. Może to dziwne, ale dało się go nawet polubić. Aż do dziś.</div>
<div>
- To dobrze, że nic więcej ci nie zrobił. Zawsze tak jest, najpierw chce się zaprzyjaźnić i w ogóle, wszystko jakby w bajce, a potem rani dziewczynę i ją porzuca. Miałaś szczęście, że nie zdążył. </div>
<div>
- Och... Nie wiedziałam.</div>
<div>
- Skąd mogłaś? - uśmiechnąłem się. </div>
<div>
Dotarliśmy pod pokój. </div>
<div>
- Dasz radę teraz sama się rozpakować i tak dalej? - spytałem.</div>
<div>
- Tak, jasne - odparła.</div>
<div>
- Okay. Jakby co, będę w salonie. </div>
<div>
Odwróciłem się na pięcie, wracając do pomieszczenia, w którym znajdowali się chłopcy. Po drodze spojrzałem na zegar ścienny, na którym widniała godzina dwudziesta pierwsza. Jak na tą porę, na zewnątrz było dosyć jasno. Nagle poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem go, odblokowując ekran, aby przeczytać wiadomość. Nie była ona zadowalająca. Oczywiście nie miałem najmniejszego zamiaru odpisywać prawdę, szczególnie ze względu na nadawcę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-t3h1io1H1zE/U8WUJyKI5kI/AAAAAAAAAR8/iWDkv_xut6E/s1600/mq6ty.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-t3h1io1H1zE/U8WUJyKI5kI/AAAAAAAAAR8/iWDkv_xut6E/s1600/mq6ty.png" height="320" width="206" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
**<br />
Jakby ktoś nie zczaił to ten sms od Harry'ego jest xd. Rozdział z lekka nudnawy, ale po prostu musiał taki być. Wiem, mówiłam, że Stylesa nie będzie, a trochę jest. Stęskniłam się za nim po prostu. <br />
To jest Daniel:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-DslXIwy1miM/U8WVyp5FAlI/AAAAAAAAASQ/7kXaBOcTGB8/s1600/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-DslXIwy1miM/U8WVyp5FAlI/AAAAAAAAASQ/7kXaBOcTGB8/s1600/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" height="320" width="238" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Miałam to już napisać w poprzednim rozdziale. Powiedzmy, że 5SOS mieszkają w Londynie, gdzie dzieje się cała akcja. Nie martwcie się więc, Alex nie biegła do nich z Londynu do Australii xd.<br />
<br />
<a href="http://vine.co/v/MXbrJ9v60QI">http://vine.co/v/MXbrJ9v60QI</a> Alex i Luke ze sobą gadają. Oni coś knują, ja wam mówię..</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-88928217844198857822014-07-10T19:12:00.003+02:002014-07-10T19:12:23.513+02:00Twenty - Three<div>
*następnego dnia*</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Sprawa z samochodami oraz całym tym wczorajszym wydarzeniem została bardzo szybko ogarnięta przez Nialla wraz z jego 'załogą'. Przed domem praktycznie nie było żadnego śladu po tym wszystkim, jakby to całe szkło, inne odłamki samochodu i bruzdy na podjeździe wyparowały. Bardzo ciekawiło mnie to, czy Harry zdecyduje się na podanie sprawy na policję, czy też to wszystko zatuszuje, jak to miał w zwyczaju zresztą. Oczywiście w większości stawiałam na tą drugą opcję. </div>
<div>
Pomimo kilkugodzinnego snu byłam zmęczona. Nie poświęciłam na niego dużo czasu, było zbyt dużo rzeczy do przemyślenia. Z tego powodu od rana chodziłam jakby nieprzytomna, co strasznie denerwowało Harry'ego. Za to brunet był kompletnym przeciwieństwem. Chodził bardzo radosny, nie mógł się doczekać aż w końcu wyruszymy. Wyglądał na podnieconego faktem, że niedługo kupi sobie nowy samochód. Nie miałam ochoty z nim jechać, ale dla własnego bezpieczeństwa wolałam mu się nie sprzeciwiać w tej sprawie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przemierzaliśmy już któryś z kolei salon samochodowy, poszukując auta, które w jakimś stopniu spodobałoby się Harry'emu. Spędziliśmy już na tym około cztery godziny, a on wciąż nic nie wybrał. Gorzej z nim jak z babą na zakupach. Nogi powoli zaczynały mnie boleć. Chodziłam za Harrym jak cień, patrząc jedynie pod nogi, aby się nie przewrócić. Chłopak natomiast wodził oczami od lewej do prawej, lustrując każde napotkane auto. Co jakiś czas pytał się o któryś z samochodów stojących nieopodal pracowników, którzy wiedzieli o nim zadziwiająco dużo. Niektórzy z nich rozgadywali się na pięć minut, co denerwowało Harry'ego, ponieważ do jego głowy docierała za duża ilość informacji, w dodatku w większości kompletnie mu niepotrzebnych. Wtedy przerywał im niezbyt grzecznie, mówiąc, że wystarczy oraz, że wie już tyle, ile potrzebował. Po ominięciu takiego człowieka wywracał teatralnie oczami. Harry szedł przede mną; co klika minut odwracał się, patrząc czy nadążam za nim. Bardzo często zatrzymywał się gwałtownie, przez co wpadałam na niego. Śmiał się ze mnie, nazywając niezdarą. Z biegiem czasu, kiedy ilość zderzeń z Harrym rosła, zauważyłam kilka małych ran na jego ramionach. Wydawało mi się, że wcześniej ich nie było. </div>
<div>
- Co ci się stało? - zapytałam, wskazując na jedną z ran. </div>
<div>
Odwrócił się w moją stronę, przechylając głowę tak, aby dojrzeć to na co pokazywałam. Po zobaczeniu wydawał się być niewzruszony. </div>
<div>
- Wczoraj, kiedy był ten wypadek odłamki szyby się o mnie otarły i.. no. Tak to powstało. </div>
<div>
Spojrzałam na niego przerażona. </div>
<div>
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Trzeba to zdezynfekować, bo zrobi się jeszcze gorzej.</div>
<div>
- Spokojnie, już to zrobiłem. Uwierz mi, to nie jest aż takie trudne, jak może się wydawać. Nie potrzeba dwóch osób do takiego małego czegoś.</div>
<div>
- To nie wygląda na małe..</div>
<div>
- Ugh, nieważne. Nie mam ochoty się kłócić o takie gówno. </div>
<div>
Przytaknęłam lekko głową. Miał rację, taka kłótnia nie miałaby sensu. Ale patrząc na to z drugiej strony, to praktycznie wszystkie nasze przekomarzania nie miały sensu. </div>
<div>
Szliśmy powoli, rozglądając się. Nie rozumiałam Harry'ego, jak on mógł wciąż niczego nie wybrać. Mijaliśmy mnóstwo aut, żadne nie przypadło mu do gustu. Tak przynajmniej sądziłam, ponieważ nie pytałam go o to. Nawet nie zwracałam uwagi na to co robił, po mojej głowie chodziła jedynie chęć powrotu do domu. </div>
<div>
- Harry, dlaczego ty wciąż nic jeszcze nie wybrałeś? - zapytałam znużonym głosem. </div>
<div>
- Skąd możesz wiedzieć czy faktycznie nic nie wybrałem, skoro chodzisz jakbyś była naćpana i na wszystko wpadasz? Wiem przecież, że nie zwracasz uwagi na to co robię. Nie jestem ślepy, Darling. </div>
<div>
Wywróciłam oczami.</div>
<div>
- Odpowiesz mi?</div>
<div>
- Jesteś w błędzie, ponieważ wybrałem już.</div>
<div>
Spojrzałam na niego, podnosząc jednocześnie brwi. </div>
<div>
- Serio? To dlaczego tego jeszcze nie kupiłeś? - zapytałam radosnym głosem. </div>
<div>
- Bo może mi się coś innego spodobać, dlatego wciąż idziemy, a nie jesteśmy w trakcie kupowania - cała moja radość przeminęła.</div>
<div>
- Nie musisz mi wszystkiego tak dokładnie tłumaczyć, nie jestem dzieckiem.</div>
<div>
- Nie byłbym tego taki pewien - zaśmiał się. </div>
<div>
Minęło jeszcze około piętnaście minut, zanim obeszliśmy cały salon samochodowy i Harry w końcu zdecydował się na jedno auto. Było z lekka podobne do tego, które miał, ale bardziej usportowione. Mnie również się podobało, więc nie robiłam mu żadnych wyrzutów, jeśli chodziło o moje odczucia co do tego samochodu. </div>
<div>
Po zakupie brunet postanowił, iż wyśle kogoś, kto odbierze to auto z salonu i przywiezie mu je pod dom. </div>
<div>
Wyszliśmy z budynku, kierując się w stronę samochodu, którym przyjechaliśmy. </div>
<div>
- Zabrałem cię tu głównie z jednego powodu - zaczął.</div>
<div>
- Jakiego? - spytałam, podchodząc do drzwi auta. Harry otworzył mi je, czekając, aż wsiądę. Kiedy to zrobiłam popchnął lekko metalową powłokę, a ta zamknęła się. Obszedł auto wokół, otwierając drzwi kierowcy.</div>
<div>
- No bo.. Jesteś dziewczyną, a dziewczyny lubią zakupy, więc pomyślałem, że moglibyśmy pojechać do jakiegoś centrum handlowego na zakupy - podrapał się po ramieniu i wsiadł do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. </div>
<div>
- Och, to bardzo miło z twojej strony, ale-</div>
<div>
- Jeśli chodzi o sprawę pieniędzy, to się nie martw. Za wszystko zapłacę - uśmiechnął się w moją stronę, odpalając silnik. </div>
<div>
- Nie chodzi mi o pieniądze. Mam przecież swoje. </div>
<div>
- Jak to?</div>
<div>
- No.. Normalnie. Nie jesteś jedynym człowiekiem na świecie, który posiada kasę. </div>
<div>
- Ugh, chodziło mi.. Wiesz sama. </div>
<div>
- Mam własną kartę kredytową, na którą rodzice wpłacają mi co miesiąc po tysiaka. Uwierz mi, biedna nie jestem. </div>
<div>
- Ach, to w takim razie nie obraziłbym się, jakbyś mi pomogła w utrzymaniu domu. </div>
<div>
- W jaki sposób? - spytałam.</div>
<div>
- Będziesz spłacać rachunki. </div>
<div>
- Ej! - zaśmiał się. </div>
<div>
- No co? Teraz nie przyjmuję odmowy. Trzeba było nie mówić o własnych pieniądzach. Twoja strata. </div>
<div>
Skrzyżowałam ręce na piersi, podciągając nogi do góry i kładąc je na końcu fotela. Udawałam obrażoną, co bardzo bawiło Harry'ego. </div>
<div>
- Ostatnio przyszło sześć stów za wodę - spojrzał na mnie, śmiejąc się.</div>
<div>
- Wcale nie poprawiasz sytuacji - mruknęłam. </div>
<div>
- To w końcu dlaczego nie chcesz jechać na zakupy?</div>
<div>
- Jestem po prostu zmęczona. Ale kiedy indziej z przyjemnością - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. </div>
<div>
- Okay. </div>
<div>
Podczas dalszej drogi nie rozmawialiśmy. Co chwilę czułam na sobie wzrok Harry'ego, ale starałam się choć trochę nie zwracać na to uwagi. Po dojechaniu chłopak rzucił mi klucze, z prośbą otworzenia domu. Wysiadłam z samochodu, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę domu. Podeszłam do drzwi i spojrzałam na pęk kluczy, który dał mi Harry. Westchnęłam. Przywieszonych do niego było jakoś piętnaście różnych rozmiarów kluczy, a że nie wiedziałam który to ten właściwy, należało próbować włożyć każdy po kolei. Robiłam to jak najwolniej, mając nadzieję, że Harry przyjdzie i sam otworzy te drzwi. </div>
<div>
- Daj to - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam wyczekiwanego Harry'ego, który stał i patrzył na mnie z rozbawieniem. </div>
<div>
- Co cię tak śmieszy? - spytałam. </div>
<div>
- Nic, nic..</div>
<div>
Podałam mu pęk kluczy. Niestety nie trafiłam w jego dłoń i klucze spadły na wycieraczkę. Momentalnie schyliłam się, aby je podnieść, nie zauważając, że chłopak robi to samo. Złapaliśmy go z różnych stron. W momencie, kiedy zauważyłam jego rękę, puściłam pęk, spoglądając na niego. Harry złapał go zwinnie w dłoń, również spoglądając na mnie. Patrzył się przez krótką chwilę, przekładając każdy klucz od jednego palca do drugiego. Poczułam się trochę niezręcznie, czując na sobie jego wzrok, więc podniosłam się do pozycji stojącej, otrzepując delikatnie kurz z kolan. Po moim czynie Harry jakby obudził się z transu. Wstał, patrząc na mnie zakłopotanym wzrokiem. Zaczął otwierać drzwi. Nie miałam pojęcia jak, ale od razu włożył ten właściwy klucz, którego ja nie potrafiłam nawet odnaleźć. Zamki kliknęły, oznaczając otwarty dom. Lecz Harry nie miał zamiaru jeszcze otworzyć drzwi. </div>
<div>
- Wchodzisz? - spytałam zdziwiona. </div>
<div>
- Przepraszam.</div>
<div>
- Za c-</div>
<div>
W momencie, kiedy kończyłam pytanie, przyciągnął mnie do siebie, składając na moich ustach delikatny pocałunek. Muskał lekko swoimi wargami moje, czekając na jakikolwiek ruch z mojej strony. Stanęłam na palcach, aby osiągnąć wysokość równą Harry'emu. Oddałam pocałunek, chwytając delikatnie jego palce u wolnej ręki. Pocałował mnie raz jeszcze, tym razem mocniej i oderwał się od moich ust, rozplatając nasze ręce.</div>
<div>
- Za to - rzekł, otwierając drzwi i wszedł do środka domu, zostawiając mnie trochę zdezorientowaną. Weszłam za nim, zamykając za sobą drewniany prostokąt. Ściągnęłam z siebie buty, a następnie poszłam szukać chłopaka, który już dawno zniknął pośród ścian. Jeśli chodziło o szukanie czegoś lub kogoś w tym domu, to była jedna z najgorszych rzeczy, jaka mogła być. Dom był ogromny, pełen pokoi oraz wciąż nieodkrytych przeze mnie zakamarków. Ruszyłam przed siebie, rozglądając się się na lewo i prawo. Szukałam brązowej, kręconej czupryny, która mogłaby gdzieś wystawać. Znalazłam ją w kuchni. Harry stał tyłem do mnie, opierając ręce na brzegach zlewu. Podeszłam do niego, kładąc rękę na jego ramieniu. Zanim zdążyłam zadać pytanie, chłopak mnie wyprzedził.</div>
<div>
- Chcesz coś do jedzenia? - spytał oschło. </div>
<div>
- Nie, dzięki.. </div>
<div>
Harry to typ człowieka, który jest bardzo bipolarny. To powoduje, że bardzo trudno go czasem zrozumieć. Postanowiłam nie angażować się w dalszą rozmowę, dlatego wyszłam z kuchni, chcąc poleniuchować w salonie. Przeszłam przez miejsce, gdzie rozpoczynał się salon i stanęłam jak wryta. </div>
<div>
- O mój Boże... Harry! - krzyknęłam.</div>
<div>
- Co?! - usłyszałam jego stłumiony głos.</div>
<div>
- Chodź tu!</div>
<div>
Po chwili kątem oka zobaczyłam posturę Harry'ego za sobą. </div>
<div>
- Ja pierdole, - mruknął - co tu się stało?</div>
<div>
- Nie wiem...</div>
<div>
Przed nami panował kompletny bałagan. Wszystkie poduszki były porozrywane, na podłodze leżała przewrócona kuweta Cocoa, a jej zawartość rozrzucona. Na środku pokoju siedział mój kot, patrząc na nas z zaciekawieniem.</div>
<div>
- Alex, co ten twój pierdolony kot zrobił? - warknął. </div>
<div>
- Co? To nie ona, niemożliwe. </div>
<div>
- A kto niby? </div>
<div>
- Nie wiem. </div>
<div>
- Jak mi chcesz kurwa wytłumaczyć te podarte poduszki? Tylko kot by takie coś zrobił. </div>
<div>
- Harry-</div>
<div>
- Mam go serdecznie dosyć. Mały, zasrany pierdoleniec. Psuje mi całe kurwa życie. </div>
<div>
- Ale posłucha-</div>
<div>
Ruszył do Cocoa, łapiąc ją za boki. Podniósł ją, włożył sobie pod pachę i poszedł w stronę drzwi frontowych. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a po kilku chwilach kliknięcie, oznaczające zamknięcie. Zanim zdążyłam się obejrzeć, Harry wrócił do pokoju. Był wkurwiony. </div>
<div>
- Co ty zrobiłeś? - spytałam.</div>
<div>
- Wypierdoliłem go.</div>
<div>
- Co?!</div>
<div>
- Powiedz swojemu kotu pa pa. </div>
<div>
Chciałam pobiec na zewnątrz, aby wziąć Cocoa z powrotem, ale Harry mi przeszkodził, łapiąc mnie za ramiona. </div>
<div>
- Puść mnie - warknęłam. </div>
<div>
Parsknął szyderczym śmiechem.</div>
<div>
- Harry, proszę.</div>
<div>
Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny. Oczy zaszły mi łzami na myśl o tym, co mogło się stać. </div>
<div>
- Harry - zaskomlałam. - To boli. </div>
<div>
Puścił mnie momentalnie. Pobiegłam do drzwi, chwyciłam za klamkę, ale ani drgnęła. Przekręciłam dolny zamek. Nic. </div>
<div>
- Nie jestem głupi - Harry stał, opierając się o framugę. Przyglądał się całemu zdarzeniu z szyderczym uśmiechem. </div>
<div>
- Otwórz to, błagam.</div>
<div>
- Chyba śnisz - zakpił.</div>
<div>
- Harry, ja ją kocham. Proszę cię.</div>
<div>
- Też kochałem moją siostrę i wiesz co? To nic nie dało, bo i tak ją zabił. </div>
<div>
- Kto? - nie odpowiedział.</div>
<div>
Zaczęłam szarpać za klamkę, płacząc przy tym z bezsilności. </div>
<div>
- Otwórz te drzwi.</div>
<div>
- Za chwilę.</div>
<div>
- Jesteś okropny.</div>
<div>
- Wiem o tym, Darling. </div>
<div>
Podbiegłam do najbliższego okna, z którego można było dojrzeć ulicę naprzeciwko domu. Chwilę później usłyszałam pisk opon auta, które akurat przejeżdżało. Kierowca wychylił się zza szyby, patrząc na coś umieszczonego przed maską. Jego mina nie była zadowalająca. Usiadł na swoim miejscu i ruszył, wymijając szybko rzecz, na którą chwilę temu patrzył. Zniknął z mojego pola widzenia. Wiedziałam co to oznaczało, z tego powodu załamałam się. Podeszłam do Harry'ego ze spuszczoną głową. </div>
<div>
- Dokonałeś tego, czego chciałeś. Teraz otwórz te cholerne drzwi, proszę - powiedziałam zapłakanym głosem. </div>
<div>
- Są otwarte.</div>
<div>
Spiorunowałam go wzrokiem. Otworzyłam drzwi, biegnąc na ulicę. Widok mnie jeszcze bardziej załamał. Cocoa leżała na środku ulicy. Podeszłam bliżej, kucając. Nie ruszała się, ani nie oddychała. Zaczęłam płakać. Wzięłam ją na ręce, nie zwracając uwagi na to, że kot był zdechły. Usiadłam na chodniku, kładąc jej ciało obok siebie. Schowałam twarz w dłonie, wciąż płacząc. Siedziałam tak jakieś pół godziny, rozpaczając. Nie obchodziło mnie to, że ludzie, którzy mnie mijali dziwnie się patrzyli. W końcu skończyły mi się łzy. Wytarłam oczy dłonią, podnosząc się z ziemi. Wzięłam Cocoa na ręce, weszłam na parcelę Harry'ego i odłożyłam kota z boku, chowając w krzakach. Niech spoczywa w spokoju. Pociągnęłam nosem, wracając do domu. Weszłam do niego żwawym krokiem. </div>
<div>
- Już wróciłaś? - usłyszałam głos bruneta, kiedy mijałam jeden z jego salonów. Miał ich kilka. </div>
<div>
- Jesteś kompletnym chujem - warknęłam w jego stronę. Zaśmiał się. Palant. </div>
<div>
Poszłam na górę. Udałam się do mojego pokoju. Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą torbę i zaczęłam pakować do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. Po skończonej czynności zeszłam z powrotem na dół, minęłam ponownie Harry'ego. </div>
<div>
- Co ty robisz? - spytał zdziwiony. </div>
<div>
- Nie widać? Wyprowadzam się. </div>
<div>
- Niby gdzie?</div>
<div>
- Nie twój zasrany interes - mruknęłam zła. </div>
<div>
- Alex-</div>
<div>
- Nienawidzę cię. Jesteś najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Mam cię dosyć. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakim jesteś skurwysynem.</div>
<div>
- Uważaj na słowa, Darling. </div>
<div>
- Jezu, ugh! </div>
<div>
Poszłam do drzwi, otwierając je. </div>
<div>
- Alex! </div>
<div>
- Co?</div>
<div>
- Myślałem, że żartujesz - Harry stanął przede mną, marszcząc brwi. </div>
<div>
- To źle myślałeś - wyszłam z domu, zostawiając Harry'ego samego. Usłyszałam jeszcze jego głos za sobą.</div>
<div>
- I tak wrócisz. Wszystkie wracają.</div>
<div>
Wiedziałam, że podczas mówienia tego miał ten swój pierdolony uśmieszek. </div>
<div>
Trzasnęłam furtką i ruszyłam jak najszybciej przed siebie. Po moich policzkach spływały łzy, które zdążyły się podczas tego krótkiego czasu zebrać. Gdzie szłam? Do domu Luke'a, oczywiście. </div>
<div>
***</div>
<div>
Hello :)</div>
<div>
Na wstępie chcę bardzo przeprosić za długi odstęp pomiędzy rozdziałami. Te dwa tygodnie minęły tak szybko, nawet nie wiem kiedy. Postaram się teraz dodawać rozdziały częściej, ze względu na wakacje.</div>
<div>
TAK, WIEM, SĄ BŁĘDY. Najczęściej na pewno interpunkcyjne, ale nic na to jak na razie nie poradzę, ja się wciąż uczę, jak każdy praktycznie. Nawet w takim Darku są błędy, osobiście kilka wyłapałam, więc...</div>
<div>
Mam nadzieję, że ten rozdział wam się podobał i nie jakiś wielce był nudny. Harry taki mały kutas, haha. Cieszcie się swoim upragnionym pocałunkiem na trzeźwo. Teraz będzie trochę więcej Luke'a, nareszcie. W następnym rozdziale chyba w ogóle nie przewiduję Stylesa.. Taka nowość xd</div>
<div>
Jeśli chodzi o koncert to idk co wam opowiadać kxjxjsjssh. Idealnie było.</div>
<div>
Jestem pewna, że coś jeszcze miałam napisać, ale oczywiście zapomniałam, ugh. </div>
<div>
Adios x</div>
<div>
<br /></div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-27096998483904774272014-06-26T23:34:00.002+02:002014-07-01T09:09:42.797+02:00Twenty - Two<div>
Siedziałem w samochodzie kompletnie zdezorientowany. Zajęło mi to kilka chwil, zanim dotarło do mnie co się właściwie wydarzyło. To było takie... Nieprzewidywalne. Spojrzałem kątem oka na Alex. Wyglądała na równie zaskoczoną jak ja. Była również dosyć blada, patrzyła pusto w przestrzeń przed sobą. Jej ciało drżało. Co chwilę zagryzała nerwowo dolną wargę. Oboje ciężko oddychaliśmy; widziałem, że dziewczyna starała się opanować zdenerwowanie. </div>
<div>
Z następną chwilą zdałem sobie sprawę z tego, że skoro jedno auto moment temu wyleciało w powietrze, to dlaczego to drugie, w którym właśnie się znajdowaliśmy nie miałoby? Jak mi podpowiadał mój umysł - należało w trybie natychmiastowym opuścić samochód, choćby dla własnego bezpieczeństwa. Gwałtownie otworzyłem drzwi, wysiadając z pojazdu. Nie fatygowałem się, aby je zamknąć. Obiegłem wokół samochodu, zatrzymując się przy drzwiach pasażera. Otworzyłem je, złapałem Alex za rękę i siłą wyciągnąłem ze środka, nie zwracając uwagi na jej zdezorientowanie. </div>
<div>
- Co ty robisz? - spytała, podczas gdy ja próbowałem jak najszybciej odciągnąć ją od samochodu. </div>
<div>
- Chodź - mruknąłem na tyle głośno, aby usłyszała. - To także może wybuchnąć. </div>
<div>
Po moich słowach przestała być taka oporna i sama zaczęła odsuwać się żwawym krokiem, chcąc uniknąć niebezpieczeństwa. Zaczęliśmy iść w stronę domu. Nasze kroki były równomierne, starałem się nie iść zbyt szybko, aby Alex nadążała. </div>
<div>
- To wyglądało - nie zdążyła dokończyć, ponieważ usłyszeliśmy głośny świst, na którego dźwięk oboje odwróciliśmy się w stronę zostawionego auta. Minęło kilka sekund, a kolejny huk rozniósł się po okolicy. Drugi samochód stanął w płomieniach, roztrzaskując się na kawałki. W momencie, kiedy nastąpił wybuch, momentalnie odwróciłem się tyłem do pojazdu, popychając Alex na ziemię. Sam również rzuciłem się na nią. Wtuliła się we mnie, chowając swoją głowę w moją pierś. Zacisnąłem mocno powieki, nie chcąc, aby żar dostał mi się do oczu. Czułem przypływ ciepła, który spowodowany był wybuchem oraz kawałki pozostałości ze szkła na niektórych tylnych częściach ciała. Byłem pewien, że ponownie mnie raniły, ale nie ruszyłem się, chcąc osłonić dziewczynę. Leżeliśmy tak klika minut, czekając aż wszystko umilknie. W końcu odwróciłem głowę w kierunku roztrzaskanego auta, patrząc na nie. - bardzo strasznie... - dokończyła, patrząc pustym wzrokiem w to samo miejsce co ja.</div>
<div>
- Chodź Alex - powiedziałem cicho. Wziąłem głęboki oddech, a następnie wypuściłem głośno zebrane powietrze. </div>
<div>
- Musisz zadzwonić po policję i po straż pożarną, trzeba ugasić ten ogień - stwierdziła.</div>
<div>
- Nie ma mowy.</div>
<div>
Byłem wściekły. W ciągu dziesięciu minut dwa moje samochody zostały roztrzaskane. Nie ważne było to, że byśmy zginęli. Mnie obchodziła teraz strata aut. Dwa pierdolone wybuchy. </div>
<div>
Alex patrzyła na mnie swoimi oczyma, które zdobiły wachlarze czarnych, długich rzęs. W jej wzroku można było dostrzec smutek. Tylko nie miałem pojęcia, dlaczego miałaby być smutna. Wzruszyłem ramionami, nie mając ochoty nad tym rozmyślać. </div>
<div>Podniosłem się z ziemi, otrzepałem się z kurzu i ruszyłem powoli w stronę domu. Po dojściu do drzwi sięgnąłem do kieszeni, wyciągnąłem z niej klucze oraz telefon i zacząłem zmagać się z zamkiem, jednocześnie wybierając numer do Nialla. W końcu trafiłem odpowiednim kluczem w otworze, przekręcając go. Usłyszałem charakterystyczne kliknięcie, oznaczające możliwość wejścia do środka domu. Nacisnąłem jedną ręką na klamkę, a w drugiej trzymałem telefon, dzwoniąc do Nialla. Kątem oka zauważyłem, że Alex stała obok mnie. Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i rzuciłem pęk kluczy na szafę, umieszczoną przy ścianie po prawej stronie. Zdjąłem z siebie kurtkę, wieszając ją na wieszaku. To samo zrobiłem z butami, lecz je wrzuciłem pod szafę. Udałem się do salonu, gdzie usiadłem na kanapie i zacząłem ustalać wszystko z Niallem. Rozmowa trwała niedługo, bo około trzy minuty. Nie było potrzeby na dalszą dyskusję. Ustaliliśmy, że on z kimś zajmie się sprzątnięciem tego wszystkiego, co znajdowało się przed domem oraz postara się dokładnie ustalić, kto na pewno jest tego sprawcą. Kazałem mu również przywieźć mi lek przeciwbólowy. </div>
<div>
- Harry? - usłyszałem głos za sobą. Spojrzałem na dziewczynę. - Zamierzasz to tak zostawić? Bez żadnych dochodzeń do tego, kto to zrobił? W ogóle czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jaki tam jest bałagan? Wszystko jest rozwalone.</div>
<div>
Skrzyżowałem ręce na piersi, patrząc na nią z uniesioną brwią.</div>
<div>
- Nie musimy robić dochodzenia, ponieważ jestem na dziewięćdziesiąt procent pewien kto to zrobił, a jeśli chodzi o tą stertę już złomu, to właśnie się tym zająłem i niedługo nie będzie po tym śladu. </div>
<div>
Usiadła obok mnie, wzdychając. Między nami nastała kompletna cisza. Słychać było jedynie nasze ciche oddechy oraz dźwięk muchy, która przelatywała przez korytarz do kuchni. Wydawało mi się, że Alex nie czuła się zbytnio komfortowo po tej całej sytuacji. Nie wiedziałem dlaczego, ale było mi głupio. Czułem się, jakby to była moja wina, ta cała sytuacja. Pomimo tego, że w żadnym stopniu nie brałem udziału w zamachu na własne życie, no bo kto normalny tak by robił? </div>
<div>
- Nic ci nie jest? - spytałem, spoglądając na dziewczynę. </div>
<div>
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem w oczach. Nie rozumiałem co ją tak dziwiło. </div>
<div>
- Nie... Nie. Wszystko jest okay, tak sądzę - uśmiechnęła się lekko. - A jak z tobą?</div>
<div>
- Może być. Głowa mnie boli jak cholera, jeszcze bardziej przez te wybuchy, chuj mnie zaraz strzeli. Ale tak ogólnie to da się żyć.</div>
<div>
Wzruszyłem ramionami.</div>
<div>
- Boisz się?</div>
<div>
- Czego? - spytała, zwilżając wargi językiem. </div>
<div>
- To znaczy... Chodzi mi o to, czy czujesz jakiś lęk po tej całej pierdolonej sytuacji?</div>
<div>
Nastała chwilowa cisza. Alex siedziała w zamyśleniu nad odpowiedzią, jaką miałaby mi udzielić. </div>
<div>
- Chyba trochę tak. Dziwnie się czuję. Na samą myśl o tym, że tam siedzieliśmy i w ogóle ściska mnie w żołądku. Ugh, nienawidzę tego uczucia. </div>
<div>
Pokiwałem porozumiewawczo głową.</div>
<div>
- Ja też. Pomimo tego, że nie czuję go często, to jest chujowe. Nie dziwię się, że go nienawidzisz.</div>
<div>
- Harry, czy ty kiedykolwiek próbowałeś nie przeklinać choć przez godzinę? - spytała.</div>
<div>
- Owszem. Wytrzymałem aż piętnaście minut. </div>
<div>
Zaśmiała się, zaczynając bić mi brawa. </div>
<div>
- Wow, jakiś ty szalony. Istna katorga, co? - zaśmiała się ponownie.</div>
<div>
- To było okropne, nawet nie wiesz, co ja wtedy czułem - rzekłem przejmującym głosem.</div>
<div>
Złapała w dłoń kosmyk włosów, który opadł jej na lewe oko, a następnie wsunęła go sobie za ucho, odsłaniając kawałek szyi. Skanowałem ją przez chwilę, aż w końcu moją uwagę przykuł fioletowo - różowy ślad, widniejący pod jej uchem. Przysunąłem się bliżej dziewczyny, przyglądając się dokładniej. </div>
<div>
- Kto to zrobił?</div>
<div>
- Ale co? - popatrzyła na mnie z zaciekawieniem. </div>
<div>
- To - wskazałem na malinkę. </div>
<div>
Zmarszczyła brwi, starając się dostrzec mój punkt zaczepienia. Niestety nie udało jej się to, ponieważ ślad był zbyt wysoko, poza zasięgiem jej wzroku. </div>
<div>
- Chodzi ci o... - przejechała palcami delikatnie po kolorowym śladzie. Pokiwałem twierdząco głową. </div>
<div>
- Uh, no... Jakby to powiedzieć... Ty... </div>
<div>
- Ja?</div>
<div>
- A kto inny? </div>
<div>
Wywróciłem oczami. Postanowiłem, iż resztę tego dnia poświęcę na szukanie nowego samochodu. Jedno z aut, które wyleciało w powietrze było moim ulubionym, więc przez tą sytuację byłem po prostu wściekły na ten cholerny los. Chociaż może bardziej na osobę, która podłożyła tą bombę, ale mniejsza o to. </div>
<div>
- Idę szukać sobie nowego samochodu. Jakbyś mnie szukała, to będę w garażu.</div>
<div>
Wstałem, udając się do wyznaczonego pomieszczenia. </div>
<div>
<br></div>
<div>
Alex's POV</div>
<div>
<br></div>
<div>
Minęło około dziesięć minut, od kiedy Harry zostawił mnie samą w salonie, a ja już się nudziłam. Niedawno Cocoa przyszła do mnie, wskoczyła na kanapę i położyła się na moich kolanach. Drapałam ją delikatnie po plecach, a ta mruczała cicho. </div>
<div>
Nie wiedziałam dokładnie, po co Harry'emu był nowy samochód, skoro ma ich jeszcze kilka. Tego człowieka nie dało się zrozumieć. </div>
<div>
- Jesteś głodna? - spytałam kota. </div>
<div>
Wstałam, poszłam do kuchni i nasypałam Cocoa trochę karmy oraz do miski nalałam świeżego mleka. Kot przyszedł do pomieszczenia czując jedzenie. Usiadłam na krzesełku, które mieściło się przy blacie i patrzyłam jak Cocoa spożywała posiłek. Po zjedzeniu pupil udał się do swojego legowiska, a ja zostałam, siedząc na krzesełku. Po kolejnej długiej chwili nic nie robienia postanowiłam iść do Harry'ego. Nie tracąc czasu wstałam, ruszając w kierunku garażu. Gdy weszłam do środka, ogarnęło mną niemałe zdziwienie. Od czasu, kiedy ostatni raz tu byłam, dosyć dużo się zmieniło. Było bardziej sportowo, lecz i tak, jak na mężczyznę, elegancko. Tym razem dosyć rażące oczy lampy oświetlały pomieszczenie. Jak poprzednio, znajdowało się w nim wiele samochodów o różnych markach. Znów mogłam z pewnością stwierdzić, że Harry miał gust, jeśli chodziło o sprawy związane z motoryzacją. Każdy jego samochód była inny, oryginalny. Nie dostrzegłam dwóch choć nawet odrobinę podobnych wozów.</div>
<div>
Pośród aut dostrzegłam brązowe loki Harry'ego. Podeszłam bliżej do chłopaka, przyglądając się jego czynom. Siedział na ziemi, a dookoła niego leżało mnóstwo gazet z przeróżnymi markami samochodowymi. W ręku trzymał jedną i nerwowo przewracał strony, skanując każdą po kolei. Ukucnęłam koło niego, spoglądając na magazyn oglądany przez bruneta. </div>
<div>
- Jednak jesteś - rzekł. Pokiwałam twierdząco głową, przygryzając policzek od środka. </div><div>- Kiedy zmieniłeś to wszystko? - spytałam zaciekawiona.</div><div>- Ale co dokładniej? - spojrzał na mnie spod magazynu. </div><div>- Wystrój garażu i w ogóle... Wydaje mi się, że kiedy ostatni raz tutaj byłam wyglądało to zupełnie inaczej. </div><div>- Aa.. Jakiś tydzień temu. Trzeba było odmalować ściany, więc dlaczego by nie zmienić więcej? Jak jedno się już zrobi, to stwierdziłem, że można też drugie.</div><div>Pokiwałam głową. </div>
<div>
- Wybrałeś już coś?</div>
<div>
- Wciąż zastanawiam się nad kilkoma, ale grunt, że nie jest ich aż tak dużo. </div>
<div>
Harry przeglądał gazety, skupiając się przy tym. Nigdy nie byłam jakoś wielce zafascynowana tematyką samochodów, motoryzacji. Możliwe dlatego, że moja płeć nie była do tego przeznaczona. Przynajmniej w większości przypadków.</div>
<div>
Po dłuższej chwili z pozycji kucającej przeszłam na siedzącą. Moje kolana powoli zaczynały cierpnąć. Sterta magazynów do przejrzenia coraz szybciej zaczęła się zmniejszać, a ta z obejrzanymi już - zwiększać. Nie minęło dużo czasu, jak Harry odłożył ostatnią gazetę na bok. Westchnął.</div>
<div>
- W końcu - mruknął. - Jestem strasznie zmęczony. Mamy zadanie na jutro.</div>
<div>
Zmarszczyłam brwi. </div>
<div>
- Jakie?</div>
<div>
- Po tym, jak Niall wraz z kimś tam ogarnie syf przed domem, wybierzemy się do salonu samochodowego, kupić mi nowe cacko - uśmiechnął się do mnie, pokazując rząd białych zębów. </div>
<div>
<br></div>
<div>
***</div>
<div>
helloooooo</div>
<div>
Nie najgorzej mi wyszło, nie? Mam nadzieję, bo się starałam, aby wyszło okay, uh. </div>
<div>
Cieszmy się, już jutro zakończenie roku i wolność, yay. Mam nadzieję, że wszystkim bardzo dobrze poszedł ten rok :)</div>
<div>
Następna sprawa to taka, że po lewej stronie macie sondę, którą bardzo proszę, abyście wypełnili. To dla mnie really ważne.</div>
<div>
Kolejna rzecz - dziękuję za ponad 20 000 wyświetleń bxsjxjjshs. </div>
<div>
Jeśli zaś chodzi o następny rozdział, to może pojawić się poniedziałek - wtorek, w godzinach popołudniowych, ale pewności nie ma, że tak będzie. Jeżeli nie dodam go, to będzie jeszcze w następnym tygodniu, ponieważ przez środę i czwartek wyjeżdżam, aby spełniać swoje marzenia i do końca tygodnia po prostu nie będę w stanie nic dodać, za dużo będzie we mnie euforii. </div>
<div>
That's all.x Udanych wakacji Wam życzę :)</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-40404163014095434362014-06-16T22:38:00.001+02:002014-07-01T09:15:17.020+02:00Twenty - One<div>Harry's POV</div><div><br></div><div>Obudzenie się było jedną z najgorszych decyzji, jakie podjąłem podczas tamtego dnia. Ból, który przeszył moją głowę zaraz po otworzeniu oczu był nie do zniesienia. Pomasowałem lekko obie skronie, chcąc przez to zmniejszyć nacisk bólu. Po nieudanej próbie pragnąłem wybrać się z wycieczką do kuchni, aby wziąć jakikolwiek lek przeciwbólowy, lecz nie było to fizycznie możliwe. Każdy, nawet najmniejszy ruch powodował jeszcze większy ból mojej czaszki. Leżałem nieruchomo przez dłuższą chwilę, patrząc w biały sufit. Nie pamiętałem kompletnie nic, jeśli chodziło o wczorajszy wieczór. Świtało mi w głowie coś, jakieś urywki, ale od pewnego momentu pustka. Jakby film nagle się urwał. </div><div>Światło, które wpadało poprzez przezroczystą szybę do pokoju było okropne. Wydawało mi się, że jego blask jeszcze bardziej wpływał na ból. Chcąc zmiejszyć dostęp światła do moich oczu wziąłem poduszkę, znajdującą się pod moją głową i położyłem ją na twarzy. Zapanowała ciemność, lecz nie na długo, ponieważ jak się okazało czyn wcale nie zmiejszył bólu głowy, więc złapałem poduszkę w dłonie, zamachnąłem się i rzuciłem nią w szybę. </div><div>- Idź sobie słońce - mruknąłem.</div><div>Przewróciłem się na klatkę piersiową, aby sięgnąć po telefon, który leżał na szafce nocnej. Natychmiast się zatrzymałem, gdy ból przeszył moją szyję. Jęknąłem, po czym opadłem z powrotem na łóżko. Musiałem wczoraj nieźle się upić, skoro aż takiego miałem kaca. Był okropny. Zazwyczaj kiedy miałem sytuację taką jak ta - bolała mnie głowa tak, że nie chciało mi się żyć - brałem prysznic. To lekko osłabiało ból, można było powiedzieć, że po tej czynności byłem w lepszej formie niż dotychczasowo. </div><div>Zmusiłem się, aby wstać. Kiedy tylko to zrobiłem, pokój natychmiastowo pociemniał, a moje nogi zdrętwiały. Poczułem mrowienie na ręce, gdyż całą noc na niej spałem. Na chwilę straciłem słuch w jednym uchu, zastąpiło go wkurzające pikanie. Ten dzień nie zapowiadał się ciekawie. </div><div>Z irytacją ruszyłem w kierunku drzwi, gotowy wziąć prysznic. Byłem zbyt głodny i potrzebowałem pozbyć się bólu w moim ciele. </div><div>W momencie, kiedy zdążyłem być w połowie drogi do łazienki, przypomniałem sobie, że Alex również tu mieszka. Nie było to zadowalające. Fakt, iż zeszłego wieczoru byłem pijany oraz ona w domu, sam na sam ze mną, nie mogło to wróżyć nic dobrego. Kiedy miałem procenty we krwi potrafiłem być, no cóż... dziwny. Nigdy nie wiadomo było co może się stać. Mogłem być agresywny, zły, a także czasem zdarzało się tak, że wszystkich przytulałem i byłem taki jakiś... milusi. Akurat w tamtym momencie nie spieszno mi było do informacji o moim wczorajszym zachowaniu. Miałem tylko nadzieję, że nie weszła mi w drogę i w tym pijanym stanie nie zabiłem jej, ani nic z tych rzeczy. </div><div><br></div><div>Po długim prysznicu poczułem się trochę lepiej. Moje nogi dalej były giętkie, a w głowie mi wirowało. Byłem w tym niebezpiecznym stadium kaca, kiedy czułem, że mogę zwymiotować w każdej chwili. To było bardzo nieprzyjemnie uczucie. Mając nadzieję, że w końcu mi przejdzie, poszedłem rozejrzeć się za Alex. Odnalazłem ją w salonie. Jadła płatki z mlekiem, oglądając poranne wiadomości. Jak mogłem stwierdzić - nie było aż tak późno jak myślałem. </div><div>- Dobry - rzekłem, po czym usiadłem na fotelu, znajdującym się obok kanapy, na której siedziała dziewczyna. Wciąż miałem kaca, co utrudniało mi funkcjonowanie.</div><div>Spojrzała na mnie speszonym wzrokiem, przełykając posiłek. Powoli zaczynałem się bać tego, co mogłem wczoraj robić. </div><div>- Dzień dobry - odparła.</div><div>- Mogłabyś trochę sciszyć? Strasznie boli mnie głowa. </div><div>Pokiwała twierdząco głową, wykonując moją prośbę.</div><div>- Oglądasz wiadomości? Nie widziałem, żebyś kiedykolwiek tak robiła. </div><div>- Praktycznie każdy normalny obywatel ogląda rano wiadomości, więc dlaczego ja nie miałabym?</div><div>- Nie mów każdy, bo ja nie oglądam. </div><div>- Powiedziałam przecież, że każdy normalny obywatel - powiedziała, przedłużając o kilka sekund wyraz 'normalny'. </div><div>- Dzięki - odparłem.</div><div>Przeczesałem ręką włosy, patrząc w podłogę. Atmosfera pomiędzy nami nie była taka komfortowa jak kiedyś. Było bardzo napięcie. Alex nie miała ochoty rozmawiać, jak sądziłem. Lecz ja domagałem się wyjaśnień. Musiałem poprosić ją, aby powiedziała mi co się wczoraj zdarzyło, czemu jest taka spięta. Nie dawało mi to spokoju. </div><div>- Co się wczoraj wydarzyło? - spytałem w końcu.</div><div>Zaczęła bawić się nerwowo palcami, co wcale nie koiło napięcia sytuacji.</div><div>- A co dokładniej chcesz wiedzieć? Co pamiętasz? - spytała.</div><div>- Chcę wiedzieć wszystko, co się działo, co robiłem, a może i robiliśmy. Jaki byłem, jak się zachowywałem. Nie pamiętam kompletnie nic i informacje na temat wczorajszego wieczoru są dla mnie teraz bardzo ważne.</div><div>Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, lecz chwilę potem je zamknęła, jednak milcząc. Wydawało mi się, że nad czymś myślała, lub próbowała ustalić w myślach, jak mi odpowiedzieć. </div><div>- No więc... Naprawdę nic nie pamiętasz? - spytała z niedowierzaniem.</div><div>- Nie, nic. Zupełna pustka.</div><div>- To dobrze - powiedziała. </div><div>Kąciki moich ust podniosły się delikatnie.</div><div>- Dlaczego dobrze? Było aż tak źle?</div><div>- Nie, to znaczy... Może. Nie wiem sama, było bardzo dziwnie... Na pewno chcesz, abym ci to opowiedziała? - spytała niepewnie.</div><div>- Mhm, czekam na to od momentu przebudzenia. </div><div>Nabrała dużo powietrza do płuc, a następnie głośno je wypuściła. </div><div>- Najpierw widziałeś Smerfy. Podobno było ich mnóstwo i były wszędzie. Mówiłeś, że musisz je zniszczyć i niby z nimi walczyłeś, lecz z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, że leżałeś na kanapie wymachując rękami i nogami we wszystkie strony i krzyczałeś co jakiś czas na jakiegoś, czyli po prostu jakbyś mówił sam do siebie.</div><div>- O Boże... - mruknąłem, chowając twarz w dłoniach. Zaśmiała się cicho. </div><div>- To dopiero początek. Przy bitwie porozrzucałeś w całym salonie poduszki, stłukłeś wazon, był tu mówiąc krótko ogromny bałagan. Po skończonej akcji, którą wygrałeś, udałeś się do kuchni. Tam nic takiego się nie działo, poza szukaniem soku, który był za mną oraz mówieniem co jakieś dwie minuty, że chcesz seksu. Następnie stwierdziłeś, iż-</div><div>- Czekaj chwilę... Czyli nie byłem aż tak agresywny? - spytałem.</div><div>- Nie, nie wydaje mi się. Nic takiego sobie nie przypominam.</div><div>- Och, to dobrze. Wiesz może czy mamy jakieś tabletki przeciwbólowe?</div><div>- Szukałam, bo wiedziałam, że będziesz miał wielkiego kaca, ale nie znalazłam nic, niestety. </div><div>To wydawało się być miłe z jej strony, tak jakby troszczyła się o mnie. Nigdy bym nie pomyślał, że mogłaby się odnosić do mnie w taki sposób. Ogólnie nasze stosunki bardzo się zmieniły. Nie przypuszczałbym, że tak może się stać. Wydawało mi się, że nie jesteśmy ludźmi, którzy kiedykolwiek mogliby się polubić. Nie zamierzałem być w stosunku do niej miły, myślałem, że jest rozpuszczoną suką. Skoro jej rodzice mieli tyle pieniędzy, wszystkiego miała pod dostatkiem, to dlaczego miałaby być dla mnie miła? W ogóle, kiedy obmyśliłem plan porwania jej, byłem pewien, że nie będzie się do mnie odzywać. Cóż, jednak pozory mylą. </div><div>- Mów dalej - nalegałem.</div><div>- Stwierdziłeś, iż mam być twoją zdobyczą i chcesz ze mną uprawiać seks. Zacząłeś mnie gonić, a ja uciekałam. Schowałam się w szafie, wiem, idealna kryjówka, a ty mnie szukałeś. Uwierz mi, trochę długo zakęło ci odnalezienie mnie. </div><div>Z każdym jej kolejnym słowem zastanawiałem się, jak bardzo głupim człowiekiem jestem. Wczorajszego dnia zrobiłem z siebie totalnego idiotę, kompletny wstyd. </div><div>- To koniec? - spytałem.</div><div>- Nie, hm.. Chociaż szczerze, wolałabym na tym zakończyć opowieść... - spojrzała na mnie lekko zmieszanym wzrokiem. </div><div>- Dlaczego? - spytałem przerażony. Mogło dziać się coś gorszego?</div><div>- Na pewno chcesz wiedzieć?</div><div>Cokolwiek by się zdarzyło, wolałem się dowiedzieć. Mogłem przecież jej coś zrobić, a tego jak narazie nie zamierzałem. </div><div>- No, chcę.</div><div>Wzięła głęboki oddech. </div><div>- Po tym, jak mnie znalazłeś, wziąłeś mnie na swoje ramię, zaniosłeś do sypialni i tam.. my, no...</div><div>Podniosłem brwi w zdziwieniu. Mój umysł po jej wypowiedzi wytwarzał bardzo dziwne obrazy, sytuacje oraz myśli. </div><div>- Uprawialiśmy seks? </div><div>- Nie, do niczego nie doszło, ale... Nie powiem, że nic się nie działo... - spojrzała na mnie, oczekując reakcji. </div><div>Patrzyłem na nią z lekko otwartą buzią. Nie wiedziałem co myśleć, do czego dokładnie doszło. Bardzo mnie to ciekawiło, a moja męska strona domagała się jakiś ciekawych konkretów.</div><div>- A dokładniej?</div><div>- Um... - jąkała się, spuszczając wzrok na swoje paznokcie.</div><div>- Alex? - spojrzała na mnie ponownie.</div><div>- Tak?</div><div>- Czy zrobiłem ci coś, czego nie chciałaś?</div><div>Byłem dość zdenerwowany. Nie chciałem jej skrzywdzić, nie umiałbym na trzeźwo. Chodziło mi o sprawy seksualne, oczywiście. </div><div>- Nie, to znaczy... Może i na początku nie byłam za bardzo zadowolona z twojego pomysłu, ale potem dałam się, że tak powiem, ponieść i... samo wyszło. </div><div>Nic już nie rozumiałem.</div><div>- Czyli co my robiliśmy w końcu?</div><div>- Um... Gra wstępna - zaczęła się śmiać ze swojej wypowiedzi. </div><div>- Uuu... - zrobiłem dziubek. - Fajnie było? </div><div>Popatrzyła na mnie zarumieniona. </div><div>- W takim razie cholernie żałuję, że tego nie pamiętam - rzekłem.</div><div>Ból mojej głowy wciąż dawał się we znaki. W niektórych momentach myślałem, że po prostu umrę od tego, tak bardzo mnie to wykańczało. </div><div>- Musimy jechać do sklepu - odparłem.</div><div>- Mam jechać z tobą?</div><div>- Tak, przecież cię nie zostawię samej. </div><div>Odniosła pustą miskę do kuchni, włożyła ją do zlewu i wróciła ponownie do pokoju. </div><div>- Ubieraj buty, już już - ponagliłem ją. </div><div>Wykonała moje polecenie. Nagle poczułem wibrowanie w kieszeni, spowodowane przez mój telefon. Wyjąłem go, odblokowując ekran. </div><div><br></div><div><div class="separator" style="clear: both;"><a href="https://lh6.googleusercontent.com/-gPyLB_NSbvI/U59VwgwUhoI/AAAAAAAAAQ4/w-a-o5xDPWg/s640/blogger-image-1982818605.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://lh6.googleusercontent.com/-gPyLB_NSbvI/U59VwgwUhoI/AAAAAAAAAQ4/w-a-o5xDPWg/s640/blogger-image-1982818605.jpg"></a></div><br></div><div><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Z samego początku w ogóle nie przejąłem się wiadomością. Po prostu schowałem telefon z powrotem do kieszeni, a następnie wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. Na podjeździe stały dwa samochody, które zostawiłem po ostatnim użytkowaniu. Poszedłem do pierwszego lepszego, spoglądając za sobą, czy Alex nadąża. Wsiadłem do auta, zatrzaskując drzwi. Dziewczyna zrobiła to samo. Odpaliłem silnik, lecz kiedy miałem ruszać, odezwała się Alex.</span></div><div>- Nie podoba mi się tutaj. </div><div>- Co?</div><div>- Możemy zmienić samochód? - spytała. Wywróciłem oczami.</div><div>- Ugh.. Po co?</div><div>- Bo mi się tutaj nie podoba. Już mówiłam.</div><div>- Jesteś strasznie markotna. </div><div>- To nomalne, kiedy ma się okres. </div><div>- O Boże.. Dobra, wysiadamy.</div><div>Poszliśmy do drugiego auta, umieszczonego około pięć metrów od poprzedniego. W momencie, kiedy zamknęliśmy drzwi, do moich uszu dotarł ogromny huk, a następnie kątem oka ujrzałem płomienie. Momentalnie schyliłem głowę w dół, instruując Alex, aby zrobiła to samo. Kawałki metalu oraz szkła uderzyły o samochód, w którym aktualnie się znajdowaliśmy. Rozbiły szybę, która wleciała do środka auta, raniąc moje ciało. Syknąłem z bólu. Spojrzałem na Alex. Nie było z nią tak źle jak ze mną. Odczekałem jeszcze chwilę i wychyliłem głowę, spoglądając na lewą stronę. Mój samochód był kompletnie zniszczony. Byłem pewien, że ktoś podłożył bombę, która wysadziła go w powietrze. Jednak to, co napisał Louis mogło być prawdą. Kolejny problem polegał w tym, że niecałą minutę temu Alex i ja się tam znajdowaliśmy.</div>cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-82939245869367816602014-06-06T21:25:00.001+02:002014-06-07T22:35:40.878+02:00Twenty<div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #38761d;">PO PRZECZYTANIU NIE ZASZKODZI CI SKOMENTOWAĆ. DLA CIEBIE TO CHWILKA, DLA MNIE
WIELKA MOTYWACJA. </span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #38761d;">ILY</span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
Ogarnął mną strach pomieszany z paniką. Błądziłam wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu jakiegokolwiek ratunku, lecz nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Nie było żadnego miejsca, gdzie mogłabym się schować, ani nic przykuwającego uwagę, aby tamtędy uciec. Jedynie okno, które nie nadawało się do dyspozycji. Odległość pomiędzy nim a ziemią była zbyt duża, abym zdecydowała się na wyjście przez nie. Odsunęłam się na bok łóżka, siadając na nim po turecku. Odgarnęłam włosy, które opadały bezwładnie na moją twarz. Spojrzałam na Harry'ego. Stał z założonymi rękami na piersi, patrząc na mnie z naburmuszoną miną. </div>
<div>
- Co? - spytałam.</div>
<div>
- Siedzisz i nic nie robisz. Dlaczego nic nie robisz?!</div>
<div>
Wywróciłam oczami. Zachowywał się jak dziecko. </div>
<div>
- A co mam robić?</div>
<div>
- Boże, latać, wiesz? Hen do nieba i z powrotem. Naprawdę nie wyraziłem się jasno?</div>
<div>
- Bardzo dobrze wiem o co ci chodzi. Tylko, że ja-</div>
<div>
- Nie obchodzi mnie to, co ty. </div>
<div>
Ruszył w stronę łóżka, lecz w drodze potknął się o własne nogi i upadł na nie, śmiejąc się. Patrzyłam na niego z rezygnacją. </div>
<div>
- Harry, idź spać.</div>
<div>
- Nie.</div>
<div>
Podniósł się z pozycji leżącej, siadając naprzeciwko mnie. Powoli lustrował mnie wzrokiem, co powodowało dreszcz, przechodzący przez mój kręgosłup. Był na tyle blisko, że czułam na sobie jego oddech. Mięta z alkoholem. Było to z lekka odrażające. </div>
<div>
Nagle złapał mnie za nadgarstki, przyciągając do siebie. Przycisnął swoje usta do moich, składając namiętny pocałunek. Wepchnął mi język do gardła, jeżdżąc nim po podniebieniu. Składał kolejne pocałunki, trzymając mnie kurczowo. Z początku chciałam się wyrwać, lecz z kolejnymi pocałunkami coraz bardziej przestawałam się szamotać, aż w końcu kompletnie zostałam w bezruchu, czując chęć nieprzestawania tego, co się działo. To było nie do przyjęcia; wyglądało tak, jakbym straciła nad sobą panowanie. Zaczęłam powoli oddawać pocałunki. Złapał mnie za biodra, usadzając na sobie. Wyprostował swoje nogi, a ja oplotłam moimi wokół jego bioder. </div>
<div>
Nie byłam sobą. Nigdy nie myślałabym, że to, co właśnie się działo, kiedykolwiek mogłoby się wydarzyć. W moich myślach wyglądało to nierealnie. Najgorsze było to, że <em><strike>podobało mi się to</strike></em>. Jak bardzo chciałabym, aby tak nie było, niestety - nie protestowałam. Nie chciałam. Gdyby kiedyś ktoś powiedział mi, że ja i Harry kiedykolwiek moglibyśmy robić to, co się w tym momencie działo, zdecydowanie wyśmiałabym go. Uznałabym to wręcz za niedorzeczne, przecież Styles jest złym człowiekiem, a mi nigdy nie pozwalano, nawet sama nie chciałam zadawać się z takimi osobami. Ja za to mogę być uznana za człowieka dobrego, więc byliśmy zupełnie odmiennymi ludźmi. Niby przeciwieństwa się przyciągają, ale to i tak było bardzo głupie. Poza tym Harry nigdy mnie nie lubił, przynajmniej tak mi się wydawało. Gdyby nie fakt, że był pijany, na pewno nie pisałby się na ten czyn, w szczególności ze mną.</div>
<div>
Część mnie nie chciała tego. Czułam się jakbym robiła źle, nie było mi z tym dobrze. Z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że przecież jeden pocałunek nikogo nie zabije. To wszystko odejdzie w zapomnienie, nic takiego się nie stanie. Powinnam cieszyć się chwilą. Naprawdę nie wierzyłam, że to pomyślałam. </div>
<div>
Z biegiem czasu zaczęłam oddawać pocałunki, zupełnie sobie z tego nie zdając sprawy. To było odruchowe. Wplotłam ręce w jego loki, składając kolejny mokry pocałunek na jego wargach. Nasze usta poruszały się równo, jakby w harmonii. Zaczęłam czuć jak moje nogi robią się z jak waty, mięśnie przesają pracować, a żołądek był jakby zaplątany. Nie mogły to być motyle, więc co to było? Pożądanie? Niedorzeczne. Harry złapał mnie w biodrach, poruszając lekko na sobie w przód i w tył. Wydobył z siebie delikatny, niski jęk, na który przez moje ciało przeszedł dreszcz. Odchylił lekko swoją głowę, jakby nagle przestał. Poczułam zawiedzenie, co znowu mi się nie spodobało. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że pocałunki Harry'ego po prostu były lżejsze i delikatniejsze. Nie robił już tego tak chaotycznie, drastycznie, jak było wcześniej. Złapał za rąbek mojej koszulki, podciągając ją ku górze. Skorzystałam wówczas z okazji, aby oderwać się od jego ust i zaczerpnąć powietrza, którego zaczęło mi brakować. Spojrzałam na twarz bruneta - był bardzo pochłonięty rozbieraniem mnie. Jego zielone oczy świeciły z podniecenia, co było trochę przerażające. </div>
<div>
Gdy ubranie znalazło się już na podłodze, Harry popchnął mnie lekko do tyłu, co spowodowało, że w tamtym momencie leżałam pod nim. Opierał się na rękach, które umieszczone były po dwóch stronach moich ramion. Zaczął swoimi pocałunkami schodzić niżej, zostawiał mokre ślady na mojej szczęce, a następnie szyi. Zatrzymał się w tamtym miejscu, skupiając się na nim. Oddychałam głęboko, lecz moje oddechy były krótkie. Starałam się opanować rosnące podniecenie, które nie dawało mi spokoju i sprawiało, że chciałam więcej. Klatka piersiowa Harry'ego stykała się z moją, nasze ciała były bardzo blisko siebie. Swoim kroczem napierał na moje, co cholernie utrudniało mi opanowanie podniecenia. Leżałam w bezruchu, odchylając głowę w tył, kiedy Styles znaczył kolejne ślady na mej szyi. Końcówkami loków drażnił moją skórę. Nagle zastygł w jednym miejscu, a dokładniej pod moim uchem. Wpił się w nie, przez co mocno złapałam go za kark, chcąc choć trochę odsunąć jego głowę. Na marne, był za silny. </div>
<div>
- Harry - wyjęczałam błagalnym tonem.</div>
<div>
Drugą ręką złapałam kawałek jego koszulki, zacieśniając mocniej, kiedy wpijał się z coraz to większą siłą. Puściłam jego kark, przenosząc rękę obok drugiej. Zacisnęłam dłonie w pięści, kiedy ból nasilił się, gdy na swojej skórze poczułam jego zęby. Poczułam wibracje jego klatki piersiowej, spowodowane gardłowym śmiechem, kiedy desperacko próbowałam uwolnić się z męskiego uścisku, zanim znowu zacznie robić mi malinkę. Przez chwilę znowu czułam na sobie tylko miękkie usta Harry'ego, lecz nie pozwolił, aby ten komfort trwał dłużej. Pożądliwie uszczypnął mnie zębami. Odetchnęłam z ulgą, gdy przejechał językiem po podrażnionym miejscu, pozostawiając kilka mokrych muśnięć, po czym dmuchnął w nie zimnym powietrzem, co przyprawiło mnie o ciarki na całym ciele. Lecz Harry wcale nie zamierzał zaprzestawać. Znów sunął swoimi ustami wzdłuż mojego ciała, tym razem dokładniej badając nimi mój dekolt. Odsunął się ode mnie, przejeżdżając palącym wzrokiem po moim ciele. Trafił wzrokiem na moje piersi, w tym samym momencie ściskając je delikatnie. Jęknął, a na dźwięk jego głębokiego głosu, na skórze pojawiła mi się gęsia skórka. Jego głos był taki głęboki i przerażający, ale jednocześnie atrakcyjny. </div>
<div>
Usiadł gwałtownie, łapiąc dłońmi za brzegi swojej koszulki i przełożył ją przez głowę, rzucając za siebie. Patrzyłam zahipnotyzowana na każdy jego ruch. Siedział, patrząc na mnie z zaciekawieniem. </div>
<div>
- Masz zdecydowanie za dużo ubrań na sobie - rzekł. </div>
<div>
Pochylił się do przodu, łapiąc za guzik od moich spodni. Zwinnym ruchem odpiął go, po czym umiejscowił swoje ręce na tyle jeansów, aby łatwiej je zdjąć. Korzystając z okazji ścisnął lekko mój pośladek, na co z moich ust wydobył się cichy jęk. Kąciki jego ust uniosły się ku górze. Następnie zsunął jeansowy materiał w dół. To samo zrobił z moimi skarpetkami, które po kilku sekundach leżały koło mojej koszulki na podłodze. Przysunął się bliżej mojego ciała. Podciągnęłam się lekko w górę, opierając ciężar swojego ciała na łokciach. Ciepłą dłonią musnął wewnętrzną stronę mojego uda. Jęknęłam cicho, kiedy delikatnie przejechał palcami po mojej bieliźnie. Uśmiechnął się zwycięsko, słysząc wydobyty przeze mnie gardłowy odgłos. Złapał mnie w talii, ciągnąc do pozycji siedzącej. Jedną ręką odgarnął moje włosy, a drugą wciąż trzymał moje ciało. Znów usadził mnie na sobie, składając szybki, lecz namiętny pocałunek na moich wargach. Swoimi dłońmi sunął po moim ciele, badając prawie każdy jego skrawek. Zatrzymał się na plecach, łapiąc za zapięcie od stanika. Ponownie przywarł swoimi ustami do moich, całując mnie. Wszystkie jego pocałunki były bardzo ponętne. Czułam jego napięte mięśnie. Ruchy jego ust były leniwe i powolne, jednak dalej wypełniało go pożądanie. Dalej wyczuwałam alkohol, ale starałam się pamiętać, że był odurzony. Wtedy tak jakby wróciła do mnie świadomość. Harry był pijany, czyli nieprzewidywalny. Jak sam powiedział, po każdym seksie zabijał swoją kochankę, bez wyjątków. Można było stwierdzić, iż ja byłam następną. Skoro nią byłam, to nie wiadomo było jak mnie potraktuje. Jakąś godzinę wcześniej jeszcze nie wiedział jak miałam na imię, więc pewność nie była u mnie wyczuwalna. Nie miałam pojęcia, czy nie uznał mnie po prostu za kolejną zdobycz i po wszystkim nie postanowi się mnie pozbyć, czy też pamięta kim jestem. </div>
<div>
Szybko zrzuciłam jego dłonie ze mnie, zanim zdążył całkowicie odpiąć mój stanik. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.</div>
<div>
- Co jest? - spytał.</div>
<div>
- Nie możemy tego zrobić.</div>
<div>
- Dlaczego? </div>
<div>
Zmarszczył brwi, spoglądając na mnie z naburmuszoną miną.</div>
<div>
- Bo, bo nie. Po prostu nie mam ochoty dzisiaj - rzekłam, mając nadzieję, że uwierzy.</div>
<div>
- Teraz mi to mówisz?</div>
<div>
Pokiwałam twierdząco głową, zsuwając się z niego. Sięgnęłam po moją koszulkę, która leżała na podłodze obok nas i założyłam ją na siebie. To samo zrobiłam po odszukaniu spodni. </div>
<div>
- Wiesz, że nie możesz mnie tak teraz zostawić? Czułbym się urażony. </div>
<div>
Wywróciłam oczami. Znowu zaczynał. </div>
<div>
- Harry, idź spać. Musisz mieć siłę na jutro. </div>
<div>
- A co będzie jutro? - kąciki jego ust uniosły się w cwaniackim uśmiechu. </div>
<div>
- Zobaczymy. </div>
<div>
- Obiecaj mi, że jutro dokończymy nasze współżycie. </div>
<div>
- Jakie ty słowa znasz. Aż mnie zdziwiłeś.</div>
<div>
- Ponieważ jestem mądry. </div>
<div>
- Bardzo.</div>
<div>
- Sugerujesz coś? - założył ręce na piersi. Zaśmiałam się. </div>
<div>
- Idź spać. </div>
<div>
- Ale musisz mi obiecać. </div>
<div>
- Harry-</div>
<div>
- Obiecaj. Inaczej nie dam ci spokoju. </div>
<div>
Westchnęłam.</div>
<div>
- Obiecujesz?</div>
<div>
Spojrzałam na niego z rezygnacją. Cóż mogłam zrobić.</div>
<div>
- Obiecuję. </div>
<div>
Uśmiechnął się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. </div>
<div>
- Dobranoc - zdjął spodnie, rzucił je na krzesło i wsunął się pod pierzynę. </div>
<div>
- Dobranoc. </div>
<div>
Zebrałam resztę rzeczy i udałam się do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. To był długi, męczący i bardzo dziwny dzień. </div>
<div>
<br></div>
<div>
***</div>
<div>
Po tym rozdziale czuję się jak taka napalona dziewica. </div>
<div>
Pisząc, że postaram się, aby następny rozdział (ten) wam się spodobał nie chodziło mi o jego treść haha. W ogóle nie wiedziałam wtedy, że sprawy się tak potoczą. Ale i tak - I hope you like it. Ten rozdział pisało mi się dość trudno, zważając na to, iż nie jestem wprawiona w żadne sprawy seksualne oprócz ff,lol. Wiem, do niczego nie doszło, a ja już mam problemy xd. Poza tym miał być długi, a nie wyszedł. Don't kill me.</div>
<div>
Nie wiedziałam, czy napisać nad rozdziałem napis czerwoną czcionką, ale chyba nie ma tu aż takich scen, aby było to potrzebne.</div>
<div>
Teraz bardzo ważna sprawa. Rozdziały <u>NIE</u> będą pojawiały się co poniedziałki aż do rozpoczęcia wakacji. Obiecuję, będę je publikować co tydzień, ale nie ma ustalonej daty kiedy. Musicie po prostu czuwać. Jest czas poprawiania ocen itd., więc trzeba się za siebie wziąć. Na początku wakacji ustalę jeden ostateczny termin, a może nawet dwa, czyli rozdziały mogą wtedy pojawiać się dwa razy w tygodniu, ale zobaczę jeszcze kiedy dokładniej :).</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-14141754239029073732014-05-25T11:45:00.001+02:002014-05-25T15:57:49.064+02:00Nineteen<div>
PO PRZECZYTANIU NIE ZASZKODZI CI SKOMENTOWAĆ. DLA CIEBIE TO CHWILKA, DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA. ILY</div>
<div>
<br></div>
<div>
Alex's POV</div>
<div>
<br></div>
<div>
Siedziałam w moim pokoju dobrą godzinę; starałam się opanować złość, która we mnie buzowała. Nie miałam pojęcia dlaczego Harry się tak zachowywał. Raz potrafił być naprawdę miły, aż się dziwiłam, a czasem był kompletnie nie do zniesienia. Nigdy nie wiadomo było co mu do głowy strzeli. </div>
<div>
Jeśli chodziło o Luke'a, wydawał się być miły. Kiedy chciał mnie zgwałcić był pijany; każdy popełnia błędy. Prawdopodobnie chciał naprawić to, co zepsuł na imprezie. Starał się, to było widać; należała mu się druga szansa.</div>
<div>
Nagle usłyszałam hałasy dobiegające z dołu. Udałam się w ich stronę. Schodząc ze schodów zauważyłam duży, wręcz ogromny bałagan będący w salonie. Wszystko było porozrzucane, poduszki leżały na podłodze, jeden wazon był zbity, a jego odłamki rozniosły się na jednej czwartej powierzchni pokoju. Wyglądało, jakby huragan tamtędy przeszedł. Wchodząc w głąb pokoju dostrzegłam Harry'ego, leżącego na kanapie. Wymachiwał nogami i rękami, wiercąc się. Zaśmiałam się.</div>
<div>
- Harry, co ty robisz?</div>
<div>
- Smerfy - mruknął.</div>
<div>
- Co?</div>
<div>
- Smerfy. Wszędzie są te małe, niebieskie zgredy - machnął nogą w powietrzu.</div>
<div>
Spojrzałam na stolik, umieszczony koło Stylesa. Stała na nim butelka wódki wraz z kieliszkiem. Była opróżniona. </div>
<div>
- Masz Smerfetkę na głowie - wskazał palcem na jej czubek.</div>
<div>
- Harry uspokój si-</div>
<div>
- Strzepnij ją. Niebezpieczne to - wykonałam jego polecenie, machając głową w przód. </div>
<div>
- Już?</div>
<div>
- Jest przy twojej nodze. Zdepnij. </div>
<div>
- Której nodze?</div>
<div>
- Prawej - położyłam stopę w miejsce wskazane. - I po niej! Wygraliśmy tę bitwę! </div>
<div>
Wstał, podchodząc do mnie chwiejnym krokiem. Wyciągnął rękę ku górze. </div>
<div>
- Pjona!</div>
<div>
Spojrzałam na niego jak na idiotę, lecz przybiłam rękę do jego, aby mieć spokój. </div>
<div>
Odwrócił się, idąc w stronę kuchni. Ominął odłamki szkła, ledwo trzymając się na nogach. Kiedy zniknął z mojego pola widzenia udałam się za nim. </div>
<div>
Zaczynał robić kolejny bałagan. Otwierał każdą szafkę po kolei szukając czegoś. Przeklinał za każdym razem, jak tego nie znalazł. </div>
<div>
- Gdzie jest picie... - mruknął pod nosem. </div>
<div>
- Harry, picie jest tu - wskazałam na szafkę za mną.</div>
<div>
- Zamknij się, ja wiem lepiej. </div>
<div>
Wyjęłam pierwszy lepszy sok w kartonie, stawiając go na blat. Harry odwrócił się, patrząc na karton. </div>
<div>
- I co? Znalazłem. Tu stoi. Co ty mi tu gadasz, że jest w jakiejś tam szafce, jak jest tu? - nie zwracałam uwagi na jego głupotę. </div>
<div>
Wziął do ręki sok, odkręcając nakrętkę. Wyrzucił ją za siebie, zaczynając pić. Wypił bardzo dużo. Odstawił karton z powrotem na blat, podszedł do lodówki i usiadł, opierając się plecami o jej drzwi. </div>
<div>
- Nudzę się - mruknął niezadowolony.</div>
<div>
- Idź spać, dobrze ci to zrobi. </div>
<div>
- Nie chce mi się spać. Gdzie masz koteła?</div>
<div>
- To jest kot.</div>
<div>
- Koteł! - krzyknął. - Nie ma go. Uciekł. </div>
<div>
Siedział na podłodze, co jakiś czas machając nogami. Oglądał kuchnię, każdy jej szczegół bardzo uważnie.</div>
<div>
- Jak masz na imię? - spytał. </div>
<div>
- Alex. </div>
<div>
Nie odezwał się, starając się zrozumieć moje słowa. </div>
<div>
- Genowefa - spojrzał na mnie. - Ja chcę seksu.</div>
<div>
- Nie jestem Genowefa.</div>
<div>
- Trudno. Chcę seksu.</div>
<div>
- Ze mną tego nie zrobisz - skrzyżowałam ręce na piersi. </div>
<div>
- Dlaczego?</div>
<div>
- Bo nie.</div>
<div>
- Jesteś niefajna - zrobił obrażoną minę. </div>
<div>
- Harry, błagam, idź spać. </div>
<div>
- Ładna jesteś, wiesz? - bardzo słuchał tego, co do niego mówiłam.</div>
<div>
- Dzięki...</div>
<div>
Zdziwiłam się na jego słowa. Nigdy bym nie pomyślała, że Harry może być miły, a co dopiero, że sprawiłby mi jakikolwiek komplement. Nie wyglądał na tym człowieka, który chce się z kimś zaprzyjaźnić, czy też po prostu mieć z nim dobre relacje. Ponoć ludzie, gdy są pijani mówią prawdę. To było bardzo miłe z jego strony, choć bardzo zadziwiające. Z dnia na dzień coraz bardziej mnie zaskakiwał.</div>
<div>
- A teraz chcę seksu. A jak ja czegoś chcę, to to dostaję - uśmiechnął się szeroko w moją stronę.</div>
<div>
Wstał, podchodząc do mnie powoli. Ledwo utrzymywał równowagę. W momencie, kiedy się zbliżał, ja się oddalałam w miarę możliwości. Z czasem zaczęło mi brakować miejsca, oparłam się plecami o blat. Lekkie zdenerwowanie opanowało moje ciało. Pijanego człowieka nie przewidzisz, nie wiesz, co może zrobić. Kiedy był, według mnie za blisko musiałam wymyśleć plan ucieczki. Wymsknęłam się pod jego ramieniem, biegnąc ile sił w nogach, aby uciec. Stanęłam na środku korytarza, nie mając pojęcia gdzie pójść dalej. </div>
<div>
- Genowefa! Ja cię znajdę! - usłyszałam głos Harry'ego z oddali. </div>
<div>
Poszłam szybkim krokiem w prawo, wchodząc do pierwszego lepszego pokoju. Zamknęłam drzwi, szukając klucza. Nic takiego nie znalazłam. Wyszłam z pomieszczenia, kierując się dalej. W żadnym z pokoi, do których wchodziłam nie było kluczy. Na swojej drodze napotkałam szafę, idealne miejsce na kryjówkę. Schowałam się w niej, nasłuchując. Przez dłuższą chwilę było bardzo cicho. Jakbym była sama w tym domu. Nagle usłyszałam huk i głośny śmiech Harry'ego.</div>
<div>
- Wywaliłem się! - znowu zaczął się śmiać. </div>
<div>
Próbowałam stłumić chichot. Widok Harry'ego leżącego na ziemi musiał być bardzo zabawny.</div>
<div>
Siedziałam skulona w szafie, moje ciało powoli zaczynało cierpnąć. Gdybym się ruszyła spowodowałabym duży hałas, więc należało pozostać w bezruchu. </div>
<div>
- Znajdę cię - głos bruneta był niebezpiecznie wyraźny i wydawało się, jakby wcale nie był daleko. - I będziemy się pieprzyć aż do rana. </div>
<div>
Znowu zaczął się śmiać.</div>
<div>
Z biegiem czasu zaczęłam słyszeć coraz to głośniejsze kroki. Były niezrównoważone, ponieważ szedł chwiejnym krokiem. Nagle stały się bardzo wyraźne i byłam pewna, że jest blisko. Zbyt blisko. Były coraz głośniejsze, nawet mogłam dosłyszeć jego oddech.</div>
<div>
Nagle drzwi od szafy się otworzyły i pojawił się nikt inny, jak Harry. Kiedy mnie ujrzał uśmiechnął się szeroko. </div>
<div>
- Znalazłem cię.</div>
<div>
Jednak szafa to nie był dobry pomysł na kryjówkę. </div>
<div>
Wyciągnął ręce w moją stronę, kładąc je po obu stronach mojej talii. Wyciągnął mnie z szafy, przerzucając przez ramię. Trzymał mnie kurczowo, starając się nie przewrócić.</div>
<div>
- Co ty robisz? - spytałam. </div>
<div>
Nie odpowiedział.</div>
<div>
Szedł w stronę piętra, łapiąc się każdej napotkanej ściany. Najgorzej było na schodach. Modliłam się, abyśmy nie spadli. Nie było sensu się wyrywać, ponieważ byłoby bardzo nieprzyjemnie spotkać się z podłogą. Wszedł na górę, kierując się w stronę sypialni, jak sądziłam. </div>
<div>
- Harry przestań, proszę. Odstaw mnie na ziemię.</div>
<div>
W ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Jakbym nie istniała. </div>
<div>
Wszedł do sypialni, zatrzaskując drzwi. Zaczęłam panikować. Serce waliło mi tak głośno, że możliwe było, że Harry je słyszy. Zakluczył drzwi. Odwrócił się w stronę łóżka, rzucając mnie na nie.</div>
<div>
***</div>
<div>
Rozdział miał być wczoraj, ale zasnęłam podczas pisania, lmao. <br>
WIEM jest krótki, ale nie miałam wystarczająco czasu, aby napisać dłuższy. Przepraszam.<br>
Chyba nic nie mam więcej do powiedzenia, za godzinę wyjeżdżam, yay. </div>
<div>
do usłyszenia w przyszłym tygodniu :)x</div>
<div>
<br></div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-62140464517097858122014-05-19T23:01:00.001+02:002014-05-23T22:25:58.404+02:00Eighteen<div>
PO PRZECZYTANIU NIE ZASZKODZI CI SKOMENTOWAĆ. DLA CIEBIE TO CHWILKA, DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA. ILY</div>
<div>
<br /></div>
<div>
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - powiedział, otwierając szufladę umieszczoną w szafce nocnej. Wrzucił do niej trzymany w ręku pistolet, który uderzył o dno z hukiem.</div>
<div>
- Bo ty, tu, ten... - zaczęłam wymachiwać rękami, wskazując po kolei na czynności wykonywane przed Harry'ego przed chwilą. - Myślałam, że chcesz coś z tym pistoletem zrobić.</div>
<div>
Zaśmiał się.</div>
<div>
- Już myślałem, że jakaś baba nas nawiedziła. Poza tym, ze spokojem, jak na razie mam dość duchów w tym domu, jeśli będę chciał jakiegoś jeszcze to dam znać. </div>
<div>
Poklepał mnie po ramieniu, na co lekko się wzdrygnęłam. Spojrzał pytającym wzrokiem. </div>
<div>
- Pamiętasz jak dowiedziałeś się o mojej rozmowie z Luke'iem? - spytałam.</div>
<div>
- Naprawdę myślisz, że zapomniałem? Dziewczyno, to było kilkanaście minut temu.</div>
<div>
- Chodzi mi o to, że masz bardzo mocny uścisk - pomasowałam bolące miejsce. </div>
<div>
- Po co ci był ten pistolet? </div>
<div>
- Byłem na spotkaniu, które było mi tak bardzo potrzebne, dowiedziałem się tam naprawdę wiele ciekawych rzeczy, jakbyś chciała wiedzieć. Oraz w moim zawodzie zawsze należy mieć przy sobie broń - powiedział.</div>
<div>
Spojrzałam w okno. Na szybie widoczne były smugi, spowodowane przed deszcz oraz jego małe kropelki. Pomieszany był ze śniegiem, który raz na jakiś czas spadł. Niebo było bardzo ciemne, chmury prawie niewidoczne. Można było dostrzec zarys księżyca pośród nich i kilka gwiazd. </div>
<div>
- Myślisz, że będzie burza? - spytałam. </div>
<div>
- Może. Nigdy nie wiadomo co noc przyniesie. </div>
<div>
- Harry?</div>
<div>
- No?</div>
<div>
- Boję się burzy. Bardzo - spojrzałam na niego niepewnie.</div>
<div>
- Nigdy nie rozumiałem jak można się jej bać. Co w tym takiego strasznego?</div>
<div>
- Wszystko. Te wszystkie huki, błyskawice. Zawsze boję się, że we mnie jakaś uderzy. </div>
<div>
- Byłabyś wtedy jak murzyn. Cała czarna.</div>
<div>
- Bardzo śmieszne. </div>
<div>
Leżeliśmy w ciszy, patrząc w okno, na którym pojawiało się coraz więcej wzorków spowodowanych deszczem. Z każdą minutą stawał się on coraz silniejszy.</div>
<div>
- Idę pod prysznic - rzekł Harry. - Ty się nie ruszaj, nic nie rób i czekaj, aż wrócę.</div>
<div>
- Muszę się przebrać w piżamę, umyć zęby, przygotować się do spania. </div>
<div>
- Masz siły? - spytał, unosząc brwi.</div>
<div>
- Nie za bardzo... Jestem bardzo wykończona, wciąż jest mi zimno, chociaż nie tak bardzo jak przedtem. Niestety, muszę to zrobić - oparłam. </div>
<div>
- Pomogę ci. Poczekaj chwilę, zostań w łóżku, przyniosę ci wszystko. Gdzie masz piżamę?</div>
<div>
- Serio? Nie myślałam, że możesz być tak dobry, dzięki - uśmiechnęłam się. - Komoda z prawej, trzecia szuflada. Tam są piżamy. Wybierz jakąś.</div>
<div>
- Dobra, daj mi piętnaście minut. Zaraz wracam - wyszedł spod pierzyny, kierując się w stronę łazienki. </div>
<div>
Byłam niesamowicie zmęczona, najchętniej poszłabym spać. Lecz głupio mi było zasypiać w łóżku Harry'ego. Zresztą byłam w ubraniach, a w nich na sto procent nie spałoby się wygodnie. </div>
<div>
Niedługo po wyjściu Harry'ego z pokoju zaczęło grzmieć. Nie był to dobry znak dla mnie. Czekałam na jak najszybszy powrót bruneta, zaważając na to, iż kiedy jestem sama, a na dworze szaleje burza, nie jest wtedy najlepiej. </div>
<div>
Harry wrócił po niespełna dwunastu minutach, trzymając w rękach moją piżamę. </div>
<div>
- Darling, chcesz się ubrać w łazience i zrobić te wszystkie babskie rzeczy tam, czy tu się ubierasz i idziemy spać? - spytał.</div>
<div>
- My? </div>
<div>
- Tak, my. Jak sama mówiłaś boisz się burzy, która aktualnie się zaczyna i nie wydaje mi się, aby szybko się skończyła, chyba, że chcesz spać sama?</div>
<div>
- Wolę spać z tobą... Nie pchasz się w nocy, prawda?</div>
<div>
- Chyba nie, ale śpię nago - uśmiechnął się.</div>
<div>
- Co? Nie, nie, nie, nie, nie. Nie mam mowy. Co najwyżej możesz być w bokserkach. Jakoś przeżyję.</div>
<div>
- Jesteś taka okrutna. </div>
<div>
- I kto to mówi?</div>
<div>
- Nie pyskuj.</div>
<div>
- Bo co?</div>
<div>
- Chcesz się przekonać?</div>
<div>
- Nie wiem... Może tak, może nie. </div>
<div>
Odłożył piżamę na skraj łóżka, a sam wszedł się na nie, usadawiając swoje ręce po obu stronach moich ramion tak, że wisiał nade mną.</div>
<div>
- Harry, co ty robisz? - spytałam niepewnie.</div>
<div>
- Zaraz zobaczysz. - uformował usta w dziubek, a następnie wypuścić z nich trochę śliny, która po chwili wisiała przed moją twarzą. </div>
<div>
- Fuj, weź to, błagam. Ble. Idź sobie - powiedziałam przez zęby. Chciałam się odsunąć, ale wiedziałam, że jeden mój błędny ruch i mogłabym być cała w jego ślinie. </div>
<div>
Harry nie mógł powstrzymać się od śmiechu, widząc moje obrzydzenie. </div>
<div>
- To nie jest śmieszne. Weź to - starałam się odsunąć twarz jak najdalej od tego. </div>
<div>
W końcu Styles ulitował się, wciągając z potworem ślinę. Położył się obok mnie, chichocząc. </div>
<div>
- To co, zostajesz tu, czy idziesz? Pośpiesz się z wyborem, burza się rozkręca.</div>
<div>
Spojrzałam w okno; co chwilę było widać błyski oraz coraz głośniej grzmiało. Deszcz nie przestawał padać, z coraz większym hukiem obijał się o powierzchnię ziemi.</div>
<div>
- Idę -odpowiedziałam. </div>
<div>
Podniosłam się, chcąc wstać, lecz zakręciło mi się w głowie i upadłam ponownie na miękką poduszkę. </div>
<div>
- Wszystko dobrze? - spytał Harry.</div>
<div>
- Źle się czuję, w głowie mi się kręci. Ale jakoś spróbuję sobie poradzić.</div>
<div>
- Mhm, mhm, a potem będę cię zbierał z podłogi. Złap się mnie, pomogę ci dotrzeć do łazienki - wystawił rękę w moją stronę. Złapałam ją, a on przełożył całą długość ręki na swój prawy bark, następnie złapał mnie w pasie i pomógł wstać z łóżka. </div>
<div>
- Harry, aż taką kaleką nie jestem.</div>
<div>
- Chicho - mruknął.</div>
<div>
Poszliśmy do łazienki. Harry zostawił mnie przed nią, wpuszczając do środka. Weszłam powoli, a on zamknął drzwi.</div>
<div>
- Będę czekał - odparł.</div>
<div>
Załatwiłam wszystkie swoje sprawy, umyłam zęby oraz przebrałam się w piżamę. Co jakiś czas Styles pytał się czy wszystko dobrze, na co zazwyczaj odpowiadałam krótkim 'tak'. Był jakiś taki... Opiekuńczy. Wciąż słychać było grzmoty; ich dźwięk roznosił się po całym domu. </div>
<div>
Wychodząc z pokoju zobaczyłam Harry'ego siedzącego pod ścianą naprzeciwko. Pomógł mi dotrzeć do sypialni oraz wejść do łóżka. Burza szalała za oknem. Byłam przerażona. </div>
<div>
Harry usiadł naprzeciwko mnie na łóżku, bawiąc się palcami.</div>
<div>
- Co robimy? - spytał.</div>
<div>
- Nie wiem, ale ja się boję. </div>
<div>
- Darling, spokojnie. Włączyć jakąś muzykę, aby ogłuszyć burzę? Może będzie ci lepiej.</div>
<div>
- Jakbyś mógł.</div>
<div>
Wstał, podszedł do stojaka, na którym poukładane były przeróżne albumy. Zaczął wyciągać każdy po kolei, selekcjonując. Po skończonej selekcji przyniósł około osiem płyt, kładąc je przede mną.</div>
<div>
- Wybieraj - rzekł. </div>
<div>
Zaczęłam brać do rąk każdy album po kolei, oglądając. Pierwsze cztery nie były w moim guście, więc odłożyłam je na bok. </div>
<div>
- Justin Bieber? - spojrzałam na Harry'ego, trzymając w ręku 'Believe'. Zaśmiał się.</div>
<div>
- Niall dał mi na urodziny. Myślałem, że może lubisz go czy coś, więc przyniosłem.</div>
<div>
- Owszem, nawet bardzo. Znam ten album praktycznie na pamięć, więc wybacz Justin, ale dziś nie posłuchamy sobie ciebie - odparłam, odkładając go na bok.</div>
<div>
Przeglądałam dalej kwadratowe plastiki, oglądając okładki. W końcu jedna przykuła moją uwagę.</div>
<div>
- Tą chcę - podałam Harry'emu album.</div>
<div>
- Conor Maynard... - powiedział, przedłużając każdą literkę o kilka sekund. - Może być. </div>
<div>
Wstał, wyciągając z opakowania płytę CD i włożył go w odtwarzacz. Pierwsza piosenka zaczęła grać, stłumiając odgłos grzmotów. Styles wyłączył światło, sprawiając, że pokój oświetlały tylko błyski na zewnątrz. Wsunęłam się pod pierzynę, Harry poszedł w moje ślady. </div>
<div>
- Lepiej? - spytał. Kiwnęłam twierdząco głową.</div>
<div>
- Mogę cię o coś spytać? </div>
<div>
- Jasne.</div>
<div>
- Oddasz mi kiedyś telefon?</div>
<div>
- Och... - mruknął. - Tak, weź go sobie. Jest w komodzie, pod koszulkami. Tej naprzeciwko.</div>
<div>
- Dzięki, tylko wiesz... Chyba nie dam rady wstać - wywrócił oczami.</div>
<div>
Poszedł do wskazanej komody, otworzył szufladę i wyciągnął z niej mojego smartfona. Rzucił nim w moją stronę, a ja złapałam go w dłonie. </div>
<div>
- Dzięki.</div>
<div>
Chciałam odblokować ekran, lecz był rozładowany.</div>
<div>
- Masz ładowarkę?</div>
<div>
- Po lewej - odparł, wchodząc do łóżka. </div>
<div>
Podłączyłam telefon, odkładając go na szafkę nocną. </div>
<div>
- Alex?</div>
<div>
- Tak?</div>
<div>
- Chciałabyś iść ze mną do kina, czy coś? - spojrzał na mnie z wyczekiwaniem. Zdziwiło mnie jego pytanie.</div>
<div>
- Wiesz co, Harry, szczerze to nie mam ochoty. Przepraszam - lekki blask w jego oczach zgasł.</div>
<div>
- A, dobra. Nic się nie stało, rozumiem. Mogłem w ogóle nie pytać, sorry. </div>
<div>
- Nic się nie stało, po prostu...</div>
<div>
- Rozumiem.</div>
<div>
Zapadła cisza. </div>
<div>
- Powiedz mi... Od zawsze byłeś taki bogaty? - spytałam.</div>
<div>
- A dlaczego chcesz to wiedzieć?</div>
<div>
- Ciekawość.</div>
<div>
- Nie. Jakieś trzy lata temu dorobiłem się takiego majątku, od 17 lat żyłem, że tak powiem, normalnie. Jeśli chodzi o lata dziecięce i ogólnie jak dorastałem, to nie było wtedy dobrze. Nasz majątek był serio bardzo ubogi, czasem zdarzało się, że nie starczało nam na chleb i musieliśmy się z siostrą w szkole tłumaczyć przed panią, czasem nawet przed klasą, dlaczego chodzimy głodni albo nie płacimy na czas za obiady. Niektórzy uczniowie szydzili z nas, obgadywali, przezywali, bo nie nosiliśmy markowych ubrań czy obuwia. Nic nie mogliśmy na to poradzić. Moje dziecięce życie było okropne. Chciałem jakoś pomóc nam się utrzymać, ale byłem zbyt młody, by coś zdziałać. Teraz mam wszystko czego chcę i jebią mnie inni. Nam nikt nie chciał pomóc, to na chuja ja mam pomagać innym? </div>
<div>
- Jeju, współczuję. </div>
<div>
- Wszyscy tak mówili. I gówno robili - mruknął.</div>
<div>
- Ale naprawdę. Aż mam ochotę cię przytulić, tylko, że to by było głupie, nie?</div>
<div>
- Ta.</div>
<div>
- Chcesz mi opowiedzieć o swojej rodzinie? - spytałam.</div>
<div>
- Nie, nie będę poruszał tego tematu. Nigdy. Nawet nie pytaj - jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w dość szybkim tempie. Widać było, że ta rozmowa nie sprawiała mu przyjemności.* </div>
<div>
- Idziemy spać - rzekł.</div>
<div>
- Tak, dobry pomysł. Jestem zmęczona.</div>
<div>
- Dobranoc Darling.</div>
<div>
- Dobranoc Harry - wtuliłam się w poduszkę. Po kilku chwilach poczułam ramię Harry'ego, oplatające moją talię. Wtulił się lekko w moje plecy, zasypiając.</div>
<div>
*</div>
<div>
Obudziłam się około dziesiątej, przygnieciona prawie połową ciała Harry'ego, który bezczelnie leżał na mnie. Wiele trudu zajęło mi zrzucenie go ze mnie, a kiedy to się udało nawet się nie obudził. Mruknął jedynie coś pod nosem, odwracając się na drugi bok. Wzięłam do ręki telefon, włączając go. Po chwili pojawiła się moja tapeta. Wpisałam kod PIN. W końcu miałam go z powrotem. </div>
<div>
Wstałam z łóżka, kierując się do kuchni, aby przygotować śniadanie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Harry's POV</div>
<div>
Niezmiernie wyspany zszedłem na parter, szukając Alex. Zastałem ją w salonie, grzebiącą w telefonie.</div>
<div>
- Nie po to ci to oddałem, abyś teraz siedziała w nim cały czas - rzekłem.</div>
<div>
- O, dzień dobry. </div>
<div>
- Dobry. </div>
<div>
- Czy ty wiesz ile spałeś? </div>
<div>
- Nie, nigdy nie patrzę na to ile spałem. Śpię tak długo, aż się wyśpię.</div>
<div>
- Jest szesnasta - powiedziała. - Zrobiłam obiad. Chcesz? </div>
<div>
Pokiwałem twierdząco głową. Poszła do kuchni i po chwili przyniosła mi przygotowany posiłek. Szybko go zjadłem, dziękując. Zadzwonił mój telefon. Ashton.</div>
<div>
- Halo? - odebrałem.</div>
<div>
- Są pewne komplikacje z dostawą koki.</div>
<div>
- Jakie znowu komplikacje? Czy wy nie umiecie zrobić czegoś porządnie? </div>
<div>
- Ktoś wiedział o naszym zamiarze i podmienił narkotyki na zwykłą, skoszoną trawę. Odebraliśmy towar, chcieliśmy sprawdzić czy wszystko jest i gówno. Pojechaliśmy do ludzi, którzy nam to dali, powiedzieli, że oni tylko dostarczają towary. Cała kasa poszła na marne. </div>
<div>
- Kurwa! - krzyknąłem. - Wszystko zjebane. Dobra, Ash, postaraj się tym zająć. Poszukaj sprawcy. Jasne?</div>
<div>
- Tak jest szefie - rozłączyłem się, siadając na kanapie.</div>
<div>
- Co się stało? - spytała Alex.</div>
<div>
- Nic takiego, sprawy handlowe.</div>
<div>
- Och... Luke do mnie dzwonił. </div>
<div>
- Co? - spojrzałem na nią jak na idiotkę.</div>
<div>
- Skąd on ma twój numer?</div>
<div>
- Nie wiem, spytałam go, powiedział, że ma swoje sposoby. - odparła.</div>
<div>
- Czego chciał?</div>
<div>
- Spotkać się. Chociaż ja sądzę, że on bardziej chciał się ze mną umówić, ale cóż... I ustaliliśmy, że jutro idziemy razem na spacer. </div>
<div>
- Ty sobie żarty robisz?</div>
<div>
- Nie, dlaczego?</div>
<div>
- Nigdzie nie idziesz. </div>
<div>
- Ale-</div>
<div>
- Powiedziałem coś. - warknąłem. Buzowała we mnie złość.</div>
<div>
- Nie możesz mi zakazywać.</div>
<div>
- Mogę, to mój dom, a ty tu mieszkasz.</div>
<div>
- Nie rozumiem, dlaczego się tak zachowujesz. Luke jest bardzo miły - parsknąłem śmiechem. </div>
<div>
- Nie, nie jest. Uwierz mi. Nie idziesz, koniec, kropka.</div>
<div>
- Ale ja chcę. Nawet gdybym miała odwołać nasze spotkanie, co niby mam mu napisać? - spytała.</div>
<div>
- Napisz, że masz uczulenie na powietrze.</div>
<div>
- Harry, przestań.</div>
<div>
- Nie, to ty przestań. Nie pójdziesz, nawet nie sprzeciwiaj mi się więcej, bo znowu przeginasz.</div>
<div>
Wstała, udając się na piętro. Byłem wściekły, a jednocześnie zazdrosny. Potrzebowałem jakiegoś orzeźwienia. Potrzebowałem alkoholu. Potrzebowałem whisky. </div>
<div>
Poszedłem do kuchni, wyciągając z szafki butelkę alkoholu. Wziąłem kieliszek i udałem się z powrotem do salonu. Usiadłem na kanapie, nalewając sobie pierwszą dawkę do pełna. Wypiłem cała zawartość kieliszka duszkiem, czując jak alkohol rozpuszcza się w mojej krwi. Wypiłem kolejną porcję i kolejną. W ciągu pięciu minut straciłem rachubę ilości wypitych kieliszków. Cały świat nabrał radosnych kolorów, a ja wciąż byłem cholernie zazdrosny. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego od razu zgodziła się pójść z Luke'iem, a ze mną nie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
*bez skojarzeń, dobra, ja mam i mi się to nie podoba hahah</div>
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
Dzisiaj idk co napisać, dkxbisns.</div>
<div>
Jakby ktoś nie wiedział, a raczej nie wiecie, Ashti jest w gangu Harry'ego. Dalej wam nie powiem xd. </div>
<div>
Harry jaki alkoholik. Zazdrośnik jeden haha.</div>
<div>
Możecie pisać, czy takie długości rozdziałów wam odpowiadają, czy pisać dłuższe, bo idk.</div>
<div>
Przepraszam za błędy, korektę zrobię jutro, dziś nie mam siły.</div>
<div>
Rozdział jakiś taki nijaki. Nie podoba mi się. </div>
<div>
Następny piątek/sobota.</div>
<div>
Dziękuję za komentarze, oczywiście również o nie proszę. Nie będę pisać pierdyliard komentarzy = następny rozdział, bo wg mnie to bez sensu.</div>
<div>
Tyle.</div>
<div>
:)</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-34079015771175046452014-05-16T16:06:00.001+02:002014-05-16T16:28:35.611+02:00Seventeen<div>
PO PRZECZYTANIU NIE ZASZKODZI CI SKOMENTOWAĆ. DLA CIEBIE TO CHWILKA, DLA MNIE WIELKA MOTYWACJA. ILY</div>
<div>
<br></div>
<div>
Chodziłem się w tą i z powrotem, nie mając bladego pojęcia co robić. Prawdopodobnie jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Serce waliło w mojej piersi jak oszalałe, ręce drżały, utrudniając każdy ruch, do którego były potrzebne. Łóżko, na którym leżała zaczęło nasiąkać wodą. Nachyliłem się nad ustami dziewczyny, mając nadzieję, że poczuję nawet najdelikatniejszy oddech. Niestety, nie wyczułem żadnego znaku życia. Jedynie chłód, unoszący się z jej ciała. </div>
<div>
Myśl, że mogła popełnić samobójstwo była nie do zniesienia. Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo się martwiłem; chciałem utrzymać ją przy życiu. </div>
<div>
W takim wypadku potrzebna była reanimacja. Zacząłem robić masaż serca. Starałem się być delikatny, aby nie złamać jej żeber. </div>
<div>
- Raz, dwa, trzy... - mamrotałem pod nosem. - ...Dziewiętnaście, dwadzieścia... Trzydzieści. </div>
<div>
Dotknąłem jej ust, robiąc dwa wdechy. Miała tak cholernie zimne usta. </div>
<div>
Nic się nie działo. Kolejne trzydzieści nacisków na klatkę piersiową, kolejne wdechy. To było niemożliwe! Dlaczego ona nie reagowała? Podjąłem następną próbę ocalenia jej życia. Trzydzieści delikatnych nacisków. Kolejny raz dotknąłem jej ust. W tym samym momencie usiadła gwałtownie, wypluwając na mnie zgromadzoną wodę. Zamknąłem oczy, czując ciecz pomieszaną ze śliną. Ohyda. Wziąłem do ręki leżącą obok poduszkę i wytarłem nią twarz. </div>
<div>
- Witamy wśród żywych. - rzekłem. </div>
<div>
Spojrzała na mnie wystraszona. Trzęsła się z zimna. </div>
<div>
- Harry?</div>
<div>
- Co?</div>
<div>
- Zimno mi. - rozciągnięta koszulka, którą miała na sobie nierównomiernie opinała się na jej zziębniętym ciele. </div>
<div>
- Wejdź pod pierzynę, zaraz dam ci jakiś sweter, czy coś. Chcesz jeszcze koc? Albo coś do picia, na przykład kakao? - spytałem.</div>
<div>
- Może być kakao. </div>
<div>
Wstałem z łóżka, podchodząc do szafy i wyjmując z niej ciepłą tkaninę. Podałem ją Alex. </div>
<div>
- Ale, ale to twoje. - spojrzała na mnie zdziwiona. </div>
<div>
- Wiem. Nie chcę grzebać w twoich rzeczach, a poza tym może będzie ci w nim cieplej. </div>
<div>
Wyszedłem z pokoju, udając się do kuchni, aby przygotować kakao. </div>
<div>
Kiedy wróciłem, Alex leżała skulona pod pierzyną, wtulając głowę w miękką poduszkę. Wciąż trzęsła się z zimna. Podałem jej kubek z wrzącą cieczą. </div>
<div>
- Jeszcze ci zimno? - spytałem. Pokiwała twierdząco głową. - Gdzie są te przemoczone rzeczy?</div>
<div>
- Jakie rzeczy? - spojrzała na mnie zdezorientowana.</div>
<div>
- Miałaś je na sobie przed chwilą. Gdzie one są? Pójdę wrzucić je do kosza z rzeczami do prania.*</div>
<div>
- Ale ja je mam na sobie...</div>
<div>
- Na te ubrania założyłaś sweter? Kobieto, przecież ty zapalenia płuc możesz dostać. - wyciągnąłem rękę, aby dała mi kubek. - No co?</div>
<div>
- Ty tu jesteś. Nie będę się przebierać przy tobie; w ogóle nie mam innych rzeczy, to znaczy są, ale w moim pokoju, a on jest tak daleko...</div>
<div>
- Dziecko drogie, czego jeszcze potrzebujesz? - spytałem.</div>
<div>
- Bielizny.</div>
<div>
- O nie, nie, nie. W gaciach ci nie będę grzebał. Dam ci moje. - spojrzała na mnie niepewnie. - Ze spokojem, są wyprane. </div>
<div>
Odłożyłem kubek na stolik nocny, stojący obok. Ponownie otworzyłem szafę, tym razem wyciągając z niej bokserki. </div>
<div>
- Masz. - rzuciłem w jej stronę. - Ja wychodzę, przebierz się i jak skończysz to mnie zawołaj. Tylko błagam, nie próbuj znowu się zabijać, okay?</div>
<div>
- Tak. - zaśmiała się cicho. Wyszedłem z pomieszczenia, siadając przy ścianie na korytarzu. Nie minęły trzy minuty, kiedy zostałem zawołany z powrotem. </div>
<div>
Wziąłem suszarkę, leżącą na komodzie oraz dodatkowy koc i wszedłem pod pierzynę. Podałem Alex koc, a sam przykryłem się miękką pościelą. Podłączyłem do znajdującego się obok kontaktu suszarkę, włączając ją. Odwróciłem się w stronę dziewczyny, machając urządzeniem wokół jej głowy. </div>
<div>
- Harry, co ty robisz? - spytała.</div>
<div>
- Suszę ci włosy. Nie chcę, abyś się rozchorowała, Darling. </div>
<div>
- Nie mów tak na mnie, błagam.</div>
<div>
- Dlaczego?</div>
<div>
- Bo tego nie lubię. Na początku naszej znajomości też tak mnie nazywałeś, potem przestałeś. Dlaczego znowu musisz zaczynać?</div>
<div>
- Tak się składa, że zapomniałem cię tak nazywać. Stary jestem, co poradzić. - delikatnie brałem do rąk pojedyncze warstwy jej włosów, następnie przesuwając wokół nich suszarką. </div>
<div>
- Harry? </div>
<div>
- Słucham?</div>
<div>
- Dlaczego mnie stamtąd wyciągnąłeś? - spytała, odwracając głowę w moją stronę. </div>
<div>
- Dlaczego chciałaś się utopić? </div>
<div>
- Pierwsza zadałam pytanie. </div>
<div>
- A ja drugi. Co my gramy w 'Kto pierwszy zada pytanie'? Odpowiem ci, jak ty mi odpowiesz najpierw. - wyłączyłem suszarkę, odkładając ją na bok.</div>
<div>
- Powinieneś to wywnioskować z naszej rozmowy w nocy. Mam dość mojego życia. Przecież jestem nikomu niepotrzebna. </div>
<div>
- Nie mów tak. Na pewno to nie prawda, uwierz mi. Komuś jesteś bardzo potrzebna. </div>
<div>
- Komu? - westchnąłem.</div>
<div>
- Nie wierzę, że to mówię, ale mi jesteś. Jakoś tak... Z tobą w tym domu jest radośniej. Nie pytaj.</div>
<div>
- Odpowiesz na moje pytanie? - uśmiechnęła się do mnie.</div>
<div>
- Tak jakby odpowiedziałem już poprzednią wypowiedzią. </div>
<div>
- A właśnie! Zapomniała bym, Louis zostawił jakąś ciężką kopertę w salonie. Mówił, że to coś ważnego. </div>
<div>
- Jaką kopertę... Oo, już wiem. Okay, dzięki. </div>
<div>
Mój plan został wykonany. Ojciec Alex oddał mi kasę, teraz ona była niepotrzebna. Kurwa. </div>
<div>
- Alex? </div>
<div>
- Tak? - podniosła na mnie wzrok.</div>
<div>
- A gdzie on w ogóle jest? </div>
<div>
- Kto?</div>
<div>
- No Louis. Był tu, miał się tobą opiekować, a doszło do tego, że gdybym później przyjechał, to miałbym trupa w domu. </div>
<div>
- Pojechał wcześniej, mówił, że ma coś do zrobienia. - wzruszyła ramionami. </div>
<div>
- Zapierdolę go. On zawsze ma coś do zrobienia. - włożyłem ręce pod moją głowę. - Nigdy więcej mi tak nie rób, słyszysz? Nie pozwalam ci się zabijać, okaleczać i wszystkiego, co z tym związane. Zrozumiano?</div>
<div>
- Ta... - mruknęła. - Harry, mam takie głupie pytanie...</div>
<div>
- No?</div>
<div>
- Przytulisz mnie? - przyciągnąłem ją do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. </div>
<div>
- Cieplej ci? </div>
<div>
- Tak, dziękuję. - wtuliła się w moją klatkę piersiową. - Opowiesz mi coś o sobie?</div>
<div>
- Ale co dokładniej?</div>
<div>
- Nie wiem, cokolwiek. Bardzo mało o tobie wiem. </div>
<div>
- A co chciałabyś jeszcze wiedzieć, Darling? </div>
<div>
- Na przykład... Czy masz dziewczynę albo jakim jesteś człowiekiem, co robisz w życiu. Od kiedy mieszkasz sam. Coś takiego.</div>
<div>
- Nie, nie mam dziewczyny. Jeśli mam być szczery, to nigdy nie miałem dziewczyny, tak na poważnie.</div>
<div>
- Żartujesz? - spytała zaskoczona.</div>
<div>
- Ostatni raz byłem z kimś kiedy miałem piętnaście lat. Tego chyba nie można nazwać poważnym związkiem.</div>
<div>
- Ale jak? Nie chcesz mieć kogoś, kto cię uszczęśliwi?</div>
<div>
- W moim życiu szczęścia nie ma. Nie będzie. Nie wiem co to szczęście i nie sądzę, abym kiedykolwiek się dowiedział. Jedyne, czego potrzebuję to seks. Raz po raz kogoś tu przyprowadzę, tylko aby zaspokoić swoje potrzeby i już. </div>
<div>
- Och...</div>
<div>
- Nie jestem dobrym człowiekiem, Alex. Od początku naszej znajomości nie rozumiałem, dlaczego się mnie nie boisz. Powinnaś. Prawie każdy, kto słyszy moje nazwisko dostaje gęsiej skórki. Nie zdajesz sobie sprawy z tego, w jak okrutnym towarzystwie przebywam, co robię. Nie zdołasz zliczyć osób, które zabiłem. - przełknęła ślinę.</div>
<div>
- Skoro jesteś taki zły, to dlaczego cię nie zamknęli?</div>
<div>
- Sęk w tym, że nikt nie wie jak wyglądam. Wiele razy zmieniam numer telefonu, dane osobowe, aby nie dowiedzieli się kim jestem. </div>
<div>
- A te dziewczyny, które tu przyprowadzasz?</div>
<div>
- Zabijam od razu po odwalonej robocie. - otworzyła szerzej oczy. - Więc jakbyś zobaczyła kiedyś ducha, to może być duch jakiejś dziwki. </div>
<div>
- Jesteś przerażający. </div>
<div>
- O to właśnie chodzi, Darling. - uśmiechnąłem się. </div>
<div>
- Miałam ci nie mówić, ale... </div>
<div>
- Ale co? Czego miałaś mi nie mówić?</div>
<div>
- Nic. Nic ważnego. - zauważyłem lekkie zdenerwowanie w jej oczach. </div>
<div>
- Alex. Masz mi powiedzieć. Teraz. </div>
<div>
- Harry, uwierz mi, to nic takiego. Po prostu Luke tu był i kazał mi nie mówić tobie, ale stwierdziłam, że to nic takiego... </div>
<div>
- Kiedy? Kiedy on tu był? - spytałem zdenerwowany. Kurwa, jak on tu się dostał?</div>
<div>
- Nie pamiętam dokładnie... Louis pojechał, chwilę potem przyszedł on, porozmawialiśmy i poszedł.</div>
<div>
- Co kurwa robiliście? - złapałem ją za przedramię. </div>
<div>
- Ał, Harry, to boli. - chciała zdjąć moją rękę, ale bezskutecznie. </div>
<div>
- Wpuściłaś do mojego domu tego fiuta?! Ty jesteś pojebana czy pojebana?!</div>
<div>
- Ale co ja takiego zrobiłam?! Mówił, że jest twoim dobrym znajomym, że byliście umówieni. Potem jednak stwierdził, iż się śpieszy, a jak cię nie ma to wpadnie kiedy indziej. - poluźniłem uścisk. Zapomniałem, że ona nic o nim nie wie, prócz tego, że chciał ją zgwałcić.</div>
<div>
- On chciał cię zgwałcić.</div>
<div>
- Tak, ale już jest okay. Mówił, że był pijany i przeprasza. - mały, pierdolony kutas. </div>
<div>
- Nie rozmawiaj z nim więcej, dobrze?</div>
<div>
- Dlaczego?</div>
<div>
- To nie jest dobre towarzystwo. Po prostu rób to, co każę. </div>
<div>
- Harry.</div>
<div>
- Co znowu? </div>
<div>
- Przecież ja wiem jak wyglądasz.</div>
<div>
- No i?</div>
<div>
- I mogę komuś to powiedzieć... To znaczy ja tego nie zrobię, ale-</div>
<div>
- Wiem. Dlatego, jak już ci mówiłem, mam w planach cię zabić. Kiedyś. Zależy od ciebie, jak będziesz się sprawować albo kiedy dostanę kasę.</div>
<div>
- A co jeśli niedługo?</div>
<div>
- Darling, ja już ją mam.</div>
<div>
<br></div>
<div>
Alex's POV</div>
<div>
Patrzyłam na niego wystraszonym wzrokiem. Po tym wszystkim, co mi powiedział, nie wiedziałam co mam myśleć. Raz mówi, że chce mnie zabić, a potem, kiedy prawie sama to zrobiłam, ratuje mnie. Czasem potrafi być bardzo dziwny. </div>
<div>
- Jak to? Czyli, że mnie zabijesz? Kiedy? - zaczęłam panikować. </div>
<div>
- Mogę nawet teraz. - wyjął z tylnej kieszeni pistolet. </div>
<div>
Oczy zaszły mi łzami. Mój oddech stał się nierównomierny. Kurwa, nie.</div>
<div>
***</div>
<div>
*szczerze to u mnie w domu mówi się kosz na brudy, ale nie wiedziałam czy u was też, więc wolałam tak to ująć xd</div>
<div>
<br></div>
<div>
LMAO HEJKA KOCHANI</div>
<div>
Rozdział jest długi, może i nawet bardzo. Następny będzie w poniedziałek, jak zwykle, a jeszcze kolejny w piątek/sobotę, ponieważ od niedzieli jadę na wycieczkę szkolną do Paryyyża. I wtedy przez cały tydzień nie będzie rozdziału, so sad.<br>
<br>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-0ym_2WZhcN4/U3YahiAMP-I/AAAAAAAAAQo/SQAYne9iZng/s1600/tumblr_mr6g9bfC1R1r8ux4io1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-0ym_2WZhcN4/U3YahiAMP-I/AAAAAAAAAQo/SQAYne9iZng/s1600/tumblr_mr6g9bfC1R1r8ux4io1_500.gif" height="156" width="320"></a></div>
</div>
<div>
Heri jaki szalony w tym rozdziale hahah. </div>
<div>
Zawsze pisząc notki mam bekę, idk z czego.</div><div>OD DZIŚ MOŻECIE KOMENTOWAĆ (?) SWOJE ODCZUCIA PO ROZDZIAŁACH NA TT, PISZĄC Z HASHTAGIEM #EmotionlessPL YAAY. Kiedyś dodam to takie coś, co można automatycznie napisać z bloga, ale to kiedyś haha.</div>
<div>
To trochę dla mnie smutne, bo jak was poproszę o komentowanie, to są jakoś 24 komentarze, a jak nie to jest 17. Może i jest różnica tylko 7 komentarzy, ale dla mnie to dużo. </div>
<div>
To chyba tyyle. </div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-1473130384020829192014-05-05T23:58:00.001+02:002014-07-14T09:09:13.512+02:00Sixteen<div>
W środku nocy obudził mnie odgłos cichego łkania. Przetarłem zaspane oczy, próbując wyostrzyć widoczny przede mną fragment pokoju. Wstałem powolnie, nie mając nawet najmniejszej ochoty na opuszczanie ciepłego, wygodnego łóżka. Wyszedłem z pokoju, wytężając słuch, aby wywnioskować skąd pochodzi dźwięk. Otworzyłem znajdujące się naprzeciwko mojej osoby drzwi, wchodząc do środka. Podszedłem do dosyć obszernego łóżka, kucając przy stronie, na której znajdowała się osoba powodująca moją pobudkę.</div>
<div>
- Co się stało? - spytałem niemrawo. Pociągnęła nosem, zakrywając twarz poduszką. </div>
<div>
- Powiedz. - pokręciła przecząco głową, odwracając się tyłem do mnie. </div>
<div>
- Dlaczego nie? Chcę jakoś pomóc. Znać powód, dla którego płaczesz. Daj mi się wykazać. - powiedziałem, kładąc rękę na jej ramieniu. </div>
<div>
- Przecież cię to w ogóle nie obchodzi. Pytasz, bo chcesz być miły. Nie musisz się mną męczyć, idź spać. - załkała.</div>
<div>
- Nie. Jeśli już wstałem, pofatygowałem się, aby tu dotrzeć aż z pokoju naprzeciwko, to mi powiedz. Może jakoś zadziałam. - odwróciła się z powrotem w moją stronę, spoglądając spod poduszki. </div>
<div>
Miała zaczerwienione oczy, lekko podpuchnięte. Na szafce nocnej, znajdującej się obok, leżała paczka chusteczek higienicznych, do połowy zużyta. Większość z nich leżała zasmarkana na podłodze wokół łóżka, niektóre na nim, a inne gdzieś porozkładane na górnej powłoce szafki. </div>
<div>
- Okay, powiem ci, - wychyliła się, sięgając po następną chusteczkę, a następnie opróżniając w nią nos. - ale musisz obiecać, że nie będziesz się śmiał, ani nikomu nie powiesz. </div>
<div>
Zaśmiałem się.</div>
<div>
- Dobrze, obiecuję, nie będę się śmiał oraz nikomu nie powiem.</div>
<div>
- To dlaczego właśnie to robisz? - spytała, odkładając poduszkę na bok.</div>
<div>
- Ale co?</div>
<div>
- Śmiejesz się.</div>
<div>
- Po prostu nie rozumiem, dlaczego miałbym komuś opowiedzieć o powodzie twojego płaczu. W ogóle o tym, że płakałaś. Kogo by to obchodziło? - posmutniała lekko.</div>
<div>
- No właśnie... Kogo... - szepnęła.</div>
<div>
- Mogę się położyć obok ciebie? Będzie mi wygodniej słuchać stamtąd. </div>
<div>
Przytaknęła głową, przesuwając się o kilkadziesiąt centymetrów, robiąc mi miejsce. Wstałem, rozprostowując nogi. Pomimo tego, że nie kucałem w tym miejscu długo, bardzo mi ścierpły. Położyłem się w wyznaczonym przez dziewczynę miejscu, przykrywając tułów wraz z nogami pierzyną. </div>
<div>
- Więc? - uśmiechnąłem się delikatnie, próbując ją jakoś uspokoić. Wciąż była roztrzęsiona oraz co chwilę pociągała nosem. </div>
<div>
- Nikt mnie nie kocha. - zaczęła. Na początku nie rozumiałem sensu wypowiedzianego przez Alex zdania. Jak nikt mógł jej nie kochać? Przecież praktycznie każdy marzyłby o takim dziecku jak ona. Bardzo dobrze ułożona, z wzorową frekwencją, posłuszna, miła, sympatyczna. Nie można było jej nic zarzucić. Gdyby miała na myśli mnie, zgodziłbym się w stu procentach, ale kiedy mówiła o samej sobie? Według mnie nie miało to sensu. - Przynajmniej tak mi się wydaje. Kiedy przebywałam w domu, rodzice nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Wciąż liczyła się dla nich tylko praca, więcej pieniędzy. Nie dziecko, jedyne jakie im zostało. Po śmierci mojego brata nie obchodziło ich to, co czułam. Oni byli najważniejsi. Ich uczucia, nie moje. Sądzili, że nic nie wiem o bólu, utracie kogoś bardzo bliskiego, w ich przypadku dziecka. Przecież on był moim bratem, czy to nie jest jedna z najbliższych osób w rodzinie? Nawet nie przejęli się moim porwaniem. Nic, kompletnie. Jest to im na rękę. Jedna osoba mniej do wykarmienia. Reszta rodziny wcale nie jest lepsza. Składa się głównie z zadufanych w sobie tęgich ciotek i wujków, którym tak jak moim rodzicom pieniądze poprzewracały w głowie. Została mi tylko Cocoa, którą dostałam na urodziny, aby nie zawracać głowy rodzicom po śmierci brata. Podobno miała zająć jego miejsce. Żałosne. Nie mam znajomych. Pomimo tego, że wiele osób chciało się ze mną zapoznać, ja nie chciałam. Bałam się. Wciąż się boję. Boję się zawierać nowe znajomości, boję się odrzucenia. Że nie będę pasować w danej grupie i mnie wyrzucą. Jestem typem samotnej osoby. </div>
<div>
- Nie mów tak. Na pewno tak nie jest. Może nie umieją ci tego okazywać? - spytałem, przerywając jej wypowiedź. </div>
<div>
- Ty sobie żartujesz? Wiesz przecież jak zareagowali po moim telefonie. Jestem tylko bezwartościowym śmieciem w ich oczach. - rozpłakała się ponownie.</div>
<div>
- Przytul się.</div>
<div>
- Co?</div>
<div>
- Chodź, przytul się do mnie. Może będzie ci lepiej. - rozłożyłem ręce, po chwili czując ciepło drugiego człowieka przy piersi. Gładziłem ręką jej plecy, zataczając delikatnie kółka. W końcu się uspokoiła, kontynuując wypowiedź.</div>
<div>
- Nikomu nie jestem potrzebna. Nie mam pojęcia dlaczego wciąż mnie tu trzymasz, przecież sam mówiłeś, że chcesz się mnie jak najszybciej pozbyć. Że chcesz mnie zabić. - wytarła ręką łzy. Westchnąłem. </div>
<div>
- Bo tak jest. Najpierw twój ojciec musi mi zapłacić, potem coś z tobą zrobię. - odparłem. </div>
<div>
- Och... - mruknęła. </div>
<div>
Zapadła chwilowa cisza. Słyszałem ciche mruczenie śpiącej Cocoa, które leżała na legowisku przy ścianie w pokoju. </div>
<div>
- Harry?</div>
<div>
- Co? - spytałem.</div>
<div>
- Kończy się przerwa jesienna w szkole i będę musiała do niej wrócić... - rzekła.</div>
<div>
- Nie ma mowy. </div>
<div>
- Dlaczego?</div>
<div>
- Jesteś na pierwszym roku studiów, tak? - kiwnęła twierdząco głową. - No właśnie. Nie musisz dalej kontynuować swojej edukacji, przynajmniej nie w tej chwili. </div>
<div>
- Ale-</div>
<div>
- Nie ma żadnego ale, powiedziałem coś. Jak się zacznie wyślę kogoś, aby powiedział, że dalej nie będziesz się tam uczyć i tyle. </div>
<div>
- Rujnujesz mi życie.</div>
<div>
- Od tego właśnie jestem, skarbie. To wszystko co chciałaś mi powiedzieć?</div>
<div>
- Tak. - mruknęła niewyraźnie. </div>
<div>
- W takim razie idę się w końcu wyspać. Późnym popołudniem będę musiał opuścić ten budynek i udać się w pewne miejsce, dlatego będziesz musiała zostać sama.- zauważyłem mały błysk w jej oku. -Dlatego właśnie jestem tak dobrym człowiekiem i postanowiłem, iż nie pozwolę ci zostać samej. Przyjedzie do ciebie Louis i odpowiednio się tobą zajmie. - spojrzałem na nią, była bardzo niezadowolona. - A teraz dobranoc. </div>
<div>
Wstałem, udając się z powrotem do mojego łóżka.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Alex's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czym jest dobro i zło? Czy mogą być one połączone razem w zgodzie? Od pewnego czasu tylko te pytania krążą mi po głowie. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Dobro - dla mnie jest to chęć pomocy, wiara, miłość, zaufanie, niechęć do grzechu. Niektórzy za dobro uważają harmonię, zgodę. Inni w określeniu dobra widzą tylko i wyłącznie Boga. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zło - chęć siania postrachu, wyrządzenie krzywdy, kłamstwa, obrzydzenie do dobrych uczynków. Ludzie źli twierdzą, iż jest to wyzwolenie. Inni natomiast, że zło jest jedynie wytworem wyobraźni ludzi ślepo wierzących w szatana, diabła. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Zło i dobro to są podstawy pojęć etycznych. Różnią się tym, że dobro jest to, a raczej są decyzje, czy też poczynania ludzkie, które są uznane przez społeczeństwo za odpowiednie, a zło natomiast jest to zupełna odwrotność. Są to decyzje, które nie są akceptowane przez większość ludzi.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Czy kiedykolwiek pomyślałeś, że dobro i zło mogą czaić się w jednym organizmie? W zgodnym, ale za razem zdradzieckim układzie tkanek? Szczerze? Ja nie. Aż do tego momentu.</div>
<div>
Harry był idealnym przykładem takiej osoby. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Harry's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Po upewnieniu się, że Tomlinson został z Alex wyruszyłem w wyznaczone przez Luke'a miejsce. Przez całą drogę moje ciało wypełniała niepewność, która nie dawała mi spokoju. Niepewność ta dotyczyła konsekwencji, jakie mogły mnie czekać po dotarciu do celu. Luke był nieprzewidywalny, nigdy nie wiadomo było, co może wytworzyć w tym swoim szatańskim mózgu.</div>
<div>
Na samą myśl o spotkaniu z nim robiło mi się niedobrze. Nienawidziłem jego osoby, chciałem być jak najdalej od niego. Niestety nie mogłem. Przez popełniony jeden, głupi błąd. Od tamtego czasu przez ostatnie kilka lat prześladował mnie swoim istnieniem. </div>
<div>
Na moje nieszczęście po dwudziestu minutach jazdy dotarłem na miejsce. Zaparkowałem po drugiej stronie ulicy, na której znajdowały się opuszczone fabryki. Zgasiłem silnik, spoglądając na zegarek. Pozostawały mi trzy minuty do godziny spotkania. Wysiadłem z auta, naciskając na kluczyku na przycisk blokady. Schowałem go do tylnej kieszeni, w której również trzymałem pistolet, tak na wszelki wypadek. Wszedłem do pomieszczenia, trzęsąc się z zimna. Było tam lodowato. Udałem się w głąb budynku, obserwując bacznie przestrzeń wokół mnie. </div>
<div>
- Jak ty to robisz, że zawsze jesteś punktualny? - usłyszałem głos za mną. Odwróciłem się, spotykając się z zimnym spojrzeniem Hemmings'a. Opierał się o najbliższą ścianę, rozglądając się na wszystkie strony. </div>
<div>
- Ładnie tu. - przejechałem wzrokiem wzdłuż obszaru, rozłożonego przede mną, krzywiąc się. Nie było tu ładnie, wręcz przeciwnie, bardzo ohydnie.</div>
<div>
- Podoba mi się to miejsce. Więc postanowiłem, że cię tu zabiję. - spojrzałem na niego. - Ale nie martw się, jeszcze nie teraz. Byłoby za wcześnie. </div>
<div>
- Po co chciałeś się spotkać? - spytałem.</div>
<div>
- Jesteś bardzo niezdecydowanym człowiekiem, Styles. Raz mówisz, że dziewczyna nic dla ciebie nie znaczy, a potem ją całujesz. Zdecyduj się czasem, przemyśl to, co mówisz. </div>
<div>
- Nie całowaliśmy się. - zaprzeczyłem.</div>
<div>
- Wiem. Ja wszystko wiem, szczególnie to, co dzieje się w twoim życiu. Uwierz mi, drugiego takiego stalkera nie znajdziesz. - odparł, ruszając powoli w moją stronę. </div>
<div>
Zaśmiałem się pusto. Mój śmiech obił się echem o ściany w pustym budynku.</div>
<div>
- Dobrze wiedzieć.</div>
<div>
- Stwierdziłem również, że masz za dobrze w życiu. Dlatego postanowiłem, iż zamierzam odebrać ci osobę, na której ci zależy. Bardzo. </div>
<div>
- Już to raz zrobiłeś. </div>
<div>
- Widocznie nie bolało cię to tak mocno, skoro chcę zrobić to znów. </div>
<div>
- Na nikim mi nie zależy.</div>
<div>
- Jak na razie... Zobaczysz, znajdziesz taką osobę, tylko teraz o tym nie wiesz.</div>
<div>
- Dlaczego mi to mówisz?-spytałem zdruzgotany.</div>
<div>
- Żeby cię trochę postraszyć. Lubię to robić. Chciałbym również zapoznać się z twoją nową koleżanką. Alex, nieprawdaż? - spojrzał na mnie swoim psychicznym spojrzeniem. </div>
<div>
- Nie waż się.</div>
<div>
- Dlaczego? Przecież nic dla ciebie nie znaczy...</div>
<div>
- Bo tak jest. Po prostu zostaw ją w spokoju.</div>
<div>
- Czy ty słyszysz co mówisz?-pokręcił głową, zaczynając chodzić wokół mnie. -Poza tym, nie pytam cię o zdanie. Ja ci tylko oznajmiam. </div>
<div>
Usłyszałem ciche piknięcie. </div>
<div>
- Oj, czas na nasze ważne spotkanie się skończył. Do zobaczenia wkrótce.- wyszedł z budynku, zostawiając mnie samego. </div>
<div>
Myliłem się, to on jest najgorszą osobą jaką znam.</div>
<div>
*</div>
<div>
Wchodząc do domu zastała mnie niespokojna cisza. </div>
<div>
- Louis?! Alex?! - krzyknąłem. Nikt nie odpowiedział. Rozejrzałem się wokół siebie. Nie było śladu bo ubraniu, które zostawił Tomlinson, kiedy wychodziłem. Zaniepokoiłem się.</div>
<div>
Zdjąłem buty, udając się do kuchni, szukając w niej jakiejkolwiek żywej duszy. Pusto. W salonie również nikogo nie znalazłem. Przeszukałem cały parter. Nic. Udałem się na piętro. Nie było nikogo w żadnej z sypialni. Wychodząc z jednej usłyszałem odgłos cichego kapania, dochodzący, jak sądziłem, z łazienki. Wszedłem do pomieszczenia, w pierwszej chwili zamierając. Podbiegłem do wanny, zakręcając niedokręcony kran i wyciągając z lodowatej wody kompletnie zmarzniętą, bladą jak trup Alex. W prędkości światła zaniosłem ją do sypialni, kładąc ostrożnie na łóżko. Nie wiedziałem co zrobić. Złapałem się za głowę, opierając czołem o szafę. Podszedłem do nieprzytomnej dziewczyny, przykładając roztrzęsione ręce do jej szyi, aby sprawdzić puls. Zacząłem jeszcze bardziej panikować, nie wyczuwając go. </div>
<div>
- Gdzie do kurwy jest Louis? - wrzasnąłem.<br />
</div>
<div>
*</div>
<div>
Dziękuję za 10K wyświetleń w ciągu 3 miesięcy, jak ja się cieszę jejuu. Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Wiem, wszystko jest pogmatfane.</div>
<div>
Błagam, niech każdy kto to przeczyta skomentuje. Prooooooszę, to dla mnie very very very ważne.</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-10559310534499155642014-04-29T23:00:00.001+02:002014-07-14T09:11:31.452+02:00Fifteen<div>
Trzymałem lekko już pogniecioną kartkę, myśląc nad sensem jej zawartości. Nie miałem bladego pojęcia dlaczego Luke mógłby chcieć się ze mną spotkać. Usiadłem na krzesełku, które stało przy blacie, nie myśląc nawet o posprzątaniu znajdującego się przede mną bałaganu. Odłożyłem papier na blat. Byłem wściekły. Po pierwsze, musiałem kupić nową szybę okienną. Po drugie, nie widziałem sensu w spotkaniu. Po trzecie, ten pieprzony kot ocierał się swoim ciałem o moją nogę. Strzepnąłem go, odsuwając stopą jak najdalej ode mnie. </div>
<div>
- Weź go. - warknąłem. </div>
<div>
- To jest ona. - wywróciłem oczami.</div>
<div>
- Zawsze musisz dyskutować? Zabierz stąd to zwierzę, nie chcę go tu. A potem posprzątaj to szkło. - spojrzała na mnie jak na idiotę. - Coś nie tak? </div>
<div>
- Dlaczego to ja muszę sprzątać? - spytała, krzyżując ręce na piersi.</div>
<div>
- A czemu niby miałbym ja? </div>
<div>
- Bo to twój dom?</div>
<div>
- Może i tak, ale jeśli nie zapomniałaś, mieszkasz tu również. Dlatego.</div>
<div>
Wstałem, ruszając w stronę wyjścia z pomieszczenia. Stawiałem ostrożne kroki, nie chcąc się skaleczyć. Poszedłem do salonu, aby następnie udać się po schodach na piętro. Na nich przeskakiwałem co dwa schodki, po chwili znajdując się u celu. Powędrowałem do mojej sypialni, rzucając się na łóżko. Miałem dość wszystkiego. Wsunąłem się pod pierzynę, przykrywając się szczelnie. Nie wiedziałem dlaczego, ale od niedawna większość rzeczy, jak i ludzi mnie denerwowała. To było zupełnie bez sensu, to coś lub ktoś nic nie zawinił, a ja już nie byłem do niego nieprzyjaźnie nastawiony. No chyba, że chodziło o tego grubasa Co coś tam. Od samego początku ja nie lubiłem go, on mnie. I najlepiej by było, jeśli by tak zostało. </div>
<div>
Ogólnie można było zauważyć, że nie miałem dobrych relacji ze zwierzętami. Nie przeszkadzało mi to, zupełnie nie widziałem powodu, aby mieć jakieś zwierzę w domu, więc nie było to problemem. Niestety, musiała pojawić się Alex i ten jej kot. Prawdopodobnie byli dwójką jednych z najbardziej denerwujących osób jakie znam. </div>
<div>
Obróciłem się na prawy bok, wtulając w poduszkę. Nie ważne było to, że byłem w ubraniach. Jedyne czego potrzebowałem w tamtym momencie był sen. Przymknąłem oczy, starając się zasnąć. Nie minęło wiele czasu, kiedy zaczęło mi się robić błogo i odpływałem w krainę Morfeusza. </div>
<div>
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Kurwa, to nie mogło być w tamtym momencie. Złapałem róg pierzyny, ciągnąc ją w stronę mojej głowy, zakrywając się cały. Nie było mowy o moim wstaniu. Dzwonek się powtórzył.</div>
<div>
- Alex, otwórz! - wrzasnąłem. Usłyszałem niegłośne 'okay', które upewniło mnie, że wykona polecenie. Powróciłem do wykonywanej chwilę temu czynności, ponownie przymykając oczy. </div>
<div>
- Harry?! - usłyszałem krzyk. Jezu, nie.</div>
<div>
- Co? - powiedziałem na tyle głośno, aby dała radę mnie usłyszeć.</div>
<div>
- Ktoś do ciebie!</div>
<div>
Przetarłem rękami zmęczone oczy. </div>
<div>
- Już idę! - krzyknąłem.</div>
<div>
Wstałem spod miękkiej pierzyny, udając się z grymasem na twarzy do przybywających osób. Zszedłem na dół, wchodząc do salonu, gdzie siedziały trzy osoby. Liam, Niall i Zayn. Oparłem się o kanapę, opadając na nią bezwładnie. </div>
<div>
- Po co żeście przyszli? - spytałem.</div>
<div>
- Sam kazałeś, nie pamiętasz? - powiedział blondyn.</div>
<div>
- Boże, faktycznie.</div>
<div>
- Co z tobą? Wyglądasz jakoś... Na zmęczonego? Nie wydaje mi się, abyś miał w planach robienie czegoś, co cię tak wykończy.</div>
<div>
- Po prostu jestem śpiący. Wszystko mnie denerwuje. Chcę spać. Teraz. - usiadłem, chowając twarz w dłoniach. - Przed chwilą miałem zamiar się zdrzemnąć, ale mi przeszkodziliście. </div>
<div>
- Poruszająca historia. - rzekł Zayn. </div>
<div>
- Spierdalaj. - mruknąłem.</div>
<div>
- Pisałeś, że coś wiesz, ale do końca tego nie rozumiesz. O co chodzi? - spytał Liam.</div>
<div>
- Nie, że nie rozumiem, tylko nie mam żadnych pomysłów, co to może być i kto to może być. I dlatego was wezwałem. A właśnie, gdzie Louis?</div>
<div>
Wzruszyli ramionami. </div>
<div>
- Nikt nie wie. Jechaliśmy wszyscy z osobna, może się spóźni... - wywróciłem oczami. </div>
<div>
- Trudno. Przejdźmy do rzeczy.</div>
<div>
Opowiedziałem im moją niedawną, wieczorną rozmowę z Luke'iem, o dzisiejszym zdarzeniu oraz wspomniałem o dołączonym liście.</div>
<div>
- To żaden z was, mam rozumieć? - zimno przejechałem po nich wzrokiem. </div>
<div>
- Po kit mielibyśmy działać przeciwko tobie? I to dla takiego Luke'a? To by było kompletnie bez sensu. - odezwał się Zayn.</div>
<div>
- Zgadzam się, nie mielibyśmy powodu, aby tak czynić. Po za tym, bądźmy szczerzy, kto lubił, czy też lubi go? Żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie-</div>
<div>
- Gemma go lubiła. - wypalił Niall. Mój oddech stał się płytszy. </div>
<div>
- Niall. Co ja ci już kiedyś mówiłem? Nigdy więcej, przenigdy, nie poruszaj tematu o mojej siostrze. </div>
<div>
- Sorry Hazz... - rzekł. - Zapomniałem.</div>
<div>
W tym samym momencie w pokoju pojawiła się Alex. </div>
<div>
- Chcecie coś do picia? - spytała.</div>
<div>
- Nie, dziękujemy. Nie będziemy robić fatygi. - uśmiechnął się do niej Liam. Wywróciłem oczami. </div>
<div>
- Na pewno?</div>
<div>
- Tak, na pewno! Wypad! - wrzasnąłem, na co szybko zniknęła z pola mojego widzenia. Chłopacy popatrzyli na mnie dziwnym wzrokiem.</div>
<div>
- Co? - spytałem.</div>
<div>
- To nie było miłe. Zaproponowała nam picie, a ty od razu na nią naskakujesz. Nieładnie tak. - odezwał się ponownie Liam.</div>
<div>
- Nie jesteś moją matką, aby mówić mi co mi wolno, a czego nie. - rzekłem. Moja cierpliwość się kończyła. Ostatnimi czasy byłem bardzo nerwowy.</div>
<div>
- Tylko mówię. - powiedział. </div>
<div>
Przez następną godzinę głowiliśmy się nad powodem, dla którego Luke chciał się ze mną spotkać, nad wymyślaniem sensownych przyczyn zdradzania mojego gangu z Hemmings'em oraz nad wybieraniem osoby, która mogła za tym stać. Nie poszło nam to dobrze. Nikt nie miał jakichkolwiek pomysłów. </div>
<div>
- Dobra, to jest bez sensu. - stwierdził Zayn. </div>
<div>
- Dokładnie. -zgodziłem się. - Nic nie wymyślimy. Zbierajcie się... Zobaczymy się niedługo.</div>
<div>
Odprowadziłem ich do drzwi, wypuszczając i zamykając drewnianą powłokę na klucz. Spojrzałem na zegarek, umieszczony na mojej lewej ręce. Wpół do dziesiątej. Czas nie był najgorszy, aby postanowić iść spać na dobre. Wszedłem po schodach na górę, zaglądając po drodze do pokoju Alex. Jak mogłem zauważyć, poszła w moje ślady, spała.</div>
<div>
- Dobranoc. - szepnąłem cicho, zamykając drzwi.</div>
<div>
Wróciłem do sypialni, rozbierając się do bokserek i wchodząc pod pierzynę. Przykryłem się nią, zasypiając. Miałem nadzieję, że w końcu nic nie przeszkodzi mi w błogim śnie.<br />
<br />
*<br />
<div>
Hiiiii</div>
<div>
Pod ostatnim rozdziałem jest 29 komentarzy skxbzkbxksjs. Ja naprawdę miałam takie omg i w ogóle jeju. Obserwatorzy wciąż przybywają, wyświetlenia lecą w górę, ludzie normalnie nie wiem co powiedzieć. Po prostu dziękuję znxnsbx.</div>
<div>
Nie mam pojęcia co mnie napadło z tym 'kocham cię, Luke' hahah serio. Po prostu ja czasem mam takie odpały i piszę głupie rzeczy, jakby co Hemmo nie jest gejem ani nic z tych rzeczy. Wszyscy, którzy myśleli, że tak jest - moja psychika przeprasza. </div>
<div>
Rozdział dzień później, przepraszam najmocniej. Jest krótki i trochę nudny, ale następny na pewno będzie lepszy, ponieważ mam już lekką wizję. Jestem taka zmęczona, po prostu myślałam, że podczas tego pisania zasnę. </div>
<div>
Chyba miałam coś jeszcze przekazać, ale zapomniałam.. Trudno, skleroza nie radość.</div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-7753094036631511382014-04-24T12:16:00.002+02:002014-07-14T09:12:52.209+02:00Fourteen<div>
- Więc? - spytał.</div>
<div>
- Wybieram... pocałunek. - szepnęłam. </div>
<div>
Z początku wydawał się być uraczony moim wyborem, co nie było zadowalające dla mnie. Myślałam, że kiedy zdecyduję się właśnie na pocałunek, nie będzie miał chęci tą karę i nawet będzie obrzydzony myślą, że ma taką rzecz wykonać. Ja tak miałam. Nie chodziło o to, że według mnie Harry był odrażający, czy też brzydki, ponieważ był bardzo pociągający i przystojny, lecz nie znałam go. Był dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Może i powiedział mi jak się nazywa, ile ma lat, że ma siostrę, która nie żyje, ale to nie było samowystarczalne. Potrzebowałam głębszych, ważniejszych informacji, aby ocenić jakim jest człowiekiem. Mogłam się jedynie domyślić, że do aniołów nie należy. </div>
<div>
Niby to tylko pocałunek. Nic wielkiego. Lecz ja nie umiałam wyobrazić sobie mnie i Harry'ego całujących się. To było odrażające. Prawdopodobnie też za bardzo dramatyzowałam, mogło to być jedynie małe, nic nie znaczące cmoknięcie, ale była też możliwość, że on coś sobie wymyśli, że wymieniając pocałunek nie widział w tym słowie tylko cmoknięcia. </div>
<div>
Po chwili zastanowienia na twarzy Harry'ego wymalował się mały grymas.</div>
<div>
- Dlaczego akurat to?</div>
<div>
- Jest najmniej drastyczne. - odparłam, wzruszając ramionami.</div>
<div>
- Dlaczego nie mikser? - spytał udając zdesperowanego, co mu się nie udało, ponieważ chwilę potem parsknął śmiechem. - Mikser jest najlepszy. Nie rozumiem dlaczego go nie wybrałaś. Przecież chyba każdy na twoim miejscu wybrałby tą opcję. Ale cóż, mówi się trudno. Następnym razem, kiedy mi podpadniesz nie będę już musiał wybierać kar, ani ty nie będziesz miała możliwości wyboru. Po prostu mikser będzie czekał. - w takim razie miałam listę rzeczy do zrobienia. Punkt pierwszy, nie podpaść Harry'emu. </div>
<div>
- Chociaż pocałunkiem też nie pogardzę. - rzekł. Wstał, podniósł krzesło, na którym siedział, przesuwając je bliżej w moją stronę. Usiadł na nim. Był za blisko, według mnie. </div>
<div>
- To będzie teraz? -spytałam.</div>
<div>
-A dlaczegóżby nie? Musisz się jakoś do tego przygotować? Bez przesady. </div>
<div>
-Och, okay. </div>
<div>
Zaczął się delikatnie przybliżać swoją twarzą do mojej. W ciągu kilku sekund czułam jego oddech, czoło lekko przyciśnięte do mojego.</div>
<div>
</div>
<div>
*perspektywa trzecioosobowa*</div>
<div>
Czarny van stanął pod obszerną posesją. Silnik został wyłączony, po chwili wyskoczyło z niego dwoje mężczyzn. Jeden był jasnym blondynem, drugi ciemnym. Byli wysocy, dobrze zbudowani. Całe długości ich rąk pokrywały najróżniejsze tatuaże. U jednego z nich można było dostrzec kilka piercingów na twarzy. Byli przystojni, lecz tajemniczy. Prawdopodobnie nie chcieli być zauważeni, ich ruchy były bardzo ostrożne.</div>
<div>
Obaj udali się po cichu w ustronne miejsce, obserwując sytuację panującą w środku domu. </div>
<div>
- Co robimy? - spytał jeden. </div>
<div>
- Czekamy na odpowiedni moment. </div>
<div>
Przykucnęli nieruchomo przy płocie, skąd bardzo dobrze widzieli co się dzieje. Jeden z nich trzymał lornetkę, obserwując osoby, będące w domu.</div>
<div>
- Luke?</div>
<div>
- Co? - warknął jaśniejszy blondyn.</div>
<div>
- Oni się chyba będą całować. - szepnął.</div>
<div>
- Co?! Dawaj mi to! - wyrwał lornetkę z rąk mężczyzny, przykładając ją sobie do oczu.</div>
<div>
- A to chuj. -syknął. - Ashton, masz kartkę, prawda?</div>
<div>
- Tak.</div>
<div>
- A coś do pisania?</div>
<div>
- No mam, sam kazałeś wziąć.</div>
<div>
- A więc właśnie. Daj mi to. - blondyn wyciągnął rękę w stronę drugiego. Ten wyciągnął z torby dane przyrządy. Jasny blondyn wziął je, bazgrząc coś na kartce, a następnie składając ją.</div>
<div>
- Musimy znaleźć coś, czym dałoby się rzucić.</div>
<div>
- Poszukam. -odparł drugi.</div>
<div>
- Byle szybko. </div>
<div>
Ciemny blondyn zaczął szukać idealnej rzeczy, którą mógłby rzucić.</div>
<div>
- Szybciej! - pośpieszał go drugi.</div>
<div>
- Kurwa, staram się. - w końcu znalazł ostry, duży kamień. </div>
<div>
- Idealny. Weź tą kartkę i przyklej ją taśmą do niego. </div>
<div>
Ciemny blondyn zrobił to co mu kazano. Wstał, zamachnął się, a rzucona rzecz trafił prosto w środek obszernej, prostokątnej szyby, rozbijając ją.</div>
<div>
- Spadamy. - rzekł, ciągnąc za sobą towarzysza.</div>
<div>
Biegli w stronę samochodu, wsiadając do niego jak najszybciej mogli. Ruszyli z piskiem opon, zostawiając czarne ślady na asfalcie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Harry's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
W momencie, kiedy miałem przycisnąć moje usta do jej, usłyszałem huk i tłuczone się szkło. Odskoczyłem od dziewczyny, odwracając się. Szyba. Ktoś zbił szybę. Cholerne dzieciaki. Wstałem, podchodząc do okna. Rozejrzałem się wokół, lecz nikogo nie dostrzegłem. Odwróciłem się, szukając rzeczy, która spowodowała kolizję. Kamień. Żadne dziecko nie dorzuciłoby tak daleko, od strony płotu do okna, a przynajmniej nie sądzę, że trafiłoby. Odległość nie jest mała. Wnioskując, że nie było to dziecko, musiał być ktoś dorosły. Na pewno nie kobieta, są za słabe. Czyli mężczyzna. Ale po co miałby to robić? Nie miałem wielu wrogów, większość ludzi była po mojej stronie, nie chcąc robić sobie z życia piekła. Jedyną osobą, która nie bałaby się dokonać tego czynu był.. Luke. Na chuja miałby mi rozbijać szybę? </div>
<div>
- Harry?</div>
<div>
- No? - spytałem zły.</div>
<div>
- Przy tym kamieniu jest jakaś kartka... - podała mi kawałek skały, do którego przyklejony był papier. Odkleiłem go, rozkładając. Był to list, trochę krótki, ale list. Pismo było niestaranne, więc osoba pisząca musiała się śpieszyć. </div>
<div>
Zacząłem czytać.</div>
<div>
"Hejka Hazz, wiem, że tęskniłeś. Chcę ci tylko powiedzieć, że nieładnie tak zabierać mi dziewczynę. Niby mówiłeś mi, że nic dla ciebie nie znaczy, a tu nagle ją całujesz. Dziwne... </div>
<div>
Aha i jutro czekam na ciebie o 18 w opuszczonej fabryce na przedmieściach. Nie spóźnij się. </div>
<div>
Kocham cię, Luke"</div>
<div>
Przejechałem ręką po mojej twarzy, kończąc czytać. Czego on znowu chce? </div>
<div>
***</div>
<div>
LUKEY KOCHA HARRY'EGO AWW HAHAH </div>
<div>
Ogólnie to większość z Was pisała, że Alex wybierze pocałunek, no i mieliście rację, ech. Ale do niego nie doszło, mvahah. </div>
<div>
We wtorek wchodzę w statystyki, 700 wyświetleń w tym dniu. mxkzcnkxbxmsn ilysm. Wczoraj było 600 jdjxbdksk, a dziś o 10 wchodzę i jest ponad 100 *o*. Ja dopiero wstaję, a Wy już byliście, jeju. </div>
<div>
MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBA, JEST TROCHĘ NUDNY I KRÓTKI, ALE JA GO SOBIE TAK WYOBRAŻAŁAM, SOŁ NIE BIJCIE. </div>
<div>
Jeszcze raz ilysm, dziękuję za 7k wyświetleń, za te wszystkie komentarze, obserwatorów, miłe słowa na tt, rlly bardzo mnie to uszczęśliwia.<br />
</div>
<div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-SNFPC2__tgE/U1jkgRsdDGI/AAAAAAAAAQM/lkCO2LXwpD0/s1600/tumblr_static_tumblr_mr073levra1scnw2go1_500.gif" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-SNFPC2__tgE/U1jkgRsdDGI/AAAAAAAAAQM/lkCO2LXwpD0/s1600/tumblr_static_tumblr_mr073levra1scnw2go1_500.gif" height="132" width="320" /></a></div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-11370619462410943542014-04-21T22:25:00.001+02:002014-05-21T19:00:32.063+02:00Thirteen<div>
Siedziałam na blacie kuchennym, patrząc z niemałym przerażeniem na Harry'ego, który stał naprzeciwko mnie. Moje myśli krążyły wokół tego, co mężczyzna miałby uznać za wręcz idealne, jako ustanowienie dla mnie kary. Modliłam się, aby nie było to coś okropnego, co zostawiłoby jakiekolwiek blizny na moim ciele. Wiedziałam, że Harry potrafi mieć szalone pomysły, na które normalny człowiek by nie wpadł. W głębi serca miałam nadzieję, że jego mózg nie wytworzy żadnych szatańskich pomysłów. Może i dał mi możliwość wyboru kary, lecz nie było stuprocentowej pewności, że nie będę musiała wybierać spośród drastycznych, chorych przykładów, jakie mi poda. Tego obawiałam się najbardziej. </div>
<div>
W Harrym zadziwia mnie zmienność humoru, która objawia się bodajże codziennie. Raz potrafi być naprawdę sympatyczny, nie można mu nic zarzucić, a czasami wręcz strach na niego spojrzeć. Zachowuje się jakby miał PMS*. Jego wygląd również jest zadziwiający, niedopasowany do środowiska, w jakim przebywa. Nie ma piercingów, ani kolorowych włosów. Tatuaże owszem, ale nie jest ich tak dużo, nie są tak obszerne, jak pozostałych osób, które poznałam podczas mojej znajomości z Harrym. </div>
<div>
- Więc, - zaczął Harry - zrobimy tak. Ja dokończę przygotowywanie jedzenia, a ty w tym czasie możesz robić co chcesz. Potem zjemy ten posiłek i zajmę się przygotowywaniem dla ciebie kary, którą jeszcze wcześniej wybierzesz. Okay? - skinęłam twierdząco głową.</div>
<div>
Nagle telefon w jego kieszeni zaczął wibrować, wydając charakterystyczny dźwięk przychodzącego sms'a. Obrócił się tyłem do mnie, robiąc krok w przód. Stanął w miejscu, zaczynając odpisywać na wiadomość. Moje nogi wciąż zwisały z wysokiego blatu. Wyprostowałam lekko jedną, mierząc odległość pomiędzy mną a Harrym. Dzieliły nas jedynie milimetry. </div>
<div>
Kopnąć go.</div>
<div>
Czy nie kopnąć.</div>
<div>
Nie byłam zdecydowana, którą opcję wybrać. Ta pierwsza była bardzo kusząca, lecz nie wiadomo jak kopnięta osoba, w tym wypadku Harry, by zareagowała. Jeśli wybrałabym drugą opcję, straciłabym możliwość mania ubawu z denerwowania go. Jednak wiedziałam, że kiedy Harry jest zdenerwowany, nie wróży to nic dobrego, więc zdecydowałam się na drugą opcję. </div>
<div>
Po chwili mężczyzna schował telefon do kieszeni, blokując go. Obrócił się o kąt 90 stopni, ruszając w stronę składników. Ja natomiast nie zmieniłam miejsca położenia, dalej siedząc na blacie i przypatrując się gotującemu Harry'emu.</div>
<div>
*</div>
<div>
- Voilà! - po piętnastu minutach przygotowywania, Harry postawił swoje danie na stole. Odwrócił się, patrząc na mnie. Zeskoczyłam z blatu, udając się w stronę posiłku, które wydzielało bardzo przyjemny dla nozdrzy zapach. Usiadłam na drewnianym, lecz nowoczesnym krześle, patrząc na jedzenie. Jak mogłam zauważyć, była to sałatka oraz pieczywo czosnkowe. </div>
<div>
- Z czym to? - spojrzałam na zasiadającego koło mnie Harry'ego, wskazując na półmisek wypełniony sałatką.</div>
<div>
- Pomidory, sałata, ogórek, grillowany kurczak. - uśmiechnął się delikatnie, ukazując dołeczki. </div>
<div>
- Smacznego. - wziął do ręki swój talerz, nakładając trochę przygotowanego posiłku. Ja zrobiłam to samo. </div>
<div>
- Smacznego. - powiedziałam, biorąc pierwszy kęs. </div>
<div>
Podczas jedzenia nie zamieniliśmy ze sobą słowa, słychać było jedynie nasze oddechy i stukot sztućców. Byłam bardzo ciekawa, jakie kary udało mu się wymyśleć. Ciekawość mnie wręcz zżerała, co nie było dla mnie zadowalające. Nie powinnam była w ogóle kierować swoich myśli w tym kierunku. Przecież to mogły być ostatnie godziny, minuty, a może i sekundy mojego życia. Nikt nie wiedział co Harry'emu może przyjść na myśl. I było to przerażające. </div>
<div>
Na moje nieszczęście, w końcu skończyliśmy spożywać posiłek. Harry posprzątał resztki jedzenia, ja zaś włożyłam talerze i sztućce do zmywarki. Usiadłam na krzesełku, umieszczonym przy blacie kuchennym, czekając na werdykt. Styles podszedł do krzesełka naprzeciwko mnie, zajmując na nim miejsce. </div>
<div>
- Dobra. Nie będę owijać w bawełnę. Szczerze, nie miałem zbytniej ochoty na wymyślanie ci nie wiem jakich kar, więc nie są one jak z kosmosu. Niestety. Podam tobie teraz przykłady, jakie możesz otrzymać, a ty wybierzesz sobie jedną, która ci pasuje. Zrozumiano? - spytał.</div>
<div>
- Tak. - powiedziałam, bawiąc się palcami. Boję się. Po prostu się boję. A fakt, iż nie chciało mu się wymyślać chorych, nieprzewidywalnych kar wcale mnie nie pocieszał. Może i dla niego nie są one jak z kosmosu, ale według mnie mogą być nienormalne. Ja i Harry nie mamy takiego samego, a nawet podobnego toku myślenia, więc moje przypuszczenia stawały się bardziej realne. </div>
<div>
-No to tak. Mogę ci zaszyć oczy.** - spojrzałam na niego z przerażeniem, na co się zaśmiał. - No co? Aha i jakby co nie umiem szyć, więc nie wiem jak to by wyszło. Mogę ci przejechać po twarzy włączonym mikserem. -znowu się zaśmiał. Co go tak bawi? To jest okrucieństwo jakieś. - Nie powiem, że seksowna nie jesteś, więc mogę też cię zgwałcić. - przejechał ręką po włosach, przeczesując je. </div>
<div>
- T-to wszystko? - spytałam.</div>
<div>
-A już coś ci się podoba?</div>
<div>
-Nie, to jest okropne!- nienormalny.</div>
<div>
- W takim wypadku to nie koniec pomysłów. - wzruszył ramionami. - Ale ten mikser jest kuszący, nieprawdaż?</div>
<div>
- Nie.</div>
<div>
- Pff, żadnej zabawy z tobą nie ma. Okay, więc mogę cię przytwierdzić do krzesła elektrycznego, ale najpierw musiałbym je nabyć. Mogę cię pozbawić języka, odciąć ci palce, wyrwać włosy... Z chęcią ogolę twojego kota. Możesz mi zrobić loda albo mnie pocałować. - spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Jeśli to miały być żarty, to wcale nie są śmieszne. - Mogę spróbować upiec cię w piekarniku, powiesić za ręce na żyrandolu, psiknąć w ciebie gazem pieprzowym. I mogę cię pobić batem. To wszystko. - uśmiechnął się. W tym momencie uświadomiłam sobie, że Harry potrzebuje jak najszybciej psychiatry. </div>
<div>
- Ty sobie żartujesz, prawda? - spytałam zrozpaczona.</div>
<div>
- Nie, dlaczego miałbym? Masz dwie minuty na zastanowienie się, jeśli nie wyrobisz się z czasem, to sam coś wybiorę. Czas start. </div>
<div>
Nie miałam bladego pojęcia co zrobić. Nic z kar, które mi wymyślił nie jest normalne, ani, jak on to określił, kuszące. Byłam bardzo niezdecydowana. </div>
<div>
Dwie minuty. </div>
<div>
Tyle mi dał. </div>
<div>
Zdecydowanie za mało czasu, aby przeanalizować listę kar i wybrać jedną, najmniej bolesną. </div>
<div>
- Pół minuty. - patrzył na swój zegarek, umieszczony na lewej ręce. Czas się kończył, a ja wciąż nie wiedziałam co uznać za stosowne. Trzeba było wybrać pierwszą lepszą.</div>
<div>
- Dziesięć. - zaczął odliczać.</div>
<div>
Na pewno nie pozwolę mu odciąć mi palcy.</div>
<div>
- Dziewięć.</div>
<div>
Bat również nie należał do najlepszych.</div>
<div>
- Osiem.</div>
<div>
Bez języka nie przeżyję.</div>
<div>
- Siedem.</div>
<div>
Nie mogłam sobie przypomnieć co jeszcze mi oferował.</div>
<div>
- Sześć.</div>
<div>
- Pięć.</div>
<div>
Było krzesło elektryczne, ogolenie Cocoa, wyrwanie włosów.</div>
<div>
- Cztery.</div>
<div>
Prawdopodobnie gwałt i zrobienie mu loda.</div>
<div>
- Trzy.</div>
<div>
Chciał powiesić mnie na żyrandolu.</div>
<div>
- Dwa.</div>
<div>
Pocałunek.</div>
<div>
- Jeden.</div>
<div>
Nie pamiętałam więcej.</div>
<div>
- I koniec czasu. - zagryzłam dolną wargę w nerwach. </div>
<div>
- Masz już jakieś życzenie? Wybrane? - spojrzał na mnie. </div>
<div>
- Umm.. Tak. Więc... - raz się żyje.</div>
<div>
***</div>
<div>
*PMS - ang. premenstrual syndrome, czyli zespół napięcia przedmiesiączkowego</div>
<div>
**pomysły były wymyślane przez moje koleżanki, więc jakby co aż taka psychiczna nie jestem</div>
<div>
<br /></div>
<div>
CO BYŚCIE WYBRALI NA MIEJSCU ALEX? PISZCIE W KOMENTARZACH :)<br />
<br />
<div>
Jak możecie zauważyć, od wczoraj na blogu są dwie nowe zakładki. Jedna to upragnieni 'Bohaterowie', a druga 'Spam', gdzie możecie reklamować swoje blogi. </div>
<div>
Chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt, mam nadzieję, że spędziliście je bardzo miło, w gronie rodzinnym. Mokrego dyngusa, który praktycznie się już kończy, ale ciiii. Powodzenia 3klasistom, którzy w środę piszą testy. </div>
<div>
Jest przerwa, więc następny rozdział, jeśli się poszczęści, może pojawić się troszkę wcześniej. Zależy to głównie od tego, czy będzie mi się chciało go pisać xd. Ale sądzę, że nie jestem aż tak wielkim leniem i uda się wcześniejsza publikacja.</div>
<div>
Chyba nic więcej nie mam do powiedzenia.. Więc to na tyle. Miłego wieczorku, a właściwie nocy. Cieszmy się wolnym :)</div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com22tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-15629496649769043382014-04-14T22:27:00.001+02:002014-05-21T19:08:58.290+02:00Twelve<div>
Alex's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wyskoczyłam z dość wysokiego samochodu, trzymając się drzwi, żeby nie upaść. Nie byłam pewna, czy dobrym pomysłem było przyjeżdżanie tutaj, do mojego domu rodzinnego. Pomimo, iż jestem na osiemdziesiąt procent pewna, że rodziców nie będzie w środku, i tak odczuwam lekkie przerażenie. Po ostatniej rozmowie telefonicznej czuję odrazę do tego miejsca, osób, które w nim przebywają. Nigdy nie myślałam, że to wszystko się tak potoczy, że będę wolała mieszkać u Harry'ego, niż we własnym domu. Trochę nienormalne. Jedyne, co w nim jest, że tak powiem, przyjemne, to mój kot. Kochany, mięciutki pupil, którego dostałam na 16 urodziny. Właśnie, Cocoa. O cholera. Zupełnie o niej zapomniałam. </div>
<div>
Odwróciłam się, szukając wzrokiem bruneta, który również opuszczał pojazd.</div>
<div>
- Harry?</div>
<div>
- Hmm? - mruknął, spoglądając na mnie pytającym wzrokiem.</div>
<div>
- Musimy wziąć stąd mojego kota. - przygryzłam delikatnie dolną wargę. Jak mogłam zapomnieć o Cocoa, przecież to moja bratnia dusza. Jest strasznie leniwa, ale przynajmniej można z nią porozmawiać. Tak, rozmawiam z kotem. </div>
<div>
- Masz kota? - uniósł brwi.</div>
<div>
- Tak, mam. Błagam, zabierzmy ją z tego miejsca. </div>
<div>
- Dopiero teraz sobie o nim przypomniałaś? Boże, Alex. Musi być bardzo wartościowy, skoro tak go kochasz.</div>
<div>
- Ale ja naprawdę go, to znaczy ją, kocham! - krzyknęłam. - Po prostu... Zapomniałam, no. Sklerozę mam.</div>
<div>
Wywrócił oczami.</div>
<div>
- Chodźmy już, dobrze? Nie mam ochoty tu stać.</div>
<div>
Ruszył w stronę czarnego, matowego, metalowego ogrodzenia. Poszłam za nim. Stanął przy furtce i nacisnął na domofon. Wydobyła się z niego niegłośna melodia, trwająca zaledwie kilka sekund. Po chwili zadzwonił charakterystyczny dźwięk, po czym Harry popchnął furtkę i wszedł na teren parceli, pierwszy. Westchnęłam z frustracją.</div>
<div>
- Coś nie tak? - spytał, odwracając się.</div>
<div>
- Nie, wszystko okay. - uśmiechnęłam się sztucznie. Wzruszył ramionami, ruszając dalej. </div>
<div>
Stanęliśmy przed drzwiami, czekając na ich otwarcie. </div>
<div>
- Mam nadzieję, że nie zajmie ci to długo. Jestem trochę zmęczony, wolałbym nie czekać kilku godzin, aż w końcu raczysz zabrać wszystkie swoje rzeczy. -ze środka domu słychać było kroki, a następnie kliknięcie, oznaczające otwarcie drzwi. W nich pojawiła się pani Boops. Gospodyni domowa, pracująca u nas już od dłuższego czasu, myślę, że około 5-6 lat. Niewysoka, trochę przy kości, w średnim wieku. Bardzo miła osoba. </div>
<div>
- Alex? O mamuniu! Jak miło cię widzieć! Już myślałam, że ci się coś stało! </div>
<div>
- Ja też miałem taką nadzieję. - mruknął Harry.</div>
<div>
- Słucham? - spojrzała na niego.</div>
<div>
-Nic, nic, niech pani kontynuuje. Tylko proszę szybko, z lekka nam się śpieszy. - zmusił się na uśmiech.</div>
<div>
- Dobrze, dobrze. Proszę, wejdźcie. Rozgośćcie się. Wracasz już, tak? - zwróciła się do mnie. - W ogóle, gdzieś ty była? Martwiliśmy się. To znaczy.. Ja się martwiłam. - uśmiechnęła się, wpuszczając nas. Weszliśmy do środka, gdzie znajdował się korytarz. Zdjęliśmy obuwie, ustawiając je pod ścianą.</div>
<div>
- Umm... Nie dokładnie. Przyjechałam zabrać resztę rzeczy. Wyprowadzam się. Byłam, byłam u koleżanki. Niech się pani nie martwi, naprawdę nic mi nie jest-</div>
<div>
- Jak na razie... - Harry mruknął ponownie, lecz tym razem pani Boops go nie usłyszała. Mógłby się choć raz powstrzymać od tych swoich debilnych komentarzy.</div>
<div>
- A teraz musi mi pani wybaczyć, jak kolega rzekł, śpieszy nam się. Przepraszam.</div>
<div>
- Dobrze, dobrze. Nie przeszkadzam. Wielka szkoda, że nas zostawiasz. Rodzice wiedzą? A tak, jesteś przecież dorosła. - westchnęła. - Nie mogę się przyzwyczaić.</div>
<div>
- Tak, jestem. Rodzice? Nie, nie wiedzą, ale raczej nie trzeba ich powiadamiać. Dziękuję pani bardzo za wyrozumiałość. - uśmiechnęłam się do niej, wymijając i udając się do mojego pokoju. Harry szedł tuż za mną, nie odstępując na krok. </div>
<div>
Weszliśmy do pomieszczenia. Szybko przeskanowałam go wzrokiem, nie zmieniło się tu nic, a przynajmniej ja tego nie dostrzegłam. Na środku mojego łóżka była rozłożona Cocoa, jak zwykle. Podbiegłam do niej, przytulając delikatnie. Miauknęła, tuląc się do mnie. Moja kochana. Podrapałam ją po plecach, uśmiechając się. Spojrzałam na Harry'ego, który stał niepewnie w drzwiach.</div>
<div>
- No chodź. - machnęłam zachęcająco ręką. - I zamknij drzwi. </div>
<div>
Wykonał polecenie, zajmując miejsce obok mnie. Spojrzał na mojego kota. </div>
<div>
- Mogę go pogłaskać? -spytał. Skinęłam głową w potwierdzeniu. Wyciągnął rękę w stronę głowy Cocoa, lecz ta, gdy już miał ją dotknąć, udrapnęła go. Syknął.</div>
<div>
- Cocoa! - krzyknęłam.</div>
<div>
- Kurwa! Co to za kot?! Nawet pogłaskać się nie da. - wstał, masując lekkie zadrapanie. - Pakuj się, nie mamy całego dnia. </div>
<div>
Zostawiłam rozleniwioną Cocoa'ę, ruszając w stronę obszernej szafy, aby wziąć wszystkie potrzebne rzeczy. Po chwili całe moje łóżko zostało obrzucone ubraniami, kosmetykami i innymi rzeczami, które uznałam za potrzebne. </div>
<div>
*</div>
<div>
- Mógłbyś wziąć te kartony? - spytałam Harry'ego, kiedy w końcu znaleźliśmy się na jego posiadłości. </div>
<div>
- Czego jeszcze? Dwie godziny się pakowałaś, zostałem zraniony przez twojego pieprzonego kota i jeszcze mam ci pomagać?</div>
<div>
- Tak? Nie dam rady unieść tych wszystkich rzeczy.</div>
<div>
- Trzeba było nie brać tyle tego. - wywrócił oczami.</div>
<div>
- Jesteś strasznie marudny.</div>
<div>
- A ty powolna. </div>
<div>
- To jest chociaż lepsze, niż twoja zarozumiałość. Jesteś też bardzo niepomocny i wredny. Masz bardzo trudną osobowość. Po prostu dupek z ciebie.</div>
<div>
- Uważaj, bo stąpasz po bardzo cienkim lodzie. </div>
<div>
Wróciłam do rozpakowywania kartonów wypełnionych przeróżnymi rzeczami. Po chwili dołączył do mnie Harry, biorący chyba ze trzy na raz, kiedy ja ledwo mogłam unieść jeden. Po około pięciu minutach wszystko znajdowało się w mojej sypialni, po za jednym. Została Cocoa. Styles wziął ją na ręce, niosąc do środka domu. Wszystko byłoby idealnie, gdyby kotka nie spostrzegła się, że to nie ja. Zaczęła się wyrywać, drapiąc go, ponownie. Wybuchłam śmiechem. Widocznie nikt go nie lubi. </div>
<div>
- Co cię tak bawi?! Zabierz go ode mnie! - wrzasnął zrozpaczony, puszczając Cocoa na ziemię.</div>
<div>
- To jest ona. </div>
<div>
- Nie ważne. Weź to cholerstwo. - spojrzał na swoje ręce, w których moment temu trzymał kota. - Kurwa, no i widzisz? Teraz jestem cały podrapany. </div>
<div>
- O nie, co teraz? Może nakleić plasterek? - spytałam, podpierając rękę na biodrze. </div>
<div>
- Mówię ci, przeginasz. Bo będę musiał cię ukarać, a tego nie chcesz, prawda? - udał się do kuchni, w poszukiwaniu wody utlenionej, aby przemyć rany. Poszłam za nim.</div>
<div>
- Jesteś głodna? - spytał, przykładając namoczoną gazę to największej rany. Przeklął pod nosem, zaciskając szczękę.</div>
<div>
- Trochę tak. </div>
<div>
- Zaraz coś przygotuję. - poniósł wzrok na mnie, lecz po chwili znowu spojrzał na ranę. </div>
<div>
- Nie musisz, przecież mogę sama.</div>
<div>
- Idź do swojego futrzaka. - wywróciłam oczami, siadając na blacie. Harry wyrzucił gazę do kosza, po czym zaczął szykować przyrządy i wszystkie potrzebne mu składniki, a następnie zabrał się za przygotowywanie posiłku.</div>
<div>
- Dlaczego tak przeżywasz to zranienie? Nic takiego się nie stało.</div>
<div>
- Jakby ciebie podrapał taki mały, gruby gówniarz też byś była zła.</div>
<div>
- To jest ona! I nie jest gruba! Po prostu troszkę za dużo ją karmimy.</div>
<div>
- Troszkę? I nie unoś na mnie głosu.-ostrzegł mnie wzrokiem.</div>
<div>
- I tak za bardzo histeryzujesz. To tylko zadrapania. Zachowujesz się jak dziecko.</div>
<div>
- Coś jeszcze?</div>
<div>
- Jak rozwydrzone, małe dziecko. Niby taki z ciebie twardziel, ale robisz wielkie halo, kiedy kot cię udrapnie. To przecież nic takiego. - pomachałam nogami, zwisającymi wzdłuż szafek kuchennych, które były pod blatem, na którym siedziałam. </div>
<div>
- Czyżby? Chcesz spróbować? - podniósł brwi.</div>
<div>
- Nie, dzięki.</div>
<div>
- Ha! I kto tu jest mięczak?</div>
<div>
- Zamknij się. - mruknęłam. </div>
<div>
- Słucham?</div>
<div>
- Zamknij się. - spojrzałam na niego.</div>
<div>
Odłożył z hukiem nóż, trzymający w ręce, aż lekko podskoczyłam. Stanął naprzeciwko mnie, opierając ręce po obu stronach moich bioder.</div>
<div>
- Mówiłem, przesadzisz. Mówiłem. I co teraz mam z tobą zrobić? - spojrzał w moje oczy. - Należy cię ukarać. Podam ci kilka propozycji kar, jakie możesz otrzymać, a ty sama sobie wybierzesz którąś. - uśmiechnął się szyderczo.</div>
<div>
Przełknęłam ślinę. Wpakowałam się w niezłe gówno.<br />
<br />
***<br />
<div>
Rozdział bez żadnego opóźnienia, gratulacje dla mnie xd. Aha i jeśli ktoś czeka na rozdziały, to pojawiają się one około 21-23; zazwyczaj zaczynam pisać dopiero, gdy wyrabiam się z lekcjami, czyli około 20.</div>
<div>
CZAS NA REKLAMY</div>
<div>
</div>
<div>
Jeśli ktoś lubi Harry'ego Pottera, zapraszam na bloga mojej koleżanki (jest zjhxkszbakcjhxsnsns): http://hermione-and-draco.blogspot.com</div>
<div>
<br /></div>
<div>
KONIEC REKLAM</div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-7125696839932217902014-04-09T21:28:00.001+02:002014-05-21T19:17:29.171+02:00Eleven<div>
- Nie rozumiem.</div>
<div>
- Nie ma tu nic do rozumienia - oparł się o framugę drzwi.</div>
<div>
- Czego chcesz? - zapytałem sfrustrowany.</div>
<div>
- Porozmawiać - wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu, co spowodowało, że kolczyk w jego wardze zmienił położenie. Prychnąłem pod nosem.</div>
<div>
- Nie ma o czym.</div>
<div>
- Jesteś pewien? Myślisz, że tak po prostu możesz rządzić każdym człowiekiem? Że wszyscy ludzie są podporządkowani tobie? - zmierzyłem go wzrokiem. Niektóre części ciała miał w bliznach, w wielu miejscach można było dostrzec siniaki oraz rozcięcia. Najwięcej ich było na jego twarzy, lecz nie były one duże. Wyglądał lepiej niż ostatnio.</div>
<div>
- Co ty pierdolisz?</div>
<div>
- Już ty dobrze wiesz i nie zgrywaj głupka. Nie chodzi mi już o ostatnią imprezę, to zostawmy na koniec. Wciąż masz szansę mnie odzyskać.*</div>
<div>
- Uwierz mi, nie mam zamiaru. Bez twojej obecności jest o wiele lepiej. </div>
<div>
- Czyżby? Nie wydaje mi się. Ostatnio słyszałem, że masz małe problemy z dłużnikami. Ze mną nie było takich konfliktów.</div>
<div>
-Wcale nie, masz nieaktualne źródło informacji. Poza tym, naprawdę myślisz, że po tym co się stało zechcę cię znów w moim gangu? </div>
<div>
- Jesteś zbyt pewny siebie Styles, zbyt pewny siebie. - przeczesał dłonią swoje włosy. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że mam bardzo dobre źródło. Któryś z członków twojego gangu nie jest taki poufny jak myślisz.</div>
<div>
- Śmieszny jesteś - parsknąłem.</div>
<div>
- Mów co chcesz... Ja tylko cię informuję.</div>
<div>
- Kto niby? - zapytałem. Ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu. <br />
Zaśmiał się.</div>
<div>
- Już niedługo coś się stanie. Może się to źle dla ciebie, a przepraszam, dla was skończyć.</div>
<div>
- Co ma się stać? Skąd to wiesz?</div>
<div>
- Żeby uzyskać takie informacje, potrzeba zapłaty. </div>
<div>
- Zapłaty? Ty mówisz poważnie?</div>
<div>
- Nie chodzi mi o kasę. Coś innego, cenniejszego - oparł głowę o framugę. Wywróciłem oczami.</div>
<div>
- Mógłbyś dokładniej?</div>
<div>
- Nie wiem jeszcze co jest tak cennego. Pomyślę. Wpuścisz mnie?</div>
<div>
- Nie.</div>
<div>
- Dlaczego?-wyprostował się.</div>
<div>
- Bo nie.</div>
<div>
- Mówisz jak dzieciak.</div>
<div>
- Podaj mi powód, dla którego miałbym cię wpuścić.</div>
<div>
- A dlaczego byś nie miał?</div>
<div>
- Wiesz co, spieprzaj Luke.</div>
<div>
- Jesteś sam?</div>
<div>
- Nie twój interes.-mruknąłem.</div>
<div>
- A więc ktoś jest w środku. - zrobił krok w moją stronę. - Dziewczyna, jak mniemam.</div>
<div>
- Nawet gdyby, nie powinno cię to interesować.</div>
<div>
- A może to ta.. Jak jej było.. Alex? - kącik jego ust podniósł się do góry.</div>
<div>
- Może tak, może nie. Idź sobie.</div>
<div>
- Nie chcę.</div>
<div>
- Ale ja ci każę.</div>
<div>
- I widzisz, już chcesz mną rządzić. </div>
<div>
- Wynocha. - splunąłem.</div>
<div>
- Jesteś żałosny, myśląc, że jest twoja. Byłem pierwszy.</div>
<div>
- Ona nie jest moja.</div>
<div>
- To na chuja ją tu trzymasz?</div>
<div>
- Nie trzymam.</div>
<div>
- Ale tu jest..-włożył ręce do tylnych kieszeni spodni.</div>
<div>
- Nie ma.</div>
<div>
- Sam sobie zaprzeczasz.</div>
<div>
- Wypierdalaj Hemmo -zaśmiał się. - Co jest takiego zabawnego?</div>
<div>
- Ty.</div>
<div>
- Do widzenia.</div>
<div>
- Jest twoją dziwką, co? - dostał cios w twarz. Zachwiał się lekko, lecz nie upadł, podtrzymał się o ścianę.</div>
<div>
- Czy ty nie rozumiesz, że masz sobie iść?</div>
<div>
- Pożałujesz tego. Jeszcze zobaczysz.</div>
<div>
- Żegnam - zamknąłem drzwi dokładnie na klucz.</div>
<div>
*</div>
<div>
- Skręć w lewo - od piętnastu minut Alex instruuje mnie, jak mam dojechać do jej domu. Dość opornie jej to idzie. Mam ogromną nadzieję, że szybko pójdzie zabranie wszystkich rzeczy. </div>
<div>
Coś dziwnego wczoraj we mnie wstąpiło. Byłem miły. Ja. Miły. Niedorzeczne. Dziś też nie jestem wielce wredny i upierdliwy w stosunku do niej. Tak nie może być. Muszę się zmienić, stać się normalny. A jeśli przestanie się mnie bać? Jeżeli stwierdzi, że nie jestem taki zły, jak jej się wydawało? Nie dramatyzuj Harry. Jest przecież za głupia. </div>
<div>
O co dokładniej chodziło Luke'owi? Ktoś z MOJEGO gang podaje mu informacje? Niemożliwe. Ufam każdemu i każdy ufa mi. A może ta osoba wykorzystuje moje zaufanie.. Tylko kto? I po co? Jeśli się dowiem.. Od razu zapierdolę. Nie ma człowiek szans.</div>
<div>
Jest też możliwość, że Luke kłamie. Nie chce mi się w to wierzyć. Moi ludzie są dobrze wyszkoleni, pasuje im wypłata, jaką dostają. Może czasami jestem denerwujący, czasami, czyli bardzo często, ale tak to nie wydaje mi się, żebym nie był okay. W takim razie nie miałoby sensu być przeciwko mnie. A po za tym, dlaczego miałbym mu wierzyć? Jest zwykłym chujem.</div>
<div>
- Teraz prosto, druga ulica w prawo, następnie czwarta w lewo, pierwsza też w lewo i już.</div>
<div>
- Co? Ja pierdolę, jeszcze raz. Mów wolniej, gdzie teraz?</div>
<div>
- Prosto - mruknęła niezadowolona.</div>
<div>
- Coś nie pasuje? - spojrzałem na nią.</div>
<div>
- Mówię wyraźnie, po prostu jesteś głuchy. - chyba się przesłyszałem. Skończyło się dobro, nie ma bata. </div>
<div>
- Jesteś pewna, że to chciałaś powiedzieć? - nie odezwała się.</div>
<div>
- Mówię do ciebie.</div>
<div>
- Wiem...</div>
<div>
- To czemu nie odpowiadasz? Kiedy mam skręcić?</div>
<div>
- Teraz w prawo - gwałtownie skręciłem w podanym kierunku, przez co uderzyła głową w szybę. </div>
<div>
- Dobrze ci tak.</div>
<div>
- Co?</div>
<div>
- Mówię wyraźnie. Po prostu jesteś głucha - przedrzeźniałem ją.</div>
<div>
- Musisz znowu być taki upierdliwy?</div>
<div>
- Zawsze taki jestem. Powinnaś się już przyzwyczaić - prychnęła. - Słyszałaś kiedyś o takim czymś jak pasy? - masowała ręką bolące miejsce.</div>
<div>
- Za tą ulicą w lewo - powiedziała.</div>
<div>
- Głupotę to ty masz zdecydowanie po matce -powiedziałem. Uwielbiam ją denerwować.</div>
<div>
- Dzięki.</div>
<div>
- Nie uznałbym tego za komplement, ale nie ma za co.</div>
<div>
- Możemy przestać rozmawiać?</div>
<div>
- A jak chcesz dojechać?</div>
<div>
- Jezus.</div>
<div>
- Nie Jezus, tylko Harry.</div>
<div>
- Fajnie masz - wywróciła oczami. Kiedyś jej je wydłubię. - I teraz w lewo, i jesteśmy.</div>
<div>
Po chwili moim oczom ukazał się luksusowy dom, wielkości mojego. </div>
<div>
Będzie ciekawie.</div>
<div>
***</div>
<div>
* NIE, NIE CHODZI O TO, ŻE ONI BYLI RAZEM, LMAO</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-73477806146153239092014-03-31T22:09:00.001+02:002014-05-21T19:24:13.856+02:00Ten<div>
Nie zwracałam uwagi na słowa Harry'ego. Po prostu do mnie dotarło. Dotarło do mnie to, czego nie chciałam wiedzieć. Nie chciałam słyszeć. Widzieć. Mówić. Czuć. Nie chciałam być tego świadoma. Ale w końcu nadszedł ten czas. </div>
<div>
Usiadłam z hukiem na podłodze, chowając twarz w dłoniach. Straciłam ochotę na wszystko. Słone łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Nic nie potrafiłam zrobić. Płakałam jak małe dziecko, któremu zabrało się lizaka. Nic mnie już nie obchodziło. Chciałam zostać sama. Bez problemów. Bez cierpienia. Bez rodziny. Bez smutku. Bez radości. Bez szkoły. Bez przyjaciół. Bez przepychu. Bez bogactwa. Bez biedy. Bez fałszywych ludzi. Bez... Bez Harry'ego. Chciałam udławić się łzami. Umrzeć. Zniknąć z tego świata. </div>
<div>
- Ej, co jest? - podniosłam zapłakany wzrok, aby ujrzeć dość rozmyty obraz Harry'ego. Nie chciałam mu odpowiadać. Nie miałam siły. Psychicznej, jak i fizycznej. - Przecież nic takiego jeszcze nie powiedziałem... Nawet nic nie zrobiłem.</div>
<div>
Spuściłam głowę wybuchając jeszcze większym szlochem. Z każdą chwilą z moich oczu leciały coraz większe łzy, zostawiające obszerniejsze ślady. </div>
<div>
- Chodzi o to co powiedziałem? Boisz się? - nie patrząc na niego pokiwałam przecząco głową.</div>
<div>
Nic nie ma sensu. Ja nie mam sensu. On nie ma sensu. Świat nie ma sensu. Ludzie nie mają sensu. Życie nie ma sensu. </div>
<div>
- To o co chodzi? - jego głos złagodniał. Ukucnął naprzeciwko mnie, wtapiając swój wzrok w moją twarz. Powtarzał swoje pytanie trzy razy, ani razu nie odpowiedziałam. </div>
<div>
- Odpowiesz mi? - cisza. W końcu jego cierpliwość się skończyła. Wstał, rzucając zakupy o ziemię.</div>
<div>
- Do cholery, co z tobą jest?! - wrzasnął. Zamknął oczy, oddychając głęboko. Lewą ręką przeczesał swoje włosy. </div>
<div>
- H-Harry? - spytałam cicho.</div>
<div>
- Co? - spytał zdesperowany.</div>
<div>
- Mogę tu zostać? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. -Chodzi o to... Czy mogę tu mieszkać?</div>
<div>
- I tak tu mieszkasz - zaśmiał się.</div>
<div>
- Ale... Chodzi o to, że jak już kiedyś mój tata spłaci ten dług, to... To ja wolę tu zostać - jego źrenice rozszerzyły się. - I czy mogę?</div>
<div>
Podrapał się po karku, siadając na kanapie obok.</div>
<div>
- Co się stało, że tak nagle zmieniłaś zdanie? - westchnęłam.</div>
<div>
- No bo ja, ja przed chwilą rozmawiałam z moją mamą i-</div>
<div>
- Czyli używałaś telefonu. A zdajesz sobie sprawę z tego, że masz teraz przesrane? Za ile będą?</div>
<div>
- C-co? Kto?</div>
<div>
- No gliny. Jak dzwoniłaś to raczej podałaś adres i takie gówna. Ja pierdole. Trzeba wiać. - przygryzł wargę. Był zdenerwowany?</div>
<div>
- Nie... Nie. Nic nie podałam. Nikogo to nawet nie interesowało. Nie musisz się martwić. </div>
<div>
- Ty sobie żartujesz, prawda?</div>
<div>
- Nie. Rozmawiałam z mamą i ją nie obchodzi gdzie jestem, że zostałam porwana, co ze mną, czy wszystko dobrze, jak się czuję. Nic. Nie kocha mnie. Dlatego chcę tu zostać..</div>
<div>
Patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Powoli zaczęłam się uspokajać, nareszcie. Wytarłam wolną dłonią załzawione oczy, próbując dojść do ładu.</div>
<div>
- Masz tu jakieś chusteczki higieniczne? - spytałam.</div>
<div>
- Co? Tak, tak. Ee... Są... Gdzieś w kuchni. Chyba. Nie wiem.. - kiwnęłam porozumiewawczo głową, udając się do wyznaczonego miejsca. Faktycznie, były w jednej z szuflad. Wzięłam do ręki trzy paczki, a następnie udałam się do łazienki, aby wytrzeć rozmyty tusz. Ostatnio dużo płaczę... Muszę zainwestować w wodoodporną masakrę. </div>
<div>
Wciąż czuję się okropnie. Jak ona może? To znaczy, wiedziałam od dłuższego czasu, że jestem dla nich obojga lekką udręką, ale nie myślałam, że aż tak. Może moje zniknięcie wpływa na ich korzyść? Nie muszą się mną już zajmować, nie muszą się martwić. Ha, oni się o mnie nie martwili. Ich zachowanie jest z lekka nienormalne. Jaki normalny rodzic tak traktuje tak swoje dziecko? Niedorzeczne. </div>
<div>
Wróciłam do Harry'ego, który wciąż siedział w tej samej pozycji. Zakupy leżały na podłodze, porozrzucane na połowie jej objętości. Schyliłam się, żeby posprzątać ten bałagan, kiedy nagle jakby się ocknął.</div>
<div>
- Och, sorry. Powinienem to zrobić za ciebie - podrapał się palcem pod nosem. No cóż, już to zrobiłam za ciebie. Wywróciłam teatralnie oczami. - A co do naszej poprzedniej rozmowy... Emm... No.. Dobra, jebać to. Możesz sobie tu mieszkać, przynajmniej nie będę sam.-spojrzałam na niego z radością, odkładając płyty i popcorn na blat kuchenny. Podbiegłam do niego, mocno przytulając. Chwila. Co ja robię. </div>
<div>
Na początku był troszkę sztywny, lecz po chwili również mnie przytulił. Byliśmy przytuleni przez około trzy minuty. Aż dziwnie. W końcu Harry odsunął się ode mnie i starał się patrzeć na wszystko, tylko nie na mnie. Jestem głupia. Chciałam się palnąć ręką w czoło, ale stwierdziłby, że jestem jeszcze bardziej nienormalna. </div>
<div>
- Jeśli mam tu już zamieszkać tak na dobre, że tak to określę, to mogłabym wziąć wszystkie moje rzeczy z domu? Trochę ich tam zostało, a są mi potrzebne. - spojrzałam na niego niepewnie.</div>
<div>
- Jak bardzo potrzebne?-spytał. </div>
<div>
-Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... - uśmiechnęłam się lekko.</div>
<div>
- Okay... - westchnął. - Jutro po nie pojadę.</div>
<div>
-Ale ja bym chciała-</div>
<div>
- Pojadę po nie. Sam.</div>
<div>
- Dobrze... - zwilżyłam końcem języka usta.</div>
<div>
- Aha, właśnie. Mówiłaś, że jest ze mną sztywno i nudno, więc postanowiłem coś zrobić, żeby tak nie było. I kupiłem filmy. - wstał, poszedł do kuchni i wrócił z płytami DVD w ręce. A właściwie w obu rękach.</div>
<div>
- Które wybierasz? - spytał, uśmiechając się. W jego policzkach ukazały się dołeczki, awh. Lubię wbijać w nie palce.</div>
<div>
- A co masz? - spytałam.</div>
<div>
- Wszystko. Jakieś babskie romansidła, filmy akcji, komedie, horrory. Kupiłem praktycznie wszystko, co mi wpadło w ręce. Aha i jest jeszcze popcorn. Mam nadzieję, że lubisz solony...</div>
<div>
- Tak, bardzo. Nienawidzę maślanego, ohyda. Eee... To może, może, kurde nie wiem. Obejrzyjmy wszystko. - zaśmiał się, podchodząc do telewizora, aby włączyć go i włożyć pierwszą płytę z filmem do odtwarzacza DVD. Rozsiedliśmy się na kanapie, wpatrując się w ekran plazmowego telewizora.</div>
<div>
*</div>
<div>
Oglądaliśmy filmy przez mnóstwo czasu, dałabym na to około 7 godzin. Popcorn skończył się po 2 godzinach, z czego większość zjadł oczywiście Harry. Było miło, aż nie do wiary. Nie myślałam, że Styles może coś takiego wymyśleć. </div>
<div>
W trakcie piątego filmu zaczęłam już zasypiać. Zmęczenie dzisiejszym dniem dało się we znaki. W końcu opadłam bezsilnie, udając się w krainę Morfeusza.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Harry's POV</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie powiem, że dzisiejszy wieczór mi się nie podobał. Było naprawdę przyjemnie. I nic nie spieprzyła, a to cud. Nagle dziewczyna opadła na moje ramię. Spojrzałem na nią, zasnęła. Zaśmiałem się. Jest aż tak późno? Niemożliwe. Spojrzałem na zegarek, umieszczony na mojej lewej ręce. Po 23. Nie jest tak źle. Jezu, 7 godzin przed telewizorem. Masakra, oczy mnie bolą. </div>
<div>
Dziwi mnie podejście rodziców Alex. Według mnie to nie jest normalne. Ale cóż zrobić, jej życie, jej problem. </div>
<div>
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Kto o tej godzinie przychodzi do czyjegoś domu? Zsunąłem delikatnie dziewczynę, kładąc ją na całej długości kanapy. Poszedłem w stronę korytarzu, zapalając światło. Dźwięk dzwonka się powtórzył. </div>
<div>
- Idę... - mruknąłem niezadowolony. Jestem zmęczony. </div>
<div>
Przekręciłem zamek w drzwiach, trzymając jedną ręką klamkę. Otworzyłem drzwi i ze znudzeniem spojrzałem na dobijającą się osobę. Moje mięśnie momentalnie się napięły.</div>
<div>
- No hejka. Myślisz, że możesz sobie tak przerywać, kiedy ktoś chce się zabawić? Za kogo ty się masz? - co tu do cholery robił Luke?</div>
<div>
<br /></div>
<div>
***</div>
<div>
LUKEY PRZYSZEDŁ DUM DUM DUM. </div>
<div>
Rozdział napisany, mam nadzieję, że się podoba:) <span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Następny za tydzieeeń. </span></div>
<div>
To chyba wszystko.. AHA! Życzę powodzenia jutro wszystkim szóstoklasistom xx</div>
<div>
No, to wszystko. Miłego wieczoru, a właściwie nocy xo</div>
<div>
<br /></div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-7062780786107636482014-03-29T19:50:00.000+01:002014-05-21T19:31:39.768+02:00Nine<div>
Momentalnie usiadłam na łóżku, dręczona przez całonocne koszmary. Był to około szósty raz, kiedy gwałtownie przerywał się mój niespokojny sen. Zauważając, iż wszystko jest w porządku opadłam z powrotem na poduszki, biorąc głęboki oddech. Przymknęłam oczy, wypuszczając powietrze. Zdecydowanie nie wyspałam się. Ponownie otworzyłam lekko oczy, sprawdzając godzinę na owalnym zegarze, zamieszczonym na środku ściany naprzeciwko mnie. Odwróciłam się na prawy bok, zakrywając głowę poduszką. Spałam mniej więcej pięć godzin. Okropne. Nie dość, że poszłam spać po pierwszej, nie mogłam zasnąć przez kolejną godzinę i dręczyły mnie koszmary, to jeszcze obudziłam się tak wcześnie. Leżałam bezczynnie piętnaście minut, stwierdzając w końcu, że jednak nie zasnę. Wstałam, odruchowo łapiąc się za róg łóżka, aby nie upaść. Strasznie boli mnie głowa, nie wiem dlaczego, nie przypominam sobie, abym wczoraj piła. Stanęłam na środku pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czując głód, postanowiłam pójść zrobić sobie śniadanie. </div>
<div>
Szłam powoli po metalowych, krętych schodach, trzymając się poręczy, aż znalazłam się na parterze. Powędrowałam do kuchni, szykując wszystko co było mi potrzebne, do zrobienia posiłku. Po skończonej czynności wyłożyłam przygotowane danie na talerz, następnie odłożyłam go na stół, znajdujący się w jadalni połączonej z kuchnią. Wróciłam do poprzedniego pomieszczenia, sprzątając po sobie. Nie wiem jak, ale bardzo tu nabałaganiłam. Wlałam do czajnika wodę, potrzebną mi do przyrządzenia herbaty. Gdy woda się zagotowała, przelałam ją do porcelanowego kubka, wrzucając torebkę z herbatą. Dosypałam łyżeczkę cukru i biorąc do ręki gotowy kubek, zasiadłam przy stole. Zaczęłam konsumować śniadanie. </div>
<div>
Nie minęło piętnaście minut, kiedy zszedł na dół ubrany Harry. Spojrzał na mnie przelotnie, idąc do kuchni, aby także zrobić sobie coś do jedzenia, tak sądzę. Kiedy przygotował wszystko mu potrzebne, usiadł naprzeciwko mnie. </div>
<div>
- Smacznego i dzień dobry, tak w ogóle - rzekł, zabierając się za jedzenie.</div>
<div>
- Dziękuję, nawzajem - powiedziałam, kończąc moją porcję. Odniosłam talerz wraz z herbatą, wkładając je do zmywarki, a następnie wróciłam do Harry'ego. Siedziałam w ciszy, bawiąc się palcami, czasem spoglądałam ukradkiem na bruneta. W końcu skończył również swój posiłek, prostując się na krześle i odchrząkając znacząco. Podniosłam wzrok, spoglądając na niego. </div>
<div>
- Chcesz coś powiedzieć? Cokolwiek? - spytał.</div>
<div>
- Chyba, chyba nie...</div>
<div>
-Ah.. No cóż. Zauważyłaś, że kiedy chcę zacząć jakąkolwiek rozmowę, ty zawsze nie jesteś do niej chętna? - przytaknęłam twierdząco głową.</div>
<div>
- A zechcesz mi powiedzieć dlaczego tak jest?</div>
<div>
- Zazwyczaj nasze 'rozmowy' kończą się tym, że albo na mnie krzyczysz, albo mnie bijesz, więc wolę ich nie zaczynać.</div>
<div>
Westchnął.</div>
<div>
- Moglibyśmy w końcu zrobić coś normalnego, jeśli mam tu siedzieć? Każdy dzień jest makabrycznie nudny.</div>
<div>
- Jak coś robimy, to zawsze musisz to zjebać.-mruknął.</div>
<div>
- To może wymyśl coś, czego w końcu nie zjebię?</div>
<div>
- To może trochę potrwać, ale postaram się. - uśmiechnął się lekko. Wow, on się uśmiecha. I to nie jest psychopatyczny uśmiech. Co się stało?</div>
<div>
- Zamierzasz tak siedzieć w piżamie, czy pójdziesz się ubrać? I zauważyłem, że wcześnie wstałaś. Ogólnie zazwyczaj wcześnie wstajesz. Zawsze tak robisz? A to jest normalne?-otworzyłam szerzej oczy. Co on dzisiaj taki rozmowny?</div>
<div>
- Już idę... Miałam dziś koszmary, pewnie dlatego tak wcześnie się obudziłam. I jakoś nie wydaje mi się, żebym wcześnie wstawała. Robię tak codziennie. Tak, sądzę, że to jak najbardziej normalne.-zaśmiałam się na ostatnie zdanie i wstałam, udając się na piętro, aby się ubrać.</div>
<div>
Podeszłam do niewysokiej, lecz obszernej szafy, nie mogąc zdecydować co mam na siebie włożyć. W końcu wybrałam zwykły t-shirt oraz ciemne jeansy. Po skończonej czynności poszłam do łazienki, aby zrobić codzienną toaletkę. Umyłam twarz, zęby i nałożyłam trochę pudru na policzki. Rzęsy wytuszowałam masakrą. Wyszłam z łazienki, wracając do Harry'ego. Usiadłam na kanapie w salonie, gdzie aktualnie się znajdowaliśmy. Nagle Styles się odezwał.</div>
<div>
- Muszę wyjść. Pilnie. I nie mogę cię ze sobą zabrać - przygryzł dolną wargę. Moje źrenice rozszerzyły się w wyniku zdziwienia. Zostanę sama. - Błagam, nie rób niczego głupiego. Nie uciekaj, nie zabijaj się, nie rób imprez. Nic. Po prostu tu siedź. Okay? - przytaknęłam radośnie głową.</div>
<div>
- Dobra, niedługo wrócę... - założył buty i wyszedł, zamykając drzwi. Oparłam brodę na dłoniach. I co ja mogę teraz robić.. Wzięłam do ręki pilot, leżący obok mnie. Pilotów było trzy, ale dwa pozostałe znajdowały się na ławie, naprzeciwko kanapy. Kliknęłam byle jaki przycisk, czekając na reakcję. Nic. Spojrzałam na urządzenie. U góry znajdował się przycisk włączania. Nacisnęłam. Znowu nic. Wzięłam do ręki drugiego pilota, ponawiając czynność. Telewizor rozbłysnął, a po chwili ukazał się jakiś program. Bingo. Teraz tylko znaleźć ten, który jest od programów. W końcu udało mi się go odszukać i wybrałam pierwszy, lepszy program. Nawet był ciekawy. Oglądałam go przez pół godziny, stwierdzając, iż jednak nie był ciekawy. Znudziłam się wykonywaną czynnością, więc poszukałam sobie inne, lepsze zajęcie. Zaczęłam oglądać każdy szczegół tego domu. Przeszukałam wszystkie szafki, nie szafki, szuflady, komody. Nic ciekawego nie znalazłam, oprócz prezerwatyw w jednej z szafek. Kto trzyma w tak oczywistym miejscu takie rzeczy? Prawie na wierzchu. Pełno ich ma. Kolorowe, pomarańczowe, czerwone, niebieskie, Bóg wie jakie. Jak widzicie, bardzo ciekawe zajęcie sobie znalazłam. </div>
<div>
Podeszłam do kolejnej komody. Zaciekawił mnie przedmiot znajdujący się na niej. Telefon stacjonarny. Podniosłam słuchawkę. Działa. O kurwa. Nie myśląc więcej, wybrałam dany numer. Po kilku sygnałach odezwał się znany mi głos.</div>
<div>
- Halo?</div>
<div>
- Mama? - spytałam.</div>
<div>
- Dziecię, wszystko w porządku? </div>
<div>
- Tak, jest.. Dobrze A u ciebie?</div>
<div>
- Świetnie. Z twoim ojcem pojechaliśmy na Hawaje na dwa tygodnie. Powiesz mi gdzie jesteś? </div>
<div>
- Och... U znajomego - co ja gadam?</div>
<div>
- Aha.. Czyli wszystko okay? To dobrze. Przepraszam Alex, ale muszę kończyć. Do zobaczenia - ona jest normalna? Matko Boska, ona w ogóle się o mnie nie martwi. Świetnie. Zanim zdążyła się rozłączyć, usłyszałam stukot butów i w pokoju pojawił się Harry. Szybko odłożyłam słuchawkę. Spojrzałam na niego zdenerwowana. Musiał teraz, musiał. Patrzył na mnie pusto, jego mięśnie były napięte. Był wściekły. Znów. Spojrzałam na reklamówki, które trzymał w ręce. Zauważyłam w nich popcorn i.. Filmy? Chciał ze mną oglądać filmy? Niemożliwe. </div>
<div>
- Powiedz mi, że to nie było to, co myślę. Bo jeśli tak, to jesteś kurwa przegrana.<br />
<br />
***<br />
<div>
NOTKA DŁUGA, ALE WAŻNA. PRAWIE JAK ROZDZIAŁ XD JEŚLI UDA CI SIĘ PRZETRWAĆ DO KOŃCA, GRATULUJĘ </div>
<div>
Tak, tak, rozdział jest wcześniej. Strasznie mi się nudziło, więc postanowiłam napisać :) Mam nadzieję, że się podobał. </div>
<div>
Rozdziały miały się pojawiać co poniedziałek, czyli tak jakby kolejny powinien być w poniedziałek, ale nie wiem czy się wyrobię. Mam rekolekcje, więc powinnam znaleźć chwilkę na napisanie. Jakby co, macie ten dzisiejszy, zamiast poniedziałkowego.</div>
<div>
Skarżyliście się na brak akcji, więc mam nadzieję, że w tym rozdziale choć trochę udało mi się ją zbudować :)</div>
<div>
Chciałabym bardzo podziękować autorce nowego szablonu, męczyła się z nim długo, aby wyszedł jaki wyszedł, gratuluję wytrwałości. Nie wiem jak Wam, ale mi się bardzo, bardzo, ale to bardzo podoba. Piszcie co o nim myślicie w komentarzu :) </div>
<div>
CZAS NA REKLAMY</div>
<div>
Tu macie link do bloga z szablonami dziewczyny, są piękne: http://graphicsbyme4you.blogspot.com/ oraz do jej fan fictions: http://everythinghadchanged.blogspot.com/ i http://humannature-fanfiction.blogspot.com </div>
<div>
KONIEC REKLAM</div>
<div>
Dziękuję bardzo za komentarze pod poprzednim rozdziałem, naprawdę poprawiły mi one humor jak i tok myślenia. Cieszę się, że jest te kilka osób, które czytają bloga i podoba im się on. Nie usunę go, postanowiłam pisać do końca, choćby byli dwaj czytelnicy i tak będzie prowadzony. </div>
<div>
Kocham Was <3</div>
<div>
<br /></div>
<div>
DOBRA, NOTKA NIE BYŁA AŻ TAKA DŁUGA, ALE NAJDŁUŻSZA JAKĄ KIEDYKOLWIEK NAPISAŁAM, WIĘC ZOSTAWIĘ TO ŻE JEST DŁUGA, A CO MI TAM.</div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-52555301959950687432014-03-24T21:50:00.001+01:002014-07-14T09:16:31.279+02:00Eight<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Jechaliśmy do domu w ciszy. Żadne z nas po wyjściu z domu Zayna nie powiedziało ani słowa. Nie było sensu zaczynać rozmowy, przynajmniej w moim wykonaniu. Nie miałam siły, psychicznej oczywiście. Sama myśl o tym, co wydarzyło się przed kilkoma minutami przyprawiała mnie o dreszcze. Jaka ja byłam głupia. Po co z nim poszłam? Co mną kierowało? Nie wiem. Wydawał się być miły... Uh. Nie ważne. Muszę o tym zapomnieć. Kiedyś. Jakoś. Trzeba spróbować. </span><br />
<div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Jestem cała rozmazana. Wyglądam jak tysiąc nieszczęść. Jaki wstyd... Nie dziwię się, że gdy wychodziliśmy każdy patrzył się na nas. A co do mojej blizny na policzku, mam nadzieję, że przez rozmyty makijaż nie odsłoniła się. Nie jest wielka ani głęboka. Na szczęście. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Nagle poczułam, że samochód zwalnia i powoli staje. Harry zgasił silnik i wysiadł z auta bez słowa. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie czekając dłużej również opuściłam pojazd, udając się do domu.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Wchodząc do środka spojrzałam na zegarek, umieszczony w korytarzu. 23:48. Trochę czasu tam pobyliśmy. Ściągnęłam z siebie płaszcz oraz zdjęłam niewysokie szpilki. Stojąc boso na posadzce westchnęłam głośno. Nie czuję nóg. Nie są przystosowane do chodzenia w takich butach, nie noszę ich na co dzień. Nie przepadam. Nie zważając na mojego współlokatora po cichu udałam się w stronę sypialni, w której dotychczas spałam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Po drodze natknęłam się na Harry'ego, który siedział na blacie w kuchni. Przystanęłam na chwilę, chcąc z nim porozmawiać. Ciekawi mnie co robił akurat wtedy, jak mnie odnalazł. Słysząc moje kroki podniósł wzrok znad telefonu, którego dotychczas używał. Zimno przejechał wzrokiem wzdłuż mojego ciała, po czym wrócił do wykonywanej czynności. No cóż, chyba nie uda mi się nawiązać z nim konwersacji. Ruszyłam dalej, jak najszybciej chcąc zmyć ten okropny makijaż. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Zaczekaj - mruknął. Stanęłam w połowie kroku, odwracając się w jego stronę. Wykonał kilka zwinnych ruchów palcami po ekranie telefonu, po czym odłożył go obok, a sam zeskoczył z blatu. Podszedł do mnie, biorą głęboki oddech. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Powiedz mi... Jak to jest być tak wnerwiającym? - och, co?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Ale, ale ja..</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Gdziekolwiek jesteśmy stwarzasz problemy! Co z tobą nie tak?!</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Przecież ja nic nie zrobiłam - spojrzałam na niego zdziwiona.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nic?! A to u Zayna co to było?! Coś ty sobie myślała?! </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Ale to nie moja wina!</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie zbliżaj się do Luke'a. On nie jest dobrym człowiekiem. Nie rozumiem, dlaczego z nim poszłaś. O to mi chodzi, jesteś strasznie naiwna.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Jak </span><span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">mnie znalazłeś? I po co mnie szukałeś?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie było cię długo, musiałem sprawdzić gdzie jesteś. Czy się nie wymknęłaś - prychnął. Skinęłam lekko głową. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Wciąż nie rozumiem jak możesz mi nie wierzyć.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- A po chuj? Nawet jeśli chciał cię zgwałcić, sama dałaś się tam zaprowadzić. Myślałem, że jesteś choć trochę mądrzejsza. Rodzice cię nie nauczyli, że dzieci nie powinny robić tego, na co namawia je obcy? Oni też nie mają rozumu?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nauczyli... I mają rozum.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie wydaje mi się Darling. Są tak samo pierdolnięci jak ty. Może powiesz mi jeszcze, że cię kochają?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Niby dlaczego nie? Oczywiście, że mnie kochają.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- A to zabawne. Gdyby cię kochali, już dawno by cię szukali, ale jakoś tego jak na razie nie robią. Oops.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Co? - zmarszczyłam brwi.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Głucha jesteś? </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- To po czego do kurwy nie rozumiesz? </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Niczego.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie ogarniam cię. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie lubisz mnie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Szybka jesteś.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Dlaczego jesteś taki niemiły dla mnie?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- A dlaczego niebo jest niebieskie?-przewróciłam oczami.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Jesteś denerwujący.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Na pewno nie bardziej niż ty. Dobra, słuchaj. Nie mam siły ani najmniejszej ochoty z tobą dłużej rozmawiać, więc spierdalaj po prostu - on jest niemiły.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Jesteś jednym wielkim skurwielem - rzekłam. Mocno zacisnął szczękę. Wkurwiłam go. O nie. - J-ja nie... -zanim zdążyłam skończyć dostałam z otwartej dłoni w twarz. Szybko złapałam się za piekące miejsce, sycząc z bólu.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Jeszcze raz, a pożałujesz bardziej - splunął. - Idź na górę i nie wracaj. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Ze łzami w oczach odwróciłam się, ruszając szybko po schodach w stronę łazienki. Nie płakałam, tylko kilka małych łez spłynęło po moich policzkach, ale to było na prawdę mało, w porównaniu do uronionych przed godziną. Zmyłam cały makijaż, nie mając siły nawet umyć zębów. Wychodząc z łazienki natknęłam się ponownie na Harry'ego. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Chciałem tylko powiedzieć, że od teraz nie śpisz tam, gdzie spałaś, tylko w pokoju na przeciwko. I tak pozwoliłem ci być w moim łóżku trzy noce, gdzie ja powinienem spać. To za dużo. Mam nadzieję, że nie śmierdzisz i nie przeniosłaś swojego smrodu na pościel, ponieważ nie chce mi się jej zmieniać. W pomieszczeniu masz te swoje wszystkie duperele. A teraz won. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Poszłam prosto do pokoju, nie odpowiadając mu. Nie chciałam. Jest cholernie wredny. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Ubrałam się w piżamę i weszłam do równie przestronnego łóżka, jak poprzednie. Zasnęłam dopiero po godzinie bezczynnego leżenia. Nie mogłam pojąć tego, że moi rodzice wciąż nie zaczęli mnie szukać.</span><br />
<br />
*<br />
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Rozdział bez żadnego opóźnienia. Mam nadzieję, że się choć trochę podobał.</span><br />
<div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">W trakcie robienia jest szablon na bloga i szczerze mówiąc nie mogę się doczekać, aby go już ujrzeć. Będzie w ciągu dwóch tygodni. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Ostatnio tak sobie myślałam, czy jest sens nad dalszym prowadzeniem tego bloga.. Po pierwsze rozdziały wychodzą mi beznadziejnie, po drugie nie umiem pisać, pomimo wielkich starań. Czytelników troszeczkę jest, na to nie narzekam, ale sami powiedzcie, blog jest kijowy. Powstrzymuje mnie tylko ten szablon, który zamówiłam półtora miesiąca temu i teraz zamówienie się przyjęło. Nie chcę być wredna dla osoby wykonywającej, stara się..</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Soł, proszę żeby ci, którzy czytają skomentowali czy mam dalej go prowadzić, czy nie.. Okay?:)</span></div>
</div>
</div>
</div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-52564891610396686862014-03-17T22:09:00.000+01:002014-05-21T20:25:58.522+02:00Seven<div>
- Kim jesteś? - spytał, wpatrując się we mnie z przymrużonymi oczami. Nie odpowiedziałam. Byłam zbyt przerażona. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. </div>
<div>
- <i>Kim jesteś? </i>- powtórzył swoje pytanie, lecz brzmiało ono bardziej natarczywie. - Co tu robisz?</div>
<div>
- J-ja... - zaczęłam, nie wiedząc co powiedzieć. - Ja tu mieszkam.</div>
<div>
Mężczyzna spuścił swoją broń z wysokości mojej głowy, kładąc jedną rękę na swoim biodrze.</div>
<div>
- Mieszkasz? - spytał, podnosząc brwi. Skinęłam głową.</div>
<div>
- A to ciekawe... Bo wiesz, jeśli kłamiesz, to nie skończy się dobrze, dla ciebie przynajmniej. </div>
<div>
Przygryzłam drżącą wargę, próbując się jakoś uspokoić. Parsknął śmiechem, na co spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.</div>
<div>
- Na prawdę tu mieszkasz? Jesteś jego jakąś dziwką, czy coś?</div>
<div>
Pokiwałam przecząco głową. Zmarszczył brwi, wpatrując się w punkt gdzieś w głębi pokoju. </div>
<div>
- Jesteś jego dziewczyną? - spytał. Moje źrenice automatycznie się powiększyły. </div>
<div>
- Nie! Ja, ja po prostu tu mieszkam. To wszystko.</div>
<div>
- Jak długo?</div>
<div>
- Jakieś trzy, cztery dni. Dlaczego?</div>
<div>
Nie odpowiedział.</div>
<div>
- Dobra. Gdzie jest Harry? - spytał po chwili.</div>
<div>
- Bierze prysznic.-pokiwał lekko głową. </div>
<div>
- Okay, idę się mu spytać, czy na serio jest taką ciotą i mieszka z dziewczyną, czy jednak kłamiesz. Zaraz wracam, skarbie.</div>
<div>
Gdy wyszedł z pokoju, wypuściłam głośno powietrze, wracając do wykonywanej przed chwilą czynności.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<i>Harry's POV</i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
Wyszedłem z pod prysznica, udając się do sypialni, aby się ubrać. Założyłem na siebie bokserki oraz spodnie, kiedy nagle do pokoju wszedł Zayn.</div>
<div>
- Co ty tu robisz? - spytałem zdezorientowany.</div>
<div>
- Zaraz ci powiem. Ale najpierw, stary, ty serio mieszkasz z dziewczyną?</div>
<div>
Zaśmiałem się cicho na jego pytanie.</div>
<div>
- Można tak powiedzieć. A co?</div>
<div>
- Nic nic.. Harruś ma dziewczynę, fiu fiu.</div>
<div>
- Co? Nie! Ona nie jest moją dziewczyną. I nią nie będzie. Co ci w ogóle do głowy przyszło? </div>
<div>
- To co ona tu robi?</div>
<div>
- Jest. Po prostu. Nie wnikaj, okay? - skinął głową. - To co chciałeś?</div>
<div>
- Robię dziś imprezę i chcę, żebyś na nią przyszedł. Twoja dziewczyna też może - uśmiechnął się głupkowato. Idiota.</div>
<div>
- Kurwa, Malik. Ona nie jest moją dziewczyną. O której?</div>
<div>
- Tak, wiem... Około 19. - nagle telefon w jego kieszeni zaczął wibrować. Wziął go ręki, odbierając. Odwróciłem się, ubierając do końca, nie zważając na prowadzącą przez mulata konwersację. Ubierałem skarpetki, słysząc, jak kończył rozmowę.</div>
<div>
- Muszę spadać. To ten, see ya. Pozdrów ode mnie swoją dziewczynę - wywróciłem oczami na jego ostatnie słowa. Kiwnąłem głową, żegnając się.</div>
<div>
Szykuje się impreza. Zazwyczaj bym się cieszył, lecz dzisiaj ten dzień nie nastąpił. Mam na nią wziąć Alex? To nie jest dobry pomysł. Nie jest nim także zostawienie jej tu samej. Kurna. Nie wiem co zrobić. Ta dziewczyna sprawia same problemy. Dobra, zabiorę ją. Trzeba zaryzykować. </div>
<div>
Zszedłem na dół, szukając wzrokiem dziewczyny. Siedziała w kuchni, pałaszując jakieś kanapki. Usiadłem na przeciwko niej, patrząc na jej talerz. Zatrzymała na chwilę swoje ruchy.</div>
<div>
- Co? -spytałem.</div>
<div>
- Nie lubię, gdy ktoś patrzy się na mnie, gdy jem - odpowiedziała.</div>
<div>
- Aha -rzekłem. - Nie jest to twój szczęśliwy dzień. Będę się gapił ile mi się podoba.</div>
<div>
Spuściła głowę, powoli biorąc do ręki kanapkę, kończąc ją. </div>
<div>
- Słuchaj. Dzisiaj Zayn robi imprezę i jesteśmy zaproszeni. Więc na nią idziemy. Masz - spojrzał na zegarek. - 4 godziny na uszykowanie się i jakieś takie damskie duperele. Punkt 18:30 widzimy się na dole w przedpokoju. </div>
<div>
Spojrzała na mnie wystraszonymi oczami. No co kurwa znowu jej nie pasuje? </div>
<div>
- Co jest? - spytałam.</div>
<div>
- Bo ja... - zaczęła, ale nie dokończyła.</div>
<div>
- Ty co?</div>
<div>
- Nie ważne. - rzekła cicho. </div>
<div>
- Mów.</div>
<div>
- Nie..</div>
<div>
- Mów.</div>
<div>
- Nie.</div>
<div>
- Mów.</div>
<div>
- N-nie.</div>
<div>
- Mów, do kurwy nędzy no!-wydarłem się.</div>
<div>
- Bo, bo... Bo ja jakoś tak jakby nigdy nie byłam na imprezie... - spuściła wzrok.</div>
<div>
Co? Ona żartuje? Nie wierzę. Spojrzałem na nią z podniesionymi brwiami. </div>
<div>
- Serio? - spytałem z niedowierzaniem. Kiwnęła lekko głową. </div>
<div>
- A jak ja niby mam ci teraz pomóc?</div>
<div>
- Nie wiem..</div>
<div>
- No czego ty znowu nie wiesz - jak ona mnie irytuje. </div>
<div>
- Nie ważne. Idę się szykować. </div>
<div>
Odprowadziłem ją wzrokiem do schodów, czekając aż zniknie z pola mojego widzenia. Przetarłem dłońmi twarz. To będzie ciężka noc. </div>
<div>
*</div>
<div>
<i>Alex's POV</i></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;"><br /></span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Gdy tylko samochód Harry'ego znalazł się na ulicy, gdzie znajdował się dom Zayna, usłyszeć można było muzykę. Jej głośność wzrastała wraz z zbliżaniem się pojazdu. Miałam na sobie zwiewną sukienkę do kolan, w kolorze pudrowego różu. Może i to nie był odpowiedni strój na to wydarzenie, ale ja na prawdę nie miałam pojęcia w co się ubrać. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Lekko podkręciłam końcówki moich blond włosów, pozwalając im delikatnie opadać na plecach. Rzęsy pomalowałam masakrą, na powiekach zrobiłam nieduże kreski eyelinerem. Moje policzki pokrywał puder, na twarz nałożyłam trochę fluidu. Nie chciałam wyglądać sztucznie.</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Harry miał na sobie zwykłą koszulkę oraz jeansy. Chyba w ogóle się nie przebrał. Czasem zastanawiam się, czy on ma jakieś inne ubrania w swojej szafie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Weszliśmy do zatłoczonego budynku. Od razu do moich nozdrzy dotarł zapach papierosów, alkoholu i tego typu używek. Nie lubię takich miejsc. Ale co miałam zrobić, Harry'emu się nie sprzeciwia. Styles złapał mnie mocno za rękę, prowadząc w jakieś przestronne miejsce. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Słuchaj! - próbował przekrzyczeć muzykę.-Ja idę poszukać Zayna. Jak chcesz idź ze mną. A potem możesz robić co chcesz. Będę miał cię na oku. Nie próbuj uciekać. Nie pij także za dużo, nie mam zamiaru potem słuchać twojego pijańskiego bełkotu. Jakby co, będę gdzieś tam - wskazał na fotele w prawym rogu - Miłej zabawy - rzekł i zniknął w tłumie. Ale miałam iść z nim... Trudno. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Ruszyłam w stronę baru, zamawiając colę. Nie zamierzam dzisiaj pić. Siedziałam przy stołku, sącząc moje picie, gdy nagle poczułam jakąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się, spoglądając na nieznanego mi chłopaka. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Co taka ładna dziewczyna jak ty, robi w takim miejscu sama? Nie wiesz, że mogą być tu niebezpieczni ludzie?</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Nie jestem sama - rzekłam.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Och.. To z kim jesteś, jeśli mogę wiedzieć? - pytał, siadając obok mnie. Można było czuć od niego alkohol.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Ze znajomym. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Och. Okay. Nie ważne. Jestem Luke, a ty, piękna?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Alex - wyciągnęłam do niego rękę, rumieniąc się. Chwycił ją, lekko potrząsając. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Miło poznać - rzekł.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Mi również - uśmiechnęłam się.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Więc... Jak się bawisz? - spytał.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Umm.. Dobrze, chyba. Przed chwilą przyszłam.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Ah, no tak. Ja też - parsknęliśmy śmiechem. Niedawno przyszedł, a tak od niego czuć? Nieźle.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Może pójdziemy w jakieś bardziej ustronne miejsce? </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- J-jasne - rzekłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Wstał, chwiejąc się. Złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę piętra. Było tam dość dużo pokoi. Przechodząc koło niektórych, słychać było nieprzyzwoite dźwięki. Na samą myśl o tym, co ludzie w tych pomieszczeniach mogą wyprawiać wzdrygnęłam się. W końcu Luke znalazł wolny pokój, przepuszczając mnie w drzwiach, abym weszła. Zamknął je za sobą, zapalając światło. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W środku znajdowało się jedno, dwuosobowe łóżko i mała komoda. Tyle. Nagle zostałam gwałtownie przyparta do ściany. W pierwszym momencie nie wiedziałam co się dzieje. Poczułam ręce mężczyzny błądzące po moim ciele. Próbowałam go odepchnąć, lecz na próżno. Jego uścisk był za silny. Zaczęłam się wiercić, próbując się uwolnić.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Nie ruszaj się tak, maleńka - szepnął mi do ucha.- Nie będzie bolało, tak sądzę.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Zastygłam sparaliżowana. On chce mnie zgwałcić. Muszę się stąd wydostać. Co ja zrobiłam. Jestem taka głupia. Po co ja z nim poszłam. Zacisnęłam oczy, próbując zatamować łzy, zbierające się w kącikach moich oczu. Luke próbował rozpiąć zamek mojej sukienki, lecz ja starałam się jak najbardziej mu to utrudnić. Gdy zauważył, że nie da rady, po prostu zaczął mnie dotykać. Szarpałam się, krzyczałam, chociaż wiedziałam, że to i tak nic nie da. Jestem bezradna. Boże, pomocy. Włożył swoje łapska pod moją sukienkę, na co pisnęłam. Chwilę później drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł Harry. Pewnie nie spodziewał się, co tam zastanie, ponieważ gdy tylko nas ujrzał, zastygł w miejscu. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Odsuń. Się. Od. Niej - powiedział przez zaciśnięte zęby. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Hej, spokojnie. Przecież nic się nie dzieje - zaczął chłopak, lecz Styles momentalnie odciągnął go ode mnie siłą, zadając mu cios prosto w twarz. Luke upadł twardo na ziemię, sycząc. Harry zaczął go bić, w twarz, brzuch, wszędzie. Nie miał dla niego litości. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Helvetica Neue Light, HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Harry... - zaczęłam. - </span><span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Harry, proszę, przestań już.</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Nic.</span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Harry przestań - powiedziałam głośniej. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Znów nic. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Harry przestań, bo go zabijesz! - krzyknęłam. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Wstał. Jego ręce były całe we krwi. Ohyda. Próbowałam ustabilizować swój oddech. Co właściwie się przed chwilą wydarzyło? Wytarłam wolną ręką załzawione oczy. Styles spojrzał ostatni raz na leżącego na środku pokoju Luke'a, po czym kiwnął porozumiewawczo głową, że mam iść za nim. Udał się do łazienki, aby umyć ręce. Zostałam przed toaletą. Wyszedł z niej po około minucie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: 'Helvetica Neue Light', HelveticaNeue-Light, helvetica, arial, sans-serif;">- Chodź, wracamy -złapał mnie za rękę. - Dosyć wrażeń, jak na jeden wieczór.</span><br />
<span style="font-family: Helvetica;">Każda osoba będąca w pomieszczeniu razem z nami odprowadzała nas wzrokiem. To było bardzo krępujące, zważając na mój wygląd. Byłam bardzo ciekawa, co sobie myśleli. Że jestem jakąś pierwszą lepszą dziwką, która chce się z nim przespać? Albo że Styles doprowadził mnie do takiego stanu? Prawdopodobnie nigdy bym się nie dowiedziała, więc szkoda było głowy na myślenie.</span></div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-5943859674897461626.post-18345949213301286652014-03-09T14:19:00.001+01:002014-05-21T20:31:38.927+02:00Six<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Moja dusza zaczęła się cieszyć, widząc idącego, po dosyć długiej nieobecności, mężczyznę. Nie mam bladego pojęcia dlaczego, nie powinnam być zadowolona z jego powrotu. Chociaż, część mnie wręcz skakała z radości, nie chcąc być samą. Może przyzwyczaiłam się do jego towarzystwa? Nie, to niemożliwe. Zbyt krótko jestem <i>lokatorem </i>w domu bruneta, a poza tym jak mogłabym chcieć spędzać czas z kimś takim? Coś jest ze mną nie tak. Zdecydowanie. </span><br />
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Pewien nieznajomy mi mężczyzna stał przy samochodzie od początku zniknięcia Harry'ego. Przyszedł tu po rozmowie z owym zielonookim. Sądzę, że jednak mi nie ufał i wolał się upewnić, że na sto procent nie ucieknę. Lub też, chciał zadbać o moje bezpieczeństwo, ponieważ jak powiedział, jest tu bardzo niebezpiecznie. Skarciłam się w myślach. W co ja wierzę, taki człowiek jak on, na pewno nie martwiłby się o taką zwykłą dziewczynę jak ja. Nie miałoby to sensu. Szpital, o którym również wspomniał nie wydawał się być przerażający, do czasu, gdy jego pacjenci nie wyszli na przerwę do ogrodu, który znajdował się pięć metrów od samochodu. I pomimo tego, że był ogrodzony mnóstwem wysokich płotów, wielką ilością ochroniarzy, pilnujących psychopatów, to i tak byłam bardzo wystraszona. Od dziecka bałam się takich miejsc, zawsze starałam się ich unikać, a tu bang - Styles musiał mnie w takie zabrać. Jak powiedział, tak uczynił, jest moim małym <i>koszmarem</i>. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Mężczyzna, stojący obok co jakiś czas spoglądał to na mnie, to na swój telefon. Był dobrze zbudowany, miał szerokie ramiona, na których pomimo lekkiej kurtki, można było dostrzec nieliczne tatuaże. Widać było, że nie jest zadowolony z postawionego mu zadania, nie miał jakoś wielce wesołej miny. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Trzymając w ręku telefon, pisał na nim, jak dostrzegłam sms'a. Przysunęłam się bliżej drzwi, chcąc z ciekawości zobaczyć co wystukuje na klawiaturze. Powoli odpychałam się rękoma od siedzenia, zmniejszając swoją odległość od drzwi. Podniosłam się lekko, aby lepiej widzieć, lecz w tym momencie mężczyzna zablokował smartfona i schował do momentalnie do kieszeni, spoglądając na mnie. Wystraszyłam się jego nagłym ruchem i opadłam nieelegancko na siedzenie, na co owy człowiek pogardliwie się zaśmiał. </span></div>
<div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Harry wyszedł z zaułka po około trzydziestu minutach. Powolnym krokiem zbliżał się do chodnika dzielącego jezdnię od budynków, zatrzymując się, aby spojrzeć, czy nie nadjeżdża żaden niespodziewany samochód. Spojrzał w lewo, prawo i znów w lewo, upewniając się, że może bezpiecznie przejść. Ruszył w stronę swojego pojazdu, oddychając głęboko. Wyglądał, jakby był czymś zmęczony? Tak mi się wydaje. Podszedł do mężczyzny, zaczynając z nim krótką konwersację. Niestety, nie miałam możliwości usłyszeć, o czym dyskutowali. Po chwili brunet poklepał rozmówcę po plecach, po czym ten udał się w przeciwną stronę, znikając za zakrętem. Styles odblokował kluczykiem auto, wsiadając do niego płynnie. Spojrzał na mnie, a ja odwróciłam wzrok, nie wiedząc co ze sobą zrobić.</span></div>
</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Żyjesz? - spytał w końcu.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie, jestem duchem, który nawiedza twój samochód - rzekłam, wywracając oczami. Chciałam się zaśmiać, spoglądając na bruneta i oczekując jego reakcji, lecz on tylko spiorunował mnie wzrokiem. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Odpalił samochód i ruszył, utrzymując ciszę. Słychać było tylko nasze ciche oddechy, co z czasem stawało się bardzo niezręczne.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Opowiedz mi coś o sobie - powiedział nagle. Zdziwiłam się jego nagłą prośbą, a może nakazem.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- A co dokładnie chcesz wiedzieć? - zapytałam. Westchnął lekko poirytowany.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Wszystko, no nie wiem. Mów co chcesz, byle nie było tej cholernej ciszy.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Okay, więc.. Mam na imię Al-</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Alex, tak wiem. Coś innego.-przerwał mi.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nazywam się Alessandra, nie Alex.. - rzekłam cicho, na co wywrócił oczami.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Jeden pies - parsknął. -K ontynuuj.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Mam dziewiętnaście lat, jestem na pierwszym roku studiów prawniczych. Interesuję się głównie muzyką, lubię sobie czasem pobrzdąkać na gitarze, mój ulubiony kolor to niebieski.. Coś jeszcze?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Prawo. Wow, ambitnie. Ee.. Masz rodzeństwo? - ugh, tylko nie to, błagam...</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Mam, to znaczy... Miałam brata.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Co się z nim stało? - zapytał zaciekawiony, spoglądając kątem oka na mnie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- On.. Zginął. Samochód potrącił go na przejściu dla pieszych, zginął na miejscu.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Och.-mruknął.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Zapadła kolejna, nurząca cisza. Co jakiś czas bawiłam się swoimi paznokciami, stwierdzając, że strasznie mi się nudzi.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- A ty? - co mi szkodzi? Chyba mogę zapytać go o jego życie. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Co?-ocknął się z zamyślenia.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Co z twoim życiem? Opowiesz mi coś o nim? - wydawał się być lekko zmieszany.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nazywam się Harry, ee, mam dwadzieścia jeden lat, moje życie nie jest ciekawe, nigdy nie pytaj mnie o nie. Mam siostrę. Lubię również kolor niebieski, chyba każdy go lubi. Nie wiem, Jezu.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- A może.. Opowiesz mi coś o swojej siostrze? - spytałam.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Jego mięśnie napięły się, zacisnął ręce mocniej na kierownicy, aż zbielały mu kostki. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Ma na imię Gemma. Jest ode mnie starsza o trzy lata. </span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Jak się ma?</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Nie wiem, nie widziałem jej od czterech lat. Mogłabyś przestać do kurwy nędzy zadawać pytania? Mam ogromną nadzieję, że niedługo wypierdolisz raz na zawsze z mojego życia, bo jak na razie stwarzasz same problemy.</span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Skinęłam głową w potwierdzeniu. <span style="-webkit-text-size-adjust: auto; background-color: rgba(255, 255, 255, 0);">Na jego ostatnie słowa moje ciało ogarnął smutek. Jeśli tak bardzo chce, żebym zniknęła, to dlaczego mnie nie wyrzuci? Może boi się, że powiem komuś, o jego miejscu zamieszkania, że mnie porwał i tak dalej i będzie miał przesrane u policji. Chociaż, nie wygląda na takiego, co się ich boi, więc sama już nie wiem.</span></span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Przez następny czas, aż do podjechania pod dom nie rozmawialiśmy. Osobiście nie podobało mi się to, ale bałam się zacząć jakąkolwiek konwersację. </span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Harry zaparkował samochód w garażu i wysiadł, zostawiając mnie samą. Po dwóch minutach siedzenia w aucie, zorientowałam się, że nie czekał aż wyjdę, tylko sobie poszedł. Wysiadłam również i udałam się w stronę wejścia do domu, które wbudowane było w garażu. Nie miałam jak wyjść na zewnątrz, więc nie musiał się obawiać, że ucieknę. Przekroczyłam próg, zdjęłam z siebie płaszcz i buty, i udałam się do przedpokoju, w poszukiwaniu Stylesa. Znalazłam go w kuchni, robił coś w telefonie. Słysząc moje kroki obrócił się, spoglądając na mnie bez emocji. Co mu się nagle stało?</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">- Jeśli chcesz, zrób sobie coś do jedzenia, ja idę pod prysznic. Tu masz wszystko, co będzie ci potrzebne - rzekł, odkładając telefon na blat i ruszył w stronę schodów. </span><br />
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Poczekałam, aż zniknie z pola mojego widzenia i weszłam w głąb pomieszczenia, wyciągając z szuflad potrzebne mi przyrządy, do przygotowania sobie kanapek. Uszykowałam sałatę, pomidora, kilka plasterków szynki drobiowej, dwie skibki chleba, masło oraz nóż. Ułożyłam wszystko dokładnie na pieczywie, lecz nożem, którym chciałam przekroić przygotowany posiłek, nie dało się. Nie był dość ostry. Wyciągnęłam z szafki ostry nóż kuchenny, gdy nagle usłyszałam trzask drzwi frontowych. Odwróciłam się z nożem w ręku, widząc pewnego czarnowłosego mulata, który naładowywał broń, skierowaną w moim kierunku.</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">***</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Dum dum dum. Witam i o zdrowie pytam. Jak tam kochani? Rozdział zgodnie z czasem, mam nadzieję, że jesteście zadowoleni.</span></div>
<div>
<span style="-webkit-text-size-adjust: auto;"><br /></span><span style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-family: Georgia, "Times New Roman", serif;">Next powinien być za tydzień, chociaż zobaczymy, jak będę miała czas, to może nawet i w czwartek/piątek, ale pewności nie mam x</span></div>
cutiehttp://www.blogger.com/profile/16409249239418004408noreply@blogger.com9